Przybysławice Pet Nat 2019
Zgodnie z naszymi zeszłorocznymi przewidywaniami popartymi styczniowym tekstem i materiałem wideo popularność pet-natów w Polsce stale rośnie. Choć w żaden sposób nie oznacza to zagrożenia dla prosecco czy win musujących powstających metodą tradycyjną, nie zmienia to faktu, że coraz częściej butelka mętnego musiaka ląduje nie tylko na stołach hipsterów, ale i tych, którzy wcześniej po tego rodzaju wina nie sięgali. Trendu nie przegapili polscy winiarze, którzy w tym roku już zaprezentowali lub za chwilę zaprezentują największą liczbę pet-natów w dotychczasowej historii polskiego winiarstwa. O niektórych już pisałem, inne dopiero zapowiadam, dziś zaś jedna z większych pozytywnych niespodzianek, jakie spotkały mnie w ostatnim czasie.
Położona pod Krakowem Winnica Przybysławice (dokładniej to południowy kraniec Jury Krakowsko-Częstochowskiej, w otulinie Ojcowskiego Parku Narodowego) pojawiła się na rynku bez większych zapowiedzi, za to od razu profesjonalnie podchodząc do sprawy – sprawny marketing widać było już na pierwszy rzut oka, posty reklamujące producenta pojawiły się i na Facebooku, i na Instagramie, nie wspominając o dobrze zaprojektowanej stronie internetowej. Za całym projektem stoi Marcin Litwa, który wiosną 2014 roku zasadził 1200 krzewów dość licznej grupy winorośli – m.in. hibernal, johanniter, seyval blanc, solaris, cabernet cortis, leon millot, marechal foch, rondo i regent. W 2019 roku (co zdarza się coraz częściej) zdecydował zaś o usunięciu czerwonych odmian leon millot i marechal foch jako mało perspektywicznych i zastąpieniu jej – co także symptomatyczne – odmianą souvignier gris.
Ta niewielka winnica (jej powierzchnia to zaledwie 0,3 ha) uprawiana jest w sposób ekologiczny, bez stosowania herbicydów, z minimalną ilością oprysków. Właściciel zarówno na stronie internetowej jak i butelce każdego wina podkreśla, że cała uprawa i zbiór owoców odbywają się w sposób ręczny, „w towarzystwie rodziny i przyjaciół”. Skoro już o butelkach mowa, warto zwrócić uwagę na etykiety – to chyba jedne z najlepszych projektów w ostatnim czasie. Moją uwagę przykuł zaś od razu pet-nat i to od niego rozpoczynam dzisiejszą recenzję.
Za Pet-Nat 2019 kryje się seyval blanc, odmiana, która nie od dziś uznawana jest za dobry wybór do produkcji win musujących i w tym przypadku potwierdza się to w 100%. Niesamowicie odświeżające, z aromatami młodego jabłka, skórki cytrynowej i niedojrzałej brzoskwini, zdecydowanie wytrawne i kwasowe. Wino jest mętne, na dnie butelki pozostaje sporo osadu, ale w końcu o to w tym wszystkim chodzi. Poziom satysfakcji i radości, jakie daje ten musiak, notuje najwyższe możliwe poziomy. Polecam choć warto się śpieszyć – wyprodukowano jedynie 200 butelek (45 zł). ♥♥♥♡
Sięgnąłem także po Johannitera 2019, który w jakiś sposób może uchodzić za nie-musującą i przefiltrowaną wersję poprzednika. Jest także lekki, pełny zielonego jabłka, cytrusów i moreli, ze sporą dozą akcentów ziołowych i wyraźną kwasowością (prawie 8 g/l przy praktycznie zerowym cukrze resztkowym). Świetnie odświeża, ale jest także dobrym kompanem do świeżej ryby czy zielonych szparagów (45 zł). ♥♥♥♡
Wina zamówić można bezpośrednio u producenta poprzez formularz dostawy (kliknij na link z ceną), dostępne są także w pełnym zestawie. Pet-nat będzie także dostępny w ofercie krakowskiego wine baru Chabry z poligonu, który opisywałem w ostatnim numerze Fermentu.
Źródło win: zakup własny autora.