Silesian Rosé 2019
Wczoraj minął równy rok od momentu, w którym po raz pierwszy mogliśmy spróbować win z dolnośląskiej Winnicy Silesian – i to od razu na dwóch festiwalach jednocześnie. Nie miałem wątpliwości wtedy i nie mam ich teraz – był to z pewnością udany debiut. Wina – choć w niektórych przypadkach jeszcze dość młode – były dopracowane i spójne stylistycznie. Zadbano także o ich oprawę, począwszy od dobrze zaprojektowanych etykiet po jakość butelek i korków – to we współczesnych czasach nieodzowne elementy nie tylko marketingu, ale i dbałości o jakość produktu. Dodatkowo producent wyszedł obronną ręką z problemów związanych z wyjątkowo gorącym rocznikiem 2018 (nie udało się to wielu, dużo bardziej doświadczonym winiarzom), co zasługuje na szczególne uznanie z uwagi na fakt, że w jego ofercie znajdowały się wyłącznie wina z białych odmian winorośli, które ekstremalna dojrzałość rocznika dotknęła szczególnie mocno.
Wielkość produkcji (przypominam, że mamy do czynienia z winnicą o powierzchni 11 hektarów, co stawia ją w gronie tych największych) i handlowa „wyrwa” będąca efektem pandemii koronawirusa sprawiły, że większość z pięciu zaprezentowanych win, wciąż możemy kupić. To rzadka w ostatnich latach możliwość (nie jest tajemnicą, że do tej pory większość polskich win wyprzedawała się dość szybko i zwykle równie szybko była wypijana) przekonania się, ile daje im upływ czasu. Souvignier Gris 2018, w którym na początku przeważały kwiaty i białe owoce, dziś imponuję dojrzałością – soczystych moreli, brzoskwini, marakui i pigwy – którym towarzyszy solidna budowa i długi owocowy finisz (♥♥♥♡). Jeszcze bardziej zmienił się Riesling 2018 – teraz pełny dojrzałych jabłek i soczystych cytrusów, umiejętnie podbity szczyptą cukru resztkowego, z lekko kremową fakturą i świetną kwasowością. Pisałem wówczas, że „za pół roku pokaże zdecydowanie więcej” i tak właśnie się stało. Tydzień temu otrzymał złoty medal w czasie Konkursu Polskich Win – Grand Prix Winobranie 2020 w Zielonej Górze i aktualnie jest to dla mnie absolutna czołówka polskich rieslingów (♥♥♥♥).
To wszystko sprawia, że ta winiarska rodzina (tata – Jarosław, mama – Violetta, córki – Marysia i Sonia oraz narzeczony Soni – Esben, o którym pisałem w ostatnim numerze Fermentu), nie śpieszą się z premierą nowego rocznika. A dokładniej – nie planują wprowadzania do sprzedaży wszystkich win jednocześnie. Pierwsze jaskółki już się pojawiły – w czasie czerwcowego festiwalu Polskie wina vol.7/2020 w poznańskim SPOT duże wrażenie zrobił Johanniter Sur Lie 2019, a we wspominanym konkursie złoty medal zdobył także Roter Riesling 2019, ale w sprzedaży pojawiło się jedynie wino różowe. To także swoisty debiut – tej barwy nie było w poprzednim roczniku, ale zdecydowanie warto było na nią poczekać. Bo Rosé 2019 jest winem zrobionym bez kompromisów. Ten całkowicie wytrawny (ani grama cukru resztkowego) kupaż rondo i regenta (po połowie) przynosi nam solidną dawkę orzeźwienia, a czyni to za sprawą zarówno aromatów: poziomek, czereśni, truskawek i młodej wiśni, jak i wyraźnej, cytrusowej wręcz kwasowości. Będzie idealnym wyborem na zbliżające się 48 godzin upałów, ale sprawdzi się także w połączeniach kulinarnych – choćby z rybami czy sałatką z arbuzem i serem feta (50 zł). ♥♥♥♡
W podanej cenie wino zakupić można bezpośrednio u producenta, dostępne jest także u dystrybutorów – Wineland i Wine Avenue oraz w sklepach i wine barach współpracujących z producentem.
Źródło wina: udostępnione do degustacji przez producenta.