Potyczki z mitem
Od chwili narodzin we wrześniu 1999 r. wina z Quinta do Vale Meão skazane były na sukces. Winnice od pokoleń uznawano za jedne z najlepszych w dolinie Douro (do 1998 r. winogrona z tej quinty, czyli posiadłości stanowiły podstawę najsłynniejszego portugalskiego wina – Barca Velha), odpowiedzialny za winifikację Francisco Olazabal miał opinię genialnego enologa, a machina promocyjna Douro Boys nabierała rozpędu. Wiadomo było, że narodziła się gwiazda, ale niewielu przeczuwało narodziny mitu.
Pierwsze roczniki zachwyciły fachową prasę i w rodzimej Portugalii stały się obiektem uwielbienia i spekulacji – coraz trudniej było je kupić. Doszło do tego, że po kolejne roczniki Portugalczycy jeździli do Londynu i Berlina. Wina kupowano w ciemno i wierzono, że pięknie się zestarzeją. Mit Vale Meão szybko dotarł do Polski. Pamiętam wielu kolegów, którzy po powrocie z winiarskich podróży z zachwytem opowiadali o nowych rocznikach. Sam byłem pod wielkim wrażeniem 2004 i 2005, które w młodości zniewalały soczystym owocem i mocarną strukturą. Przychodzi jednak czas, kiedy trzeba się z mitem zmierzyć i powiedzieć – sprawdzam. Najlepszą do tego okazją jest pionowa degustacja, a taką zorganizował kilka dni temu importer Robert Mielżynski. Postawił przed nami nie tylko 6 ostatnich roczników flagowego Quinta do Vale Meão (drugie wino nazywa się Meandro), ale dodatkowo zaprosił ich twórcę – Francisco Olazabala.
Quinta do Vale Meão 2005 to wino z suchego, ale niezbyt gorącego rocznika. Małe zbiory dały bardzo skoncentrowane, wielopłaszczyznowe wino. Początkowo mocne aromaty czarnych owoców walczą o pierwszeństwo z nutami ziemisto-grafitowymi. Po kwadransie wyraźniejsze aromaty dymne i korzenne. Usta zwarte, wyraźnie kwasowe z dobrze wtopionymi taninami. Bardzo długie z wyraźnie zaznaczoną cytrusową kwasowością. Wino ciekawe, z wciąż dużym potencjałem starzenia, ale dość „mroczne”.
Vale Meão 2006 pochodzi z wyjątkowo gorącego, nawet jak na Portugalię, rocznika. Wino jest lekkie, zwiewne, owocowe. Po chwili dochodzi do głosu malinowa słodycz i aromat kwiatów. Usta są krągłe z delikatną kwasowością. Mało w nich powagi, a dużo lekkości. Wino bardzo smaczne, aromatyczne, radosne. Gotowe do picia.
Vale Meão 2007 z trudnego, wilgotnego rocznika. Wino aromatycznie zamknięte z bardzo dobrze zbudowaną, kwasową strukturą. Dobrzy wtopione taniny wyczuwalne w końcówce ust. Bardzo długie z dobrym potencjałem starzenia. Po kwadransie wyraźniejsze aromaty wędzonego dymu.
Vale Meão 2008 zdominowane jest tostowymi aromatami beczki. Pod nimi wyczuwalny słodki owoc. Usta dobrze zbudowane, soczyste, ale stosunkowo proste. Teraz zbyt przykryte beczką. Czekać i mieć nadzieję na dobrą integrację beczkowych nut.
Vale Meão 2009 i 2010 to wielki, przykryty beczką znak zapytania. Pierwsze ma zdecydowanie potężniejszą owocową strukturę i wyraźne taniny. Drugie pod beczkową osłoną skrywa delikatną, zwiewną niemal „burgundzką” strukturę. Oba, mimo bardzo wyraźnych różnic stylistycznych, zapowiadają się bardzo ciekawie. Czekać.
Quinta do Vale Meão to niewątpliwie wybitne wina. Degustacja pokazała, że to młody projekt i mam wrażenie, że Francisco Olazabal wciąż szuka właściwej drogi. W trudnym, wyjątkowo wilgotnym 2007 roku radykalnie zmienił proporcję touriga national i touriga franca w kupażu. Od rocznika 2008 wino starzone jest w inaczej wypalanych beczkach, które w młodości dają bardziej wyczuwalne tostowe aromaty, ale z czasem mniej ingerują w taniczną strukturę trunku. Ma to prowadzić – jak zapewniał Francisco – do większej elegancji. Głęboko pod beczkowymi aromatami schowane struktury dwóch ostatnich roczników zdają się ten kierunek potwierdzać. Jestem pewien, że następne roczniki znów nas zaskoczą, a ich różnorodna stylistyka postawi przed nami pytania o to, czego winie szukamy. A to przecież w tej zabawie najważniejsze.
Degustowałem na zaproszenie importera Roberta Mielżyńskiego.