Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Sherry – twardy orzech do zgryzienia

Komentarze

Na słowo „sherry” statystyczny Polak (nawet jeśli takowy nie  istnieje ;-) pomyśli o słodkim przyjemnym trunku o wiśniowym posmaku. Tak jest i nie mówcie mi, że nie. Może ktoś jeszcze doda, że to takie trochę „kobiece wino” do sączenia przy „Klanie”. Nic bardziej mylnego!

Na degustacji sherry od Lustau zorganizowanej w winotece Mielżyńskiego miałam okazję spróbować wszystkich typów tego niezwykłego wina. Od fino, przez manzanillę, amontillado, oloroso, palo cortado aż po cream. Nazw jest dużo, stylów mnóstwo, wszystkiego tego uczyłam się kiedyś do egzaminu, ale zapamiętanie metod produkcji i całego systemu zawsze sprawiało mi trudność. Toteż z wielką ulgą słuchałam przedstawiciela Lustau, który dokładnie nam to wszystko wyjaśnił i po raz pierwszy miałam okazję poznać różnice między poszczególnymi typami sherry oraz zrozumieć, co je wszystkie łączy.

Ignacio López de Carrizosa
Ignacio López de Carrizosa z winiarni Lustau.

Sherry to nie jest łatwe wino. O godzinie 11 rano pierwszy łyk Puerto Fino wcisnął mnie w krzesło. Moje kubki smakowe stanęły dęba! O ile nos był zachwycający, o tyle to, co mój mózg zarejestrował chwilę później, było ciężkie do przełknięcia. Niesamowity zapach orzechów, mocno prażonych migdałów i drożdży nie wróży słodyczy, lecz nie przygotowuje również na to, co stanie się z naszym podniebieniem. Fino to prawdopodobnie najwytrawniejsze wino świata! Zero cukru. Ma się wrażenie, jakby po języku przejechała nam zimna stal noża. To mineralność fino. Do tego mamy posmak jak po wyjściu z oceanu, lekka słoność wysuszająca dziąsła. To może być nieprzyjemne, ale… ja lubię whisky… Uwielbiam torfowego, słonego Ardbega czy Laphroaig. A pierwszy łyk sherry skojarzył mi się właśnie z tymi smakami i myślę, że to zdecydowanie coś, co powinno spodobać się fanom szkockich destylarni. Fino czy manzanilla (również bardzo mineralna i słona) to dla mnie idealny towarzysz seansu przed telewizorem czy spotkania ze znajomymi w barze. Jeden kieliszek można sączyć długo zagryzając orzeszkami, migdałami czy oliwkami.

My jednak wszystkich sherry spróbowaliśmy do jedzenia. Założeniem degustacji było przekonanie nas do tego, że należy traktować je jak normalne wino i nie bać się łączenia z potrawami. I w ten sposób odkryłam, że grzanka z wędzonym łososiem fantastycznie współgra z fino (chyba już zrozumieliście, że to moje ulubione wino tego dnia?), a manzanilla świetnie pasuje do makaronu z rakami i chili (czy innymi owocami morza w tym samym stylu). Amontillado, które aromatami obiecuje słodycz (toffi i cynamon), podobno komponuje się najlepiej z zupą imbirową (sic!), szparagami i karczochami. My spróbowaliśmy połączenia z sałatą z kaczką i było ciekawe… Z sherry trzeba jednak uważać, żeby nie zasłoniło smaku potrawy, musi mieć ona na tyle zdecydowany smak (dobrze, jeśli są w niej nuty słone lub wręcz przeciwnie – odrobina słodyczy), żeby nie pozwolić się zdominować. Trudno mi zatem wyobrazić sobie dobre połączenie z palo cortado, które oprócz tego, że ma przepiękny kolor starej skóry i toffi, słono-przyprawowy nos i gorzko-zielony smak orzechów włoskich, charakteryzuje się też nutami kwaśnymi, jak zjełczałe masło, które są naprawdę intensywne i z którymi ja tym razem nie potrafiłam sobie poradzić (ale już nie mogę się doczekać kolejnego podejścia!).

Nie mam bogatych doświadczeń z sherry, jak pewnie wielu czytelników. Dlatego opisuję tu dokładnie, czego możecie się spodziewać. Wiecie już, że sherry to twardy orzech do zgryzienia. Ma ciężki charakter, ale ja lubię wyzwania. Żądnych przygód zachęcam, zwłaszcza że Mielżyński daje Wam do wyboru całą gamę, zarówno cenową, jak i jakościową. Spróbujcie do migdałów, do makaronu, jako digestif. Znajdźcie swój sposób na dogadanie się z Palomino, zapewniam was, że jak się rozgada, może was w sobie rozkochać.

Lustau Sherry Pedro Ximenez San Emilio
Być jak Eva Mendes.

A jak nie przekonuje was wytrawność żylety i potrzebujecie w życiu słodyczy (za mało tulenia w dzieciństwie?) – sięgnijcie po Pedro Ximénez San Emilio, albo jeszcze lepiej – po 30-letni Pedro Ximénez VORS. Takie smaki uważa się za „kobiece”, ale Panowie, nie oszukujmy się, to wy jesteście megałasuchami, a to wino jest jak rozgrzana słońcem skóra Evy Mendes posmarowana kawowo-czekoladowym musem do ciała. Wiem, że się jej nie oprzecie!

Piłam i jadłam na zaproszenie importera Roberta Mielżyńskiego.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Kuba

    San Emilio i 
    VORS powinny jeszcze Evę na etykietę mieć :p

  • pawelB

    do palo cortado o którym mówisz, że jest trudne dobrze gryzie się ser z warstwami popiołu, którymi czasem oddziela się mleko z rannego i wieczornego udoju, dobry jest też świeży byczy ogon (zawszę mówię, że nie ma jak to świeży byczy ogon :), oraz organizmy związane z ziemią (albo z ziemią i morzem zarazem) – jakieś ukwiały typu perceves, mogą byc też szparagi, bardziej cywilizowane, o których wspomniałaś. Z ryb to tuńczyk, czyli też jakis taki most między mięsem bardziej rybim i zwierzęcym. Niezliczone zastosowania, nie ma chyba wina bardziej inspirującego i złożonego. Dla mnie sherry zawsze było bardziej rzemieślniczym produktem niż plonem ziemi, co wpływa bardziej  – albariza, czy dalsze działania podejmowane przez człowieka, które tak zmieniają charakter wina bazowego.? dlatego chyba bardziej maestria człowieka tu przeważa,

    • Izabela Kamińska

      pawelB

       Jak zwykle inspirujesz!:) Na pewno będę dalej uprawiać zapasy z sherry:). Byczy ogon mnie tu zaintrygował. Jak zrobiony?

      • pawelB

        Izabela Kamińska

        podobno najlepsze ogony pochodziły w latach 60-tych z byków, które padły pod rapierem Juana Belmonte. Do marynaty De Rabo de Toro -szafran, cebula, marchew, czosnek i 2 butelki cencibela :),24 godziny czekamy, możemy wypić pozostałe 4 butelki z kartona z cencibelem, w towarzystwie lub bez, nie wpływa to na smak marynaty jeno na nasze poczucie piękna. POtem wyciągnąć pionowo ułożone wprzódy ogony z marynaty i do pozostałości (wino i warzywa z marynaty) dolać rosołu ,najlepiej z tłuszczu z jamona odciętego uprzednio, pogotować, wrzucić ogony, pogotować, dopić cencibele, pogotować, iść na plaza de Toros las ventas na spacer, wrócić. Jak się mięso oddzieliło od kości, to po godzince powinno być ok.

        • pawelB

          pawelB

          nie trzeba dodawac że po ogonach najlepszy jest kawowo czekoladowy mus a la Amanda Juarez. To jak połączenie Joaquina Phoenixa i Pam Grier :)

          • Izabela Kamińska

            pawelB

             Połączenie Joaquina i Pam do mnie nie przemówiło (sama Pam jak najbardziej). Plaża przemawia, opis też, ale nie wydaje mi się, żebym w najbliższym czasie mogła sobie zaserwować takie gotowanie. Lecz nie tracę nadziei!

  • Junoxe

    No wiec kupilem Puerto Fino by Lustau.
    Kupilem żadny extremaliów. A zwlaszcza wytrawnosci.
    Najsamwpierw pan sprzedawca u Mielża zaproponowal przed Fino o stopien delikatniejsze sherry, ktorego nazwy nie pomne, zas kosztowalo 52 zyla.
    Pachnialo owocami z suszu na kompot swiateczny. Bylo delikatne, a slodycz chyba z zapachu pochodzila. Nie jestem pewny. Jakos mnie nie uwiodlo. Za delikatne chyba.
    Potem Puerto Fino (49 zyla). Od razu poczulem te owoce suszone lub Porto. Nie moglem sie zdecydowac czy to susz na kompot czy porto.
    I wlasciwie bym sie nie produkowal gdyby nie 2 rzeczy.
    Ani ja sie znam, ani umiem oceniac. Wiec jedna rzecz sprawila mi klopot. 
    Otoz pachnialo czyms jeszcze co mnie naprawde poruszlo, ale nie moglem tego zdefiniowac. 
    Pan sprzedawca podpowiedzial. Podsmazony boczek.
    Oczywiscie!!!
    Jakby ktos sobie robil jajka na boczku i troche za dlugo przytrzymal boczek na patelni. 
    Potem sprobowalem.
    On nie byl podsmazony. On byl….. przypalony!!!
    Poniewaz bylem by car, wiec sprobowalem najwyzej ze 10 ml kazdego. Gora 20 ml.
    No przypalony plasterek boczku i susz owocowy do kompotu. Intrygujace.
    Ale to nie koniec.
    Poniewaz wypilem male ilosci, wiec zabawa trwala tyle co przerwa pomiedzy wiaterkami wpadajacymi przez stale otwarte drzwi u mielża.
    Pokiwalem glowa, kupilem, pousmiechalem (z wyrazami szacunku ofc), pozegnalem i pojechalem.
    Otoz minelo jakies 20 minut (wciaz jechalem) i zaczelo sie cos dziwnego.
    Otoz ja nie pale paierosow. Nie pale to malo powiedziane.
    Jak kazdy neofita (jakos tak 20 letni) ich po prostu nienawidze.
    Raz na rok, moze dwa lata w przyplywie imprezowego szalenstwa zapale paierosa, co trwa gora 3-4 sztachy i z obrzydzeniem wyrzucam. Potem jeszcze ze 2 dni mam „absmak”. Sklada sie on (ten absmak) ze syfu, smrodu, ohydy w smaku.. i czegos takiego jakby zamszowego na jezyku. To cos zamszowe trwa dlugo i jest najmniej nieprzyjemne. 
    Cos jak bardzo dymny malt.
    No wiec po tych 20 minutach czulem sie jakbym wypalil ze dwa pety.
    No porazka? Nic z tych rzeczy. To bylo (jest?) nawet przyjemne.
    To tak jakbym lizal opalona beczke od srodka.
    No i kto lubi wysky, to tez polubi.:)
    Dziekuje za polecenie. 
    Pozdrawiam

  • Junoxe


    No wiec po tych 20 minutach czulem sie jakbym wypalil ze dwa pety.”
    Chodzilo mi oczywiscie to ten zamszowy skladnik absmaku.
    :)

    • Izabela Kamińska

      Junoxe

       Ten spalony boczek odpowiada pewnie mojemu odczuciu słoności połączonej z bardzo mocno prażonymi migdałami:) Rozumiem, o jakie odczucie chodzi. Ja też nie palę, ale czuję, o co chodzi z zamszem na podniebieniu:) Ciekawa jestem co dalej z zawartością butelki? Wypita sama? Do czegoś? Z kimś? Jakie dalsze losy jej i wrażenia?

      • Junoxe

        Izabela Kamińska

        Co do jedzenia to nie wiem. Mialem sobie zrobic filmowa nocke z kieliszkiem w reku.
        Teraz otworzylem i jak tego wiecej mam to czuje te solone prazone migdaly.
        Na zmiane z solonym przypalonym boczkiem. :)

        Ja tam nie mam chyba takiej wyobrazni by laczyc umiejetnie z jedzeniem.
        Pan w sklepie zasugerowal ryż. Moze sushi. 
        Jakby mi sie jakas klapka otworzyla w glowie. To musi byc cod takiego. :)
        Faktycznie wydaje sie niepijalne saute. :)

        • Izabela Kamińska

          Junoxe

          Może chociaż orzeszki są pod ręką? :) A jutro może z taką prostą grzanką z łososiem?

          • Izabela Kamińska

            Izabela Kamińska

            Zakładam, że o ogonach byczych nie będziemy tu mówić, bo pewnie ani ich, ani plaży w pobliżu nie ma. Ten Paweł zawsze takie nierealne te rzeczywistości kulinarne opisuje;p!

          • Junoxe

            Izabela Kamińska

            Poszlo pod orzeszki ziemne. :)

  • Kuba Małecki

    Spróbowałem w końcu Pedro Ximénez San Emilio i jednak bardziej Penelope Cruz. A tak serio, to nie wiem czy ktoś miał okazję próbować Dakłasu (tort bezowy od Sowy) – to wino smakuje jak jego płynna wersja. Czysta, niczym niezakłócona słodycz. To nie dla mnie, ale megałsuchy powinny się skusić! :)

    • Izabela Kamińska

      Kuba Małecki

       Penelope Cruz… zanotowałam!:)

  • Marcin Jagodzinski

    Pedro Ximenez i lody cynamonowe Grycana, można odjechać.

  • Maciej Wiczyński

    Podobną strategię przyjęli panowie od Glenmorangie. Zdarzyło mi się być na podobnej prezentacji, gdzie łączono podstawową serię z potrawami… zestawienie single malt -jedzenie zdawało mi się nawet bardziej kontrowersyjne, ale (z różnymi skutkami) jednak można :)

    • Izabela Kamińska

      Maciej Wiczyński

       Ważne są próby. Sprawiają tyle przyjemności, nawet jeśli nieudane, można odkryć coś ciekawego!