Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

O grzesznych kucharzach

Komentarze

Byłam ostatnio w jednej z moich ulubionych warszawskich restauracji. Był to dzień, w którym pojawiło się nowe menu. Lubię miejsca, w których dania często się zmieniają, choćby i codziennie, a wybór nie jest za wielki. Mam wrażenie, że kucharz nie popada wtedy w rutynę, a rutyna to dla mnie wróg największy i stąd moje współczucie dla tych, którzy za kulisami restauracji wysmażają te same kotlety i kruszą fetopodobne sery na sałatę lodową od lat dla tej samej, niezmiennej karty.

Wygląd też jest ważny.

No więc pognałam na nowe menu. Usiadłam przy stoliku i zauważyłam coś, co zawsze mnie raduje. Zobaczyłam szefową kuchni (tak, to Wam już zawęża listę miejsc, jeśli właśnie bawicie się w zgadywanki), która razem z menadżerką wwąchiwała się w wina ustawione przed nią rzędem w kieliszkach, zapisywała coś pieczołowicie w komputerze, naradzała się, kręciła głową lub potakiwała z uznaniem. Tak! Tak właśnie powinno to wyglądać. Rutyna to wróg numer jeden, ale brak zainteresowania winami to dla mnie grzech kucharza nie do odkupienia, zwłaszcza w dobrej restauracji.

Kilka miesięcy temu miałam wielką przyjemność gotować z Jackiem Grochowiną. Nie dość, że uroczy, bezpretensjonalny człowiek, to jeszcze świetny nauczyciel. Cierpliwie tłumaczył uczestnikom minikursu, jak obezwładnić  i pokroić kalmara, co zrobić, żeby sarnina była delikatna jak mus, jak ułożyć wszystko na talerzu tak, żeby wyglądało jak w topowej restauracji. Moim zadaniem tego wieczora było przytachanie wina (a jakżeby inaczej) pasującego i niepasującego do dań, żebyśmy wszyscy mogli popróbować, podegustować i dojść do wniosków. Przednia zabawa, ale przecież Wy to wiecie!

Szef kuchni musi mieć siłę!

Ale wracając do początku… Powiem już może wreszcie, gdzie byłam… Opasły Tom – znacie? Jest nowe menu. Spróbowałam prawie wszystkiego, jest pysznie lub przepysznie (ten pstrąg!). Spróbowałam też różnych połączeń z winami, bo dziewczyny poczęstowały mnie tym i owym. Lubię to miejsce za jedzenie, kocham to miejsce za podejście do wina. Oczywiście nie jest to jedyna taka knajpa w Warszawie, jest więcej wspaniałych kucharzy znających się na tym, co dla mnie (i dla Was prawdopodobnie) najważniejsze. Jest też kilka oferujących ciekawe, gotowe menu degustacyjne z winami. To fantastyczna minilekcja, dla tych którzy raczkują w temacie. Może nie zawsze najtańsza, ale od czego są różne okazje do znalezienia w internecie?

Sama założyłam ze znajomymi kółko fanów jedzenia i wina i polujemy na ciekawe oferty, by móc wspólnie spróbować prawie wszystkiego z karty nie rujnując budżetu domowego. Jest i zabawa, i challenge dla kucharza, który musi obsłużyć 12 domorosłych krytyków kulinarno-winiarskich. To zdecydowanie moje ulubione wyjścia na miasto. I cieszy mnie, kiedy widzę wokół przy stolikach starych i młodych, odświętnie ubranych, degustujących dajmy na to… buraczane klasyki u Trzópka. Fajnie, że się odważyli, że próbują, szukają, potem coś pokombinują w domu, na święta może pojawi się na stole jakieś nowe danie, a zamiast wódki na urodzinach kieliszek wina.

Co Ty możesz zrobić dla kulinarnej edukacji Polaków?

Kucharze, wy też możecie pomóc nam w edukacji narodu! Myślcie o winach, kiedy gotujecie, pomóżcie kelnerom odpowiadać na pytania o białe wino idealne do steka (sic!). Wygląda to wciąż nienajlepiej, ale nie wszystko stracone. Jeszcze mamy wszyscy szansę na dostanie się do nieba.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.