Russian River Valley – kultowe Pinot Noir
W jednym z wywiadów Robert Mondavi przywołał słowa swojego przyjaciela i winiarskiego mentora André Tchelistcheffa. Zapytany pod koniec życia – zmarł w 1994 roku – o to, co by w nim zmienił, Tchelistcheff miał powiedzieć (cytuję z pamięci ): „Najwięcej czasu poświęciłem cabernet sauvignon, ale gdybym dostał drugie życie, zająłbym się pinot noir”.
Ja się okazuje, ówczesne marzenie jednego z odnowicieli amerykańskiego winiarstwa dziś podziela coraz więcej kalifornijskich producentów. Widać to zarówno w nowojorskich sklepach, gdzie regały z kalifornijskimi pinotami stają się coraz dłuższe, jak i w kinowym hicie Bezdroża, w którym miejsce wzgardzonego merlota zajmuje traktowana niemal jak święty Graal burgundzka odmiana.
Od słynnej paryskiej degustacji z 1976 roku wiadomo, że Kalifornia to doskonałe miejsce dla szczepów bordoskich, ale liczne próby adaptacji zimnolubnego pinot noir do ciepłych siedlisk Napa Valley nie przynosiły spodziewanych efektów. Chłodniejszych miejsc zaczęto szukać w położonych bardziej na północy rejonach wokół miasteczka Sonoma. Pierwsze krzewy pinot noir posadzono tam w 1953 roku za sprawą zafascynowanego Burgundią amerykańskiego dyplomaty, Jamesa Davida Zellerbacha. Kilka lat później założona przez niego winiarnia Hanzell Vineyards wypuściła na rynek pierwsze Pinoty z Sonomy. Poszukiwania optymalnych siedlisk trwały dalej i doprowadziły do tego, że w 1968 roku Joe Rochioli posadził pierwsze krzewy burgundzkiej odmiany w należącym do Sonoma County rejonie zwanym Russian River Valley. Ta rolnicza okolica zamieszkałą głównie przez pochodzących z Krymu rosyjskich uciekinierów wcześniej słynęła z upraw jabłek i gruszek, ale odkryta przez winiarzy, stała się ziemią obiecaną dla chardonnay i pinot noir. W 1983 roku „Dolina Rosyjskiej Rzeki” stała się oficjalną AVA – amerykańskim odpowiednikiem europejskich apelacji kontrolowanego pochodzenia. Amerykańskie regulacje są mniej rygorystyczne od europejskich i sprowadzają się w praktyce do geograficznego pochodzenia wina – sposoby winifikacji i odmiany winogron w ramach poszczególnych AVA nie podlegają kontroli.
Minęło kilka dekad i Pinoty sygnowane AVA Russian River Valley stały się obiektem kultu. Niestety opinie o ich wyjątkowości trudno było w Polsce zweryfikować, gdyż rzadko trafiają do naszych sklepów. Doskonała okazja trafiła się w tym roku. W ramach California Wine Festival odbyła się poprowadzona przez sommeliera Geoffa Krutha MS degustacja poświęcona tym winom. Do kieliszków trafiło pięć apelacyjnych Pinotów z rocznika 2013:
La Crema Green Valley 2013 – zdominowane przez czerwone owoce (wiśnie, truskawki), przenikliwe wino o wyraźnej kwasowości i średniej strukturze. Pochodzi z najzimniejszej podapelacji Russian River – Green Valley, która w 2003 roku uzyskał status osobnej AVA.
Landmark Rayhill Vineyard 2013 – wino z okolic Sebastopol Hills o delikatnych, dojrzałych owocowych aromatach (czereśnie, jagody), wyczuwalnej kwasowości i delikatnych garbnikach.
Benovia La Pommeraie Vineyard 2013 – położone w Laguna Ride winnica zrodziła wino o aromatach dojrzałych owoców, jesiennych liści, korzennych przypraw i mocnej strukturze.
Moshin Halo’s Hill 2013 – pochodzące z Santa Rosa Plains, mocno zbudowane wino, z wyczuwalną alkoholową końcówką i stłumionym owocem. Więcej w nim strukturalnej powagi niż owocowej świeżości.
Porter Creek Hillside Vineyard 2013 – aromatycznie wycofane, za to strukturalnie bardzo rozbudowane wino. Dobrze zintegrowane garbniki i długi owocowy finisz. Najpoważniejsze i najdroższe wino degustacji, powstało w regionie Middle Reach.
Zaprezentowane wina pochodziły z różnorodnych, jednak już dość dobrze zdefiniowanych podapelacji, co dobrze ilustruje zmianę mentalności miejscowych winiarzy. Widać, że przestali oni naśladować stylistykę burgundów i skupili się na zrozumieniu specyfiki siedlisk we własnej okolicy. Eksperymentują z różnorodnymi klonami pinot noir, coraz częściej winifikują grona wraz z szypułkami i zwracają baczniejszą uwagę na jakość beczek służących do starzenia wina.
Pokazane w Warszawie wina okazały na tyle interesujące i – mimo stylistycznej różnorodności – jednorodne, że świetnie zilustrowały stylistykę win Pinot Noir z Russian River Valley. Już teraz są to wina o dobrym, świeżym owocu, mocno zaznaczonej kwasowości, i delikatnych ale wyczuwalnych garbnikach. Beczka jest nienachalna, a alkohol dobrze wtopiony. Są to wina mniej spektakularne od mocno owocowych pinotów z Nowej Zelandii, mniej naznaczone beczką niż pinoty z RPA, ale mają w sobie owocową świeżość i pewien rodzaj odmianowej szczerości. Mnie się bardzo spodobały, z jednym małym zastrzeżeniem – są drogie! Zaprezentowane na degustacji butelki kosztują na stronach producentów 50 do 70 $. Za te pieniądze kupić już można poważne burgundzkie premiers crus i prawie wszystkie nieburgundzkie pinoty tego świata. Wybór należy jak zwykle do Was.
Degustowałem na zaproszenie California Wines Polska.