Smutek tropików
Piątkowa degustacja brazylijska wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Przeważał smutek przebeczkowanych i ociężałych win, a tylko z rzadka radością napawały pozbawione beczki, lekkie, owocowe trunki. Wina zaprezentowało 6 producentów, więc nie wiem, na ile była to próba dla Brazylii reprezentatywna. Jednak kilka tendencji dało się zauważyć:
1. Wszyscy robią wszystko
Na większości stolików można było znaleźć wina musujące, lekko musujące (frizzante), białe wytrawne i dużą gamę win czerwonych. Odmianowa różnorodność godna była poważnych targów winiarskich: od międzynarodowych chardonnay i merlot, po rzadziej spotykane portugalskie touriga nacional i francusko-urugwajskie tannat, aż po arcyrzadkie piemonckie nebbiolo.
2. Bąbelki są w modzie.
Sadząc z ilości zaprezentowanych win musujących, ten sposób przetwarzania soku z winogron cieszy się w Brazylii wyjątkową estymą. Metoda szampańska, Charmata czy też lekkie frizzante zdają się wśród szybko rosnącej średniej klasy brazylijskiej zdobywać wielkie uznanie. W tej kategorii najlepiej radzą sobie muszkaty winifikowane na modłę piemoncką. Są to wina o świeżych, owocowych aromatach, dobrej kwasowości i niewielkiej zawartości alkoholu. Poszukiwaczom szampańskich imitacji polecam jednak raczej Katalonię i Lombardię.
3. Więcej znaczy lepiej.
Większość win starzona jest w dębowych beczkach. Postępuje tak wprawdzie duża cześć winiarskiego świata, a na pewno ta jego cząstka zwana „Nowym Światem”. W ten sposób wina stają się bogatsze, pełniejsze i łatwiejsze w degustacji. Bogactwo aromatów staje się wyznacznikiem jakości trunku. Im większa różnorodność i intensywność aromatów, tym lepiej. Po tym względem Brazylia podąża wytyczonymi przed laty drogami „nowoświatowców”. Nie zauważyła jednak, że nadmiar beczki już nawet tam jest passé. Przykładem nowego podejścia do beczki okazały się czerwone wina producenta Miolo. Wszystkie miały kontakt z dębem, a mimo to zachowały owocową świeżość i dobrą równowagę.
Na szczęście nawet w dalekiej Brazylii są winiarze idący pod prąd. Odrzucają beczkę, oddzielnie winifikują poszczególne parcele, a do tego późno wypuszczają swoje wina na rynek. Stawiają na owocową ekspresję i różnorodność siedlisk. Takie wina znalazłem na stoisku Lidio Carraro. Najlepsze były trunki ze środkowej półki nazwanej Elos. Są to dwuszczepowe mieszanki, pełne wigoru, owocowej świeżości, a przy tym niepozbawione rozbudowanej struktury i wyraźnej kwasowości.
Jednak nawet tam spotkała mnie niemiła niespodzianka. Jednoszczepowe Nebbiolo Singular wycenione jest w Polsce na 300 zł. To śmiech na sali. Wino jest smaczne, ale do pięt nie dorasta średnim barolo, a i w kategorii prostych piemonckich nebbiolo wypada blado. Rozumiem, że gospodarka Brazylii rozwija się szybko, ale mam wrażenie, że ceny niektórych win rosną zdecydowanie za szybko.
Degustowałem na zaproszenie winiarzy organizatora – Magazynu Wino.