Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Prawobrzeżne repasaże

Komentarze

Nowa klasyfikacja w Saint-Émilion to – oczywiście obok odbywającego się już winobrania – gorący temat w Bordeaux. Nie ma wątpliwości, że Saint-Émilion zbłaźniło się czy raczej potwierdziło swoje zbłaźnienie z 2006 r., gdy odwołało wyniki ówczesnej klasyfikacji. Wówczas z rankingu miało wypaść 13 posiadłości i cokolwiek o tym myśleć, trudno sądzić, że odbyło się to kompletnie przypadkowo; przeciwnie, tak niebywale istotnych decyzji nie podejmuje się ot tak.

Saint-Emilion
Nad Saint-Émilion się rozpogodziło. © Borrdeaux Undiscovered.

Obecnie rzucono na pożarcie ledwie dwie owieczki, mamy 21 châteaux więcej niż w 2006 r. Wszyscy poza owieczkami się cieszą, ewentualna wrzawa medialna szybko minie, a w Chinach za rok i tak będą patrzyli wyłącznie na to czy „classé”, czy nie „classé”. Najwyższy był czas; jeszcze 10 lat temu, gdy wina garażowe z Prawego Brzegu dobrze sobie radziły, można było nie być grand cru classé i jakoś sobie na wyżynach cenowych przebywać. W tej chwili nie być classé to już mieć nóż na gardle, jeśli chce się trzymać cenę, a i to może nie wystarczyć – rocznik 2011 nie sprzedaje się. Rynek spodziewał się obniżki cen rzędu 50% (tyle byłoby w sam raz, twierdzi „Revue du Vin de France”), tymczasem ceny spadły średnio – mowa o tych droższych posiadłościach – o 25%.

Aby otrzymać miano grand cru classé (GCC), trzeba było zdobyć odpowiednią ilość punktów. Sama degustacja ostatnich 10 roczników dawała 50% oceny; 20% stanowiła ocena renomy, kolejnych 20% charakterystyka posiadłości (topografia, jednorodność gleb). Ostatnich 10% – sposób prowadzenia posiadłości, tak z punktu widzenia uprawy, jak winifikacji. Trzeba było dostać w sumie 14 punktów na 20, by wedrzeć się do raju. W przypadku premier grand cru classé (PGCC), trzeba było otrzymać 16 pkt. na 20, przy czym degustacja dawała tylko 1/3 punktacji, a ocena renomy aż 35%. Ale, podobnie jak w wioślarstwie, były też repasaże. Wyniki zostały poddane pod osąd siedmiu ekspertów INAO (państwowej agencji zarządzającej apelacjami AOC), którzy mogli podnieść ocenę. Posiadłości były przepytywane, coś tam obiecywały (szczegółów nie znam, być może np. wybór najlepszych parcel pod pierwsze wino), w każdym razie aż 30 z nich repasaże się powiodły. W sumie do konkurencji w kategorii GCC stanęło 68 châteaux, a w kategorii PGCC – 28.

Chateau Figeac 2004
Idealne wino do figi z makiem.

Wyniki już skomentowano w artykule Wojtka i glosach do niego. Ogromnie żal mi Château Figeac, który ma za ostatnie roczniki świetne oceny, no ale ta sława! Opisywałem to kiedyś: świętej pamięci pana Manoncourta, który wyjmuje z szafy grube tomy i pokazuje mi w jednym oceny jego win, a w drugim listy do INAO z prośbą o nadanie Château Figeac wyższej rangi i odpowiedzi negatywne. Czytaliśmy każdą po kolei. Nic się nie zmieniło. Awansowały oczywiście wina wyżej cenione przez rynek, nowoczesne, bogate, a dla klasycznego Figeac figa z makiem. Tym bardziej trzeba dopingować właścicieli i modlić się, by nie sprzedali posiadłości, za którą różne holdingi proponują od lat ogromne pieniądze.

Pavie, cóż, istotnie dobre terroir, wina napakowane w młodości, zbiory bardzo późno, bardziej już rodzynek niż gron. Nie mogę się powstrzymać przed przypomnieniem słynnego zdania Clive’a Coatesa o roczniku 2003: „ten, kto sądzi, że to jest wino [wytrawne], powinien udać się do psychiatry”. No ale przed rokiem Bettane pił owo inkryminowane 2003 i się zachwycił; zachęcał z kolei do pójścia do psychiatry tych, którzy wino to w swoim czasie spostponowali.

Stephan von Neipperg
Stephan von Neipperg, jeden z największych wygranych nowej klasyfikacji. © Vignobles Neipperg.

Château Angélus, w stylu nieco podobnym, nie wywoływał w przeszłości tylu sporów, ale w Médoc by powiedzieli, że nie ma terroir. Na Prawym Brzegu to się nie liczy; Angelus leży dość nisko, podobnie jak Valandraud; klasyfikacja dowodzi czy ma dowieść, że winifikacja i odpowiednie prowadzenie uprawy mogą dać więcej niż terroir. Tym samym rewolucja Rollandowska, która wybuchła w latach 1990., doznała konsekracji.

Zwycięzców nowej klasyfikacji jest wielu. I Rolland, i Jean-Luc Thunevin – „wynalazca” garażowych win, i enolog Stéphane Derenoncourt wraz z hrabią Neippergiem (aż dwa wina hrabiego awansowały do PGCC, do tego kilka innych, w których Derenoncourt doradza). Szczegółową analizę odkładam na później. Thunevin z Valandraud obiecuje, że po awansie nie podwyższy cen swych win. Znakomicie, ale nam wsio rawno.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Sławek Chrzczonowicz

    Figeaca też mi szkoda. W ostatnich primeurach zachwycił. No trudno.