Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Syreni śpiew

Komentarze

Szeroka reprezentacja braci dziennikarskiej i blogerskiej stawiła się na piątkowej degustacji win z winnic Maculan, odbywającej się w Barze i Sklepie Syrena. Niewykluczone, że była to jedna z konsekwencji burzy wywołanej artykułem Kuby Janickiego, pod którym pojawiła sie rekordowa w historii Winicjatywy liczba komentarzy.

Neon jaki jest każdy widzi.

Winebar Syrena (Warszawa, Topiel 12) jest miejscem należącym do właścicieli nieistniejącej już włoskiej restauracji Rubikon i specjalizuje się właśnie w winach włoskich. Stąd też nie dziwi fakt, że właśnie z tego kraju pochodziły prezentowane wina.

Winnica Maculan znajduje się w Breganze, miniapelacji w regionie Veneto (prowincja Vicenza). Samo Breganze nie jest bardzo znane, za to sąsiedzi na pewno tak  –  w odległości 70 km znajduje się Conegliano – stolica Prosecco, a ledwie 15 km zajmuje podróż do Bassano del Grappa – słynącego z mocniejszych trunków. Skoro Breganze nie mówi nam wiele, co powiedziały same wina?

Mieliśmy okazję spróbować 6 win: 1 białego i 5 czerwonych. Nie wiem jakie były odczucia innych, ja niestety trafiłem na wina zbyt ciepłe. O ile można było to jeszcze „przełknąć” w przypadku win czerwonych, o tyle odbiór białego był mocno zakłócony, może też dlatego zaprezentowane w pierwszej kolejności Vespaiolo 2011 nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Ten szczep uprawiany jest w Breganze przede wszystkim do produkcji słodkich win typu passito. Dało się to wyczuć – gdzieś w oddali nuty kwiatowe, pewnie w innej temperaturze byłaby tu nawet niezła kwasowość

Raczej nie.

Jako pierwsze czerwone wino podany został Pinot Nero 2011 (64 zł) i brakowało mi w nim tej charakterystycznej owocowości. A gdy jej zabrakło… nie pozostało już nic innego. Dla porównania z Maculanem otrzymaliśmy do degustacji pinota z Górnej Adygi, Cantina Valle Isarco Südtiroler Blauburgunder 2010, który okazał się ciekawszy – było tam dużo ziół i gorzka końcówka rodem z mocniejszych trunków określanych zbiorczą nazwą „bitter”.

Cabernet 2010 (kupaż 80%  cabernet sauvignon i 20% cabernet franc, bez beczki; 54 zł) to z kolei klasyczne wino gastronomiczne – sprawdzi się dobrze do jedzenia. To nad czym się zastanawialiśmy to bardzo charakterystyczny nos – byliśmy zgodni, że to lekko rozgotowany ryż, niektórzy jednak umieszczali go dodatkowo w zupie pomidorowej.

Brentino 2010 (55% cabernet sauvigon, 45% merlot; 59 zł) miał dość charakterystyczny chlebowy nos i wyczuwalne zielone warzywa. W ustach warzywo przemieniło się w wiśnię, lekką i nienachalną, i była to udana zamiana. 13,5% alkoholu, wino niefiltrowane, ciekawe.

Wrażenie zrobił następne w kolejności Cornorotto Marzemino 2010 (68 zł). Wino wytwarzane w niewielkiej ilości 6500 tys. butelek w 100% ze szczepu marzemino.  Aromaty dojrzałych, może nawet lekko przesuszonych czerwonych owoców mogą sie podobać. Zachowuje balans, jest bardzo eleganckie, długie i zwyczajnie przyjemnie się je pije. Dla mnie najlepsze z całej serii.

Maculan Cornorotto Marzemino 2010
Numero uno.

Koniec wieńczy dzieło, w tym przypadku końcem było Palazzotto Cabernet Sauvigon 2009 (98 zł). Tu już nie ma żartów – 100% cabernet sauvigon, 12 miesięcy w beczce i jeszcze 6 następnych w butelce. Otrzymujemy konkretne, mocne wino, na szczęście także dobrze poukładane, taniny nieprzesadzone, beczka nie wypala dziąseł, czerwony owoc, skóra – wszystko i pachnie, i smakuje.

Mocny zawodnik.

Wniosek: poza Pinot Nero czerwone wina były naprawdę niezłe, do Marzemino chętnie wrócę. W zacnym towarzystwie spożyliśmy też równie zacny talerz serów, wędlin i oliwek.

Zapłacono kartą.

Wina degustowałem na zaproszenie importera. Talerz przekąsek degustowałem na zaproszenie imiennika, któremu z tego miejsca serdecznie dziękuję.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Ducale

    To teraz dla poprawności piszemy już podziękowania i za wino i przekąski, lunch ? To może warto by napisać bilet PKP zapłaciłem z własnych środków :)

    • Wojciech Bońkowski

      Ducale

      Podawać źle, nie podawać jeszcże gorzej.

  • Maciej Nowicki

    To nie poprawność, to konwencja :) ale PKP oczywiście na koszt własny:)