Purple Heron Cinsault 2018
Paarl Valley Purple Heron Cinsault 2018
Chociaż moja słabość do win z RPA trwa od lat (by przypomnieć chociażby ten tekst), to zeszły rok nie był raczej powodem do dumy, jeśli chodzi chodzi o liczbę poświęconych im tekstów. Inna sprawa, że poza nielicznym wyjątkami (jak choćby ten czy ten), w ostatnich latach na polskim rynku niewiele dzieje się w tym temacie. Niemniej, w ramach noworocznych postanowień obiecuję poprawę, a pierwsza okazja nadarzyła się zupełnie przypadkowo – w czasie eksploracji nowości na półkach Lidla.
Wina oznaczone marką Purple Heron nie są nowością w tej sieci. Dość szeroką ich reprezentację (wszystkie butelkowane przez południowoafrykańskiego giganta – Paarl Valley Company) znaleźć można w Winnicy Lidla, a chenin blanc recenzował ostatnio Sławomir Sochaj. Samo cinsault nie pokazuje się jednak na półkach Lidla dość często. Sięgnąłem po nie tym chętniej, że poprzedni rocznik (2017) oceniany był dość dobrze.
I także w tym przypadku trudno mówić o rozczarowaniu. Wino ma sporo dojrzałego, soczystego owocu (wiśnia, jagody, maliny), któremu towarzyszą słodkie przyprawy i odrobina czarnego pieprzu. Dobrze zbudowane (14%), choć utrzymane w „miękkim”, pozbawionym wyraźnej taniny stylu, z delikatnie słodkawym zakończeniem. Trzyma się w bezpiecznej odległości od win półsłodkich – choć i takie znajdziecie pod tą marką. Jedynym zarzutem może być generalna anonimowość – sama konsumpcja będzie przyjemna, ale po opróżnieniu butelki raczej nie będziecie o nim pamiętać następnego dnia (26,99 zł). ♥♥♡
Źródło wina: zakup własny autora.