Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Szczęśliwego Nowego Beaujolais!

Komentarze

Tak, tak, ja też dziś otworzyłam bożolaka… Tak naprawdę zapomniałam, że to dziś, bo jako niekoniecznie słynna, lecz zapalona modowa świruska, 15 listopada w tym roku to była dla mnie data wejścia do sklepów kolekcji Maison Martin Margiela i na tym się dziś skupiłam, jakkolwiek źle to dla wielu z czytelników nie zabrzmi. Lecz wracając do domu z sukienką i stekiem na kolację w samochodzie, przypomniałam sobie, że to dziś! Skoczyłam więc do sklepiku pod blokiem, a moim sklepikiem pod blokiem jest Winestory. I zakupiłam jedną butelczynę. Tę oto:

Śzczęśliwego Nowego Beaujolais!

Tomasz Prange-Barczyński nazwałby mnie snobem, bo ja Beaujolais Nouveau nie lubię, choć Beaujolais i Gamay lubię bardzo. Pierwsze w moim życiu święto młodego wina poczułam na kubkach smakowych jakieś 10 lat temu, jako studentka, kiedy to, nie pamiętam już dziś jak,  zostałam zaproszona na organizowaną z tej okazji fetę w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Piłam wtedy to wino i nie rozumiałam nic z tego „o la la” i cmokania nad kieliszkami trzymanymi przez wszystkich za czaszę (takie były czasy, proszę Państwa…). Piłam i rok później, piłam dwa lata później, zorganizowałam też jedną czy dwie imprezy bożolejowe, sama robiąc z przyjaciółmi przegląd wszystkiego, co w Warszawie dostać w tym temacie można. Powiem jedno: wciąż nie lubię, ale co roku piję.

Sprawia mi radość widok nowego rocznika na butelce. Mała etykietka z napisem „2012” wywołuje malutkie, ale jednak, poczucie euforii. Bo to taki trochę Nowy Rok i dla winiarzy i dla winoświrów. To nasz mały Sylwester. Piję więc! Troszkę może ubolewam, bo to wina, jak typowa Francuzka: cieniutkie, smuklutkie i często wbrew reklamom źle ubrane (od wielu lat za każdym razem w Paryżu szukam tego „French chic” na ulicach i nie znajduję…). Ale coś do nich ciągnie. Sylwestra przecież też nie lubię, a jakoś tam obchodzę.…

Smacznego! Pijcie Beaujolais! Niekoniecznie nowe!

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Janusz

     Pełna zgoda, ale takie Morgony Boulanda bardzo cenię.