Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Mirabelka i pietruszka

Komentarze

Zamieszczony tu parę dni temu żarcik pt. „Próbna matura” miał na celu rzucić na stół hasło: „notka degustacyjna”. Co zrobić z tym fantem, który my wszyscy degustujący, biorący siebie poważnie, fundujemy sobie i innym? Co zrobić z tymi dziesiątkami tysięcy opisów, które dzień w dzień pojawiają się w sieci, pismach, książkach? Co począć z tą daniną, składaną własnej pasji, poczuciu obowiązku, wierze, że się jest prawdziwym winomanem, zawodowcem jeśli nie oficjalnym, to przynajmniej zawodowcem własnego szaleństwa?

W życiu uparcie pijącego przychodzi chwila, kiedy czuje, że i on musi mieć kajecik, w którym unieśmiertelniać będzie swoje wrażenia i stawiać swoje punkty. Albo laptop, tablet czy inny iPod, czy cokolwiek, co przyjmie w swe bajty i ciekłe kryształy nasze wrażenia. Bo przecież wiadomo, że degustator biorący siebie poważnie, niczego nie wypije, jeśli tego nie zapisze. Wystarczy się rozejrzeć wokół: Bońkowski notuje, Prange notuje, Spurrier notuje, Robinson notuje, to ja też muszę.

Podstawowe narzędzia degustatora - kieliszek i laptop. © Joanna Cisłowska.

Podałem zatem w zeszłym tygodniu parę notek degustacyjnych z Decantera, dotyczących dwóch win (z Soave), gdyż uderzyło mnie przy ich lekturze, że nie tylko są kompletnie różne, choć dotyczą tej samej butelki, lecz także to, że są właściwie nieużyteczne. Chyba, że za użyteczne weźmie się komplementy: że dobrze zrobione, że impressive, very pretty itp. Albo spojrzy się na punkty.

Najbardziej, rzekłbym, zbędną częścią tych (i nie tylko tych) notek są opisy aromatów. Jeden degustator wyczuł w obu winach pietruszkę, inny wyczuł w obu winach gruszkę, raz w opisie tego samego wina pojawia się mirabelka, raz brzoskwinia, itd. Wiadomo, że każdy czuje nieco inaczej, zgodnie z własnymi doświadczeniami zmysłowymi, wiadomo też, że aromaty zmieniają się najbardziej, za parę miesięcy wino będzie pachniało całkiem inaczej. A poza tym, jak napisał kiedyś Hugh Johnson, wino nie jest sałatką owocową, by wyliczać wszystkie komponenty.

Notes z serii kultowych Moleskinów.

No ale. Pamiętamy, Rewolucja Parkerowska polegała także na tym, że Parker zmienił kompletnie styl notek dominujący we Francji ponad trzydzieści lat temu. Koniec z przysłowiowymi już „dziewczętami rozkwitającymi na wiosnę” i innymi podobnymi metaforami – dyrdymałami; przechodzimy na konkret. Przejrzałem bordoskie notki Parkera z lat 90, jeszcze sprzed błogosławionych narodzin win garażowych. Nieźle, jest całkiem nieźle, można pojąć, jakie jest wino, choć sprawę ułatwia dość prosta opozycja, stosowana do win bordoskich przez Parkera: albo wino jest chude, albo nie. Sporo oczywiście wymienionych aromatów, psu na buty w mej ocenie, lecz także parę słów o budowie wina, które dają jakieś o nim wyobrażenie. Później, gdy Parker się rozkochał w winach ciężkich, notki, mam wrażenie, straciły na spostrzegawczości; zachwyty nad intensywnym ciałem i aromatami stały się cokolwiek jednostajne (no ale i wina takie się stały – bardzo do siebie podobne).

Okey, Parker wygnał metafory poetyckie, thank you, Bob. Przyszły inne. Nie tylko te, dotyczące aromatów (bo przecież „mirabelka” i „pietruszka” to również metafory) lecz także te, którymi posługujemy się dla wypowiedzenia wrażeń bardziej ogólnych. Elegancki, mineralny (w decanterowskim panelu degustacyjnym w notkach Soave od cholery tego jest). Mineralny przede wszystkim. Nie będę do „mineralności” powracał w tym tekście. Wiadomo, że szafujemy tym określeniem jak odziedziczoną po wujku z Ameryki fortuną, beztrosko i rozrzutnie, często nie wiedząc, co mówimy. Takie syrah z Północy, czyż nie jest mineralne? Skoro tak bardzo pachnie grafitem i tuszem? Tyle, że wedle znawców to cecha odmianowa, syrah tak pachnie bez względu na typ gleby, łupki, żwir, otoczaki, wsio rawno. Podobnie sauvignon blanc ze swoimi nutami krzemiennymi – obecnymi na Północy bez względu na typ gleby. Zanim powiemy „mineralny”, powinniśmy sporo się naczytać, jak się wydaje. I wiedzieć, skąd wino pochodzi. W degustacji w ciemno możemy sobie strzelać mineralnością, głównie Panu Bogu w okno.

Strumień świadomości.

Ale nie chcę dzisiaj rzeczy komplikować, wracam do pytania o sens, czy o sensowność notki degustacyjnej. Do pytania: co jest sensowne, co jest pożyteczne, co jest trwałe? A propos, trwałe… przeczytajcie swoje notki sprzed 6 miesięcy na temat wina, które właśnie dzisiaj pijecie. Zrozumiecie czym jest trwałość. Puchem marnym mianowicie.

Pisząc z Bońkowskim Wojciechem „Wina Europy”, próbowaliśmy raczej mówić o stylu winiarza, gdyż to wydawało nam się, właśnie, trwalsze, niż opisy pojedynczych win. No ale to był przewodnik zakrojony na parę lat lektury, a nie sprawozdanie z degustacji. W dodatku styl stylem, ale przecież Chambertin, bez względu na winiarza, smakuje zawsze inaczej niż Clos de Bèze (mowa o burgundach), styl to jedno, a siedlisko to drugie, trzeba rzeczy dobrze wyważyć. No więc nie wiem. Nie bardzo wiem, co z tymi notkami.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Jacek Taranko

    Moje notesy puchną w szybkim tempie. I też mam dylemat… Chyba dodam jakieś zdjęcia, kredkami pokoloruję i wklejać będę etykiety-wtedy chociaż będą wyglądały na atrakcyjne i może w pokoleniach rodziny przetrwają jako dowód szaleństwa dziadka, pradziadka, etc.

  • Barolo

    Będę upierdliwy z tą malt whisky, ale na początku były wysiłki w stylu śliwki węgierki leżące na rozgrzanym podkładzie kolejowym lub przebudzona nastolatka leżąca w porannej rosie na łące kwietnej, potem był hardcore w stylu pyszna/paskudna, teraz jest ocena 1-10. I jak mówią znawcy: ma banglać.

  • Wojciech Bońkowski

    Notka degustacyjna jest podstawowym narzędziem świadomego picia wina, tak jak wywiad jest podstawym narzędziem pracy lekarza a szkic jest podstawą pracy malarskiej. Notka dyscyplinuje picie, wprowadza element analizy czyli myślenia. Nie wierzę w pogłębione picie na podstawie samej pamięci.

    Inna sprawa czy notki publikować i czemu to służy. No ale nic lepszego dotąd nie wymyślono. Próby zastąpienia notek na przykład liczbami zakończyły się cywilizacyjną katastrofą. Trzeba po prostu pisać lepsze notki, czyli zamiast strumienia świadomości kształtować je tak, żeby były komunikatywne dla tych co czytają.

  • Barolo

    Niby tak, ale jak zostało stwierdzone, każdy ma inną wrażliwość zmysłową: wzrok (daltoniści), węch (alergicy), smak (poparzeni kawą). Ja szybciej kupię wino za 90 pkt (od któregoś z Was, a nie od Parkera ;-) niż opisane w barwny sposób, bo np. żona podniosła poziom endorfin :-) Reasumując: mam już swoich guru, co nie znaczy, że nie musiałem sam wszystkiego przetestować.

  • Marcin Jagodziński

    Notki są trwałe, to wina są zmienne, nie mówiąc już o nas. Łatwo ośmieszyć rozbieranie bukietu na poszczególne składniki: części z nich nikt nie rozpozna poza opisującym, który akurat nawąchał się kumkwatów, część z kolei doczeka się innej interpretacji (jeden powie cytryna, a drugi limonka). Ale mimo wszystko, jeśli się ten kumkwat, czy cytrynę czuje, dlaczego mamy się powstrzymywać przed zapisem tej chwili? Bo wino nam gdzieś ucieknie za pół roku? Ucieknie albo nie, nie wiemy tego. Jeśli nie da się opisać w jego zmienności, to choć stopklatka pozostanie. Może większym problemem jest to, jak czytamy notki, a nie to, jak je piszemy?

  • Grzegorz

    Stworzenie jakiegokolwiek ‚szablonu’ do niczego nie prowadzi ,bo gdzie powstaną 3 notatki szblonowe od trzech osób ,będą najprawdopodobniej dwie lub trzy różne opinie i dwa-trzy różniące się opisy. Tak więc notki są raczej dla siebie.Dla właśnych porównań. Ewentualnie jako podpowiedź dla tych ,którzy odkryli w cudzych notatkach zbieżność ze swoimi odczuciami i teraz im zawierzają ślepo.Czyli tak jak pisze Barolo – znaleźć swojego „guru” i wtedy z cudzych notatek da się korzystać.
    Czy publikować ? Pewnie ,że tak -przynajmniej Ci ,którzy wiedzą o winie sporo mogą nakierować,nauczyć,podpowiedzieć coś innym. Można poeksperymentować z elementami jakie notatka powinna zawierać by była pomocna i jak to możliwe najbardziej ponadczasowa. Bo faktycznie opis aromatów czy tanin może być sporą zmyłką po miesiącach/latach.   

  • Łukasz Kuszela

    Notatki z decantera irytują mnie od dawna i czytam je jedynie dla jakiejś ogólnej orientacji o stylu danego wina, niektóre z nich ze swoją skromnością i bardzo ogólnymi określeniami, które można przypisać do wielu innych win, mają sens i dają jakieś pojęcie o winie tylko w panelach degustacyjnych, gdzie dowiem się czym się różni to wino od opisanych obok 100 innych, ale gdyby czytać niektóre z tych notek w oderwaniu od nazwy wina to niekoniecznie na to akurat wino one nakierują, np. takie coś: „Very good, steely structure – classic stuff; spot on. Serious fruit, confident, and sleek, taut and vibrant. Really very, very good”.
    Ostatnie słowa najlepsze.. dokładnie jak te „very pretty”. Pytanie czy mógłby to być opis rieslinga? Według mnie tak. Opis pochodzi z panelu Chablis Premier Cru 2008.

  • ;P

    Notatki, zwłaszcza czyjeś, dają jakieś ogólne wrażenie czego możemy się spodziewać w nieznanej butelce. Tak jak znajomość szczepu, regionu, producenta, parceli…. ale przecież i tak nie wiemy co w takiej butelce znajdziemy. Jeśli to zmienimy może okazać się, że picie wina nie jest już tak ciekawe.
    A tak BTW:”(…) czy cokolwiek, co przyjmie w swe bajty i ciekłe kryształy (…)” – ciekłe kryształy w domowych gadżetach raczej mają tendencję do rzygania bajtami niż do ich przyjmowania, no ale może za kilka lat się doczekamy.

  • Piotr Skoworodko

    Mnie, odkąd przestałem notować to dużo lepiej mi się degustuje ;-)
    Pozatym po zapełnieniu paru Moleskinów i niezliczonych karteluszków, stwierdziłem, że to bez sensu, dopóki ktoś nie stworzy programu, który by to katalogował, miał łatwą wyszukiwarkę i działał na Androidzie..  pierwszy taki program kupię, tak samo jak program do katalogowania zbiorów, jeszcze lepiej jakby był podłączony do elektronicznej wersji Win Europy.. romarzyłem się ;-)