Toskańska masakra
No dobra, tytuł jest trochę przewrotny. Nie było tak źle, ale chciałam zwrócić Waszą uwagę! Choć z drugiej strony, ze wszystkich dziennikarzy, nam (Maćkowi i mi) trafiły się pewnie wina najcięższe do oceniania. Wykrzywiało nas co i raz, Maciek wąchając kolejnego delikwenta krzyczał „plastik” i „lakier do paznokci”, ja miałam ochotę zapłakać na losem małych toskańskich producentów…
Chianti to owocowość i świeżość. Czuliśmy niestety głównie aptekę, ale zdarzały się miłe rozczarowania. Niektóre wina były lekko zielone, w taki sympatyczny i orzeźwiający sposób: Castello di Gabbiano (poprzedni rocznik spróbowany przy stole producenta okazał się lekki i pociągający, idealny do codziennego posiłku). Inne przyjemnie dymne, z ładną kwasowością: Castello di Oliveto (do tego nuty asfaltowe, które bardzo lubię) – o tym winie właśnie mówię tu, Fattoria di Sammontana czy San Fabiano.
Wina, które zaznaczyłam, jako ciekawe:
Poggio Bonelli – oprócz klasycznych owoców (truskawka i wiśnia), czuć grzyby, wysoka kwasowość połączona z atrakcyjną słodyczą. Rocznik 2010 od tego producenta był już dymno-korzenny, czuć było porzeczkę i pieprz, mało średnią kwasowość. Idealne do picia teraz.
Fattoria Poggio Capponi – ładny nos, bardzo owoce, skoncentrowane, wręcz syropowe; czymś urzekało.
Fattoria Lavacchio –wyrózniało się przydusznonym, beczkowym, delikatnym nosem, lekko skórzanym (?). Chciałabym spróbować je za rok.
Fattoria Dianella Fucini 2008 Riserva – dużo beczki, słodkie, łagodne, czekoladowe, może ktoś to sprowadzi do Polski, bo według mnie idealne na nasz rynek. Uwaga, młode nie zwróciło mojej uwagi, piszę tu o rezerwie z 2008, ponieważ uwagę mą zwrócił producent…
Bardzo ciekawe:
Buccia Nera Sassocupo – jak na młode wino pachnie dojrzale, brak w nim sztuczno-syropowych nut, czuć jest za dojrzałą to wiśnię i porzeczkę. Wysoka kwasowość, okrągłe taniny, lekka goryczka na końcu. Niezwykle przyjemne. Zapowiada się bardzo dobrze. Warto zwrócić na nie uwagę.
Wywiad z producentką będziecie mogli obejrzeć na naszym portalu już za kilka dni!
Mój numer jeden:
Fattoria di Fiano 2011 – bardzo lekki, owocowy, niesztuczny nos: truskawka, porzeczka, bardzo wysoka kwasowość, długo czuć ten smak…
To wino od razu mnie urzekło. Mój kolega z Winicjatywy uznał je za plastikowo-gumowe w nosie (co tylko dowodzi, jak bardzo postrzeganie wina może się różnić) i zdecydowanie odrzucił, ale kiedy spotkaliśmy się przy stole producenta i spróbowaliśmy jego Chianti z 2008 roku, nasze oczy aż rozbłysły. Przy tym winie nasze gusta zdecydowanie się spotkały. Ono było kompletne. Idealne do picia, w swoim najlepszym momencie. Zintegrowana beczka, nuty czekoladowe i pieprzne, łagodne taniny, dość wysoka kwasowość. Mniam!
Niektóre wina były niepijalne i nie zapowiadało się, żeby czas miał to zmienić. Wiele było nieciekawych. Ale nie była to toskańska masakra.
Do Florencji zostałam zaproszona przez Consorzio Vino Chianti.