Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Jak oni piją: Justyna Sobolewska

Komentarze
Justyna sobolewska. © Mikołaj Grynberg
Z Justyną Sobolewską, krytyczką literacką i redaktorką Polityki, rozmawia Maciej Świetlik  Pamiętasz swoje pierwsze doświadczenia z winem? Pierwszy był egri bikavér, jakieś lata osiemdziesiąte. Tańszych win nie piłam, nie byłam z kultury taniego wina kolorowego [owocowego – przyp. red.]. Na studiach piło się głównie wódkę, a jeśli wino, to właśnie bikavér. Potem, na początku lat dziewięćdziesiątych, pojawiły się kalifornijskie Carlo Rossi w pękatych butelkach, no i oczywiście Sophia. Czy wybór bikavéra był świadomy? Już wtedy wino bardziej cię pociągało niż mocniejsze trunki? Na studiach nie chodziło o smak, picie to był rodzaj sportu. Myślę, że podobne doświadczenia mieli obecni koneserzy wina. Wówczas Bieńczyk w swoich felietonach pisał o Sophii, do której też trzeba było Polaków przekonywać. Picie wina nie było czymś naturalnym. Edukacja zaczęła się dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Jeździliśmy wtedy do Bułgarii, gdzie Sophia z lokalną etykietą jest znacznie lepsza niż ta dostępna u nas.
Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!