Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Na pustyni z manekinem i maczetą

Komentarze

Dziewczyna jest niewątpliwie piękna, ale to tylko wzmacnia poczucie niepokoju. Prowadzi wielkie amerykańskie auto, zagubiona gdzieś na pustyni. Słońce zachodzi za linią surowych wzgórz. Slumsy, porzucone samochody, lodówki, śmieci. Wszystko to przypomina atmosferę starych filmów Davida Lyncha. Monotonny głos z offu cedzi wyrwane z kontekstu zdania opowieści. – To było jak osiem lat na pustyni, ale teraz jesteśmy szczęśliwi. Prawda?

© Orin Swift

Orin Swift to marka zbudowana z niedopowiedzeń. Jej twórca, Dave Phinney nie pokazuje się zbyt często publicznie, nie do końca wiadomo gdzie robi swoje wina i skąd dokładnie bierze na nie winogrona. Wiadomo za to dokładnie jaki ma styl. Oriny to nasycone owocem wina o jedwabistej fakturze, idealnie wypolerowanych gabnikach, hedonistycznie pijalne, choć zazwyczaj też bardzo tęgie, z alkoholem przekraczającym często 15 proc.

Phinney pojechał w czasie studiów do Włoch, gdzie nauczył się pić wino. Wrócił do Kalifornii i w 1997 r. zatrudnił się u Roberta Mondaviego przy winobraniu. Szybko stwierdził, że jeśli ma tak ciężko zasuwać, lepiej robić to na własny rachunek. Rok później miał już własny projekt winiarski: dwie tony zinfandela i nazwę Orin Swift – od drugiego imienia ojca i panieńskiego nazwiska matki. Zdobył rozgłos opartym na zinfandelu kupażu The Prisoner z mroczną grafiką Goi „Więzień” na etykiecie, której reprodukcję dostał kiedyś od rodziców na gwiazdkę. Po kilku latach sprzedał markę i patent na to konkretne wino, przy czym w umowie zapisano, że Dave przez kolejne osiem lat nie będzie robił konkurencyjnych win z zinfandela. Kiedy minął okres karencji i Phinney mógł wreszcie znowu zrobić wino z najbardziej amerykańskiej z odmian, nazwał je 8 Years In The Desert, osiem lat na pustyni.

Każde z win Orin Swift ma swoją dopisaną historię – każda zawiera się w niepokojącej, przyciągającej uwagę etykiecie. Palermo ilustruje zdjęcie autorstwa Vincenta J. Musi’ego z National Geographic ukazujące zmumifikowanego dostojnika kościelnego ze słynnej krypty kapucynów w stolicy Sycylii. Inspirowany, jak twierdzi Dave, piosenką usłyszaną w radiu Mannequin zdobi fotografia kilkudziesięciu zdezelowanych damskich manekinów wykonana przez Grega Gormana. Machete to nawet nie jedna, a tuzin etykiet ze zdjęciami Caitlin Mitchell przedstawiającymi ciemnoskórą, półnagą modelkę z maczetą w dłoni, siedzącą/leżącą/stojącą obok starego białego cadillaca. Sesja powstała na wysypisku śmieci w Santa Helena. Dlaczego aż 12 etykiet? W końcu tyle flaszek mieści się w skrzynce…

We wrześniu 2016 roku Dave sprzedał markę Orin Swift rodzinie Gallo. 11 etykiet, roczna produkcja na poziomie 100 tys. skrzynek i tasting room w St. Helena w Napie. Żadnych winnic czy winiarni. Te Phinney zawsze przecież wynajmował. Częścią kontraktu jest sam winiarz, a właściwie jego praca. W zamian zyskał dostęp do niezliczonych upraw największej winiarskiej rodziny w Ameryce. Na szczęście Orin Swift to nie tylko marketing. Za przemyślaną strategią sprzedaży i oryginalnym opakowaniem idą intrygujące, charakterne wina, które właśnie trafiły do Polski.

Ale teraz jesteśmy szczęśliwi? Tak sądzę – powiedziała – tak sądzę…

Orin Swift Mannequin 2017 – Dojrzewające przez 9 miesięcy we francuskiej beczce (40 proc. nowej) chardonnay o dymno-owocowym aromacie z wyraźną nutą dębu. Na podniebieniu gęste, kremowe, skoncentrowane, z nutą wanilii. Całość jednak świetnie zrównoważona, elegancka, dopracowana w każdym szczególe. Kalifornijskie chardonnay na bogato, ale i z dużą winiarską kulturą i obyciem. Poważne wino (169 zł). ♥♥♥

Orin Swift Abstract 2017 – Grenache z dodatkiem syrah i petit sirah w iście południowo-rodańskim stylu. Wino pachnie cedrem i pudełkiem po cygarach, ale też świetnie dojrzałym, czerwonym owocem. Usta są soczyste, bogate, pełne pluszowego garbnika. Na podniebieniu pojawiają się akcenty ciemnej czereśni podbite nutą korzenną. Bardzo obfite, wypełniające usta, ale przy tym dosonale zrównoważone, niemęczcące wino (169 zł). ♥♥♥

Orin Swift Machete 2016 – Petit sirah to bardzo popularna w Kalifornii odmiana. Maczeta dojrzewała przez 10 miesięcy we francuskim dębie, przy czym 30 proc. beczek było zupełnie nowych. Wino ma mocno palony, tostowy atak, ale te „ogniowe” nuty szybko ulatniają się z kieliszka. Pozostaje zapach dojrzałych owoców. Na podniebieniu zdaje się być idealnie gładkie, o jedwabistej fakturze, obfite, tęgie i hedonistyczne. Jest w w nim i nuta jodowa, i śliwka, ciemna czereśnia, wiśnia. Garbnik doskonale ułożony, a w końcówce przyjemny ziołowy akcent (235 zł). ♥♥♥

Orin Swift 8 Years in the Dessert 2017 – Zinfandel z domieszką petit sirah i syrah dojrzewający 8 miesięcy w beczkach (30 proc. nowych) – potężny, jodowy, pachnący kriwstym mięsem i gorzką czekoladą z wiśniami i porzeczką. W ustach więcej typowych dla zina nut śliwkowych, ale też ujmująca, niemal malinowa słodycz. Także i tu można wyczuć w końcówce suszone zioła. Finał już bardzo mocny, zasilany przez 15,5 proc. alkoholu (229 zł). ♥♥♥

 

Orin Swift Napa Valley Palermo Cabernet Sauvignon 2016 – Intenysywny cab wzbogacony niewielkim dodatkiem merlota i cabernet franc, dojrzewający przez 10 miesięcy w baryłkach z francuskiego dębu (35 proc. nowych). Z początku sprawiający wrażenie przejrzałego, niemal ciężkiego, z pewnością zaś obfitego, z czasem nabiera subtelności zyskując nuty porzeczki, fiołków, wreszcie krwistej wołowiny. Na podniebieniu soczysty, pełen owocu, gęsty, z nutą czekolady, o niezwykle gładkich garbnikach i świetnej strukturze. To potężne, ale i ultra pijalne, świetnie zrównoważone wino (229 zł). ♥♥♥

Orin Swift Papillon 2016 – Opus magnum Dave’a – kupaż cabernet sauvignon, merlota, petit verdot, malbeka i cabernet franc dojrzewający 15 miesięcy we francuskich baryłkach (45 proc. nowych). Wino wciąż jeszcze twarde, taniczne, nieco jodowe, skalne. Pachnie pudełkiem po cygarach, suszonymi ziołami, papryką. Na podniebieniu znakomicie soczyste, garbnikowe, jak na standardy winiarza nieco szorstkie i alkoholowe (15,7 proc.). Z drugiej strony „Motyl” pozostaje bardzo soczysty i pełen owocu (porzeczki!). Duży potencjał starzenia (289 zł). ♥♥♥♡

Wina sprowadza do naszego kraju firma Gallo Polska, a dystrybuuje je Winkolekcja.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • (Blogger)

    Koncept i filozofia Orin Swift faktycznie opowieściowo-filmowa, natomiast wina jak Coppoli – much too much. Etykiety intrygujące, bliższe prawdzie byłyby jednak z wizerunkiem Hulka Hogana (wykluczając bardzo udane kupaże bordoskie).
    Szkoda, że WI nie zdecydowała się na zamieszczenie równolegle notek obu redaktorów, bo siedzący po mojej prawicy red. Bońkowski pisał obficie. I co, wszystko poszło jak krew w pustynny piach z filmu promo? Jestem pewny, że porównanie not byłoby bardzo pouczające.
    PS Chardonnay Vintage 2016.

    • Robert Borowski

      Etykiety tak koszmarne , że mógłby spokojnie konkurować z etykietami polskich win ;-)
      trochę w stylu Manfreda Krankla z Sine Qua Non.
      Rocznik 2016 najlepszy w historii ( kolejny !!) dla północno kalifornijskich cabernet sauvignon.
      Ja to chyba mam szczęście bo trafiam na wina kalifornijskie ( jedyny wyjątek to Saxum Bone Rock 2003)), które nie mają niczego w nadmiarze. Jak czytam po raz kolejny , że dla kogoś wino kalifornijskie jest przerośnięte i ma za dużo wszystkiego , to tak sie zastanawiam: ludzie co wy pijecie??
      PS.
      notki red. Bońkowskiego poszły tam gdzie znajdują się jego notki z zeszłorocznego wyjazdu study tour do Kalifornii ;-)

      • (Winicjatywa)

        Marek Hnatyk

        15,7% alkoholu w Cabernecie, 15% w Chardonnay to nie jest „przerośnięte”?

        • Wojciech Bońkowski MW

          Sam poziom alkoholu to nie jest argument, liczy się całokształt.
          Zresztą moje ostatnie wypite wino kalifornijskie – cabernet sauvignon z gorącego rocznika 1997 mialo 13,5%

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            Nie twierdzę że wszystkie wina kalifornijskie są takie – choćby recenzowane niedawno Lioco – ale jednak całokształt Orin Swift jest sformatowany całkowicie jednoznacznie na przerost.

          • Wojciech Bońkowski MW

            Być może, Orin Swift nie piłem.
            Chciałem tyko napisać że jeśli komuś się przerośnięty styl nie podoba to można poszukać win kalifornijskich w subtelniejszym stylu, wiele doskonałych cabernetów z starszych wielkich roczników (1994,1997,2001) ma z reguły poziomy alkoholu ok 13 %

        • Wojciech Bońkowski MW

          Eeee cienkusze. Ja tam się nie znam, ale Zdzisiek ze szwagrem niczego co ma mniej niż 40% do ust nie biorą. ;-)

    • (Winicjatywa)

      Robert Borowski

      Moje notki i oceny będą w Fermencie #9 dostępnym za 10 dni.

  • Etykiety znakomite. Przynajmniej mi się bardzo podobają:) A wina trudne. Przynajmniej kiedyś takie dla mnie były. Pite kilka lat temu padały pod własnym ciężarem. Bez energii, bez drive’u, przyjemności niewiele. W odróżnieniu od kilku innych win kalifornijskich:)

  • I jeszcze pozostaje tradycyjne pytanie za 100 punktów, gdzie można kupić te wina w cenach podanych w artykule. Bo na pewno nie w „firmie dystrybuującej”, która swoje koszty w przypadku tych win, szacuje na ok. 30-40 zł per butelka. Co rzecz jasna znajduje swoje odzwierciedlenie w ostatecznej cenie:)

    • (Winicjatywa)

      Jacek Piatkowski

      Przepraszamy za pomyłkę w opublikowanych cenach, już poprawiliśmy.