Morska rozkosz
Afrykańskie winiarstwo jest pełne romantycznych historii. Założyciele winiarni Meerlust – rodzina Huising – przybyli z odległej Holandii w poszukiwaniu lepszego życia. Czy krzewy winorośli przywieźli ze sobą w tobołkach? Czy mieli to lepiej zorganizowane, sadzonki podzielone szczepami, ułożone w skrzynkach? Już się tego nie dowiemy, ale w 1697 roku powstało tutaj pierwsze wino i powstaje do dziś. Od 1756 rękoma jednej rodziny – Myburghów. To dłużej niż wino robią dzisiejsi właściciele Château Margaux, Mouton i Pétrus razem wzięci.
Nie dowiemy się, jak było w XVIII wieku, ale dziś Meerlust to jeden z najbardziej prestiżowych adresów w RPA. Produkcją przez wiele lat zajmował się legendarny enolog Giorgio Dalla Cia (obecnie jego uczeń Chris Williams, znany też z win The Foundry). Od 1980, czyli pierwszego rocznika bordoskiej mieszanki Rubicon, aż do dziś trwa prysznic nagród, gwiazdek Plattera i punktów Parkera.
Przez kilka lat wina Meerlust dostępne były w ofercie Roberta Mielżyńskiego. Obecnie trafiły do portfolio afrykańskiego specjalisty – South Wine. Degustacja Meerlusta w zeszłym tygodniu potwierdziła doskonałą formę producenta. Chardonnay 2010 (jedyne powstające tu wino białe) było burgundzko bogate, ale świeżo-słone i bardzo dobrze wyważone; ambitne, ciężkie, poważne, warte dobrego burgunda premier cru (119 zł, obecnie w South Wine dostępny rocznik 2009). Pinot Noir 2010 (jedno z dwóch pierwszych w historii RPA win z Pinot Noir) był tylko trochę beczkowy, napięty, na razie trochę za kwaśny, choć obudził się przy doskonałej kolacji szefa kuchni Amber Room – Roberta Skubisza.
Ciekawą parą okazały się Merlot 2008 (119 zł) i Cabernet Sauvignon 2009 (119 zł). Przy całej modzie w RPA na takie szczepy jak Syrah czy Pinot Noir, to jednak odmiany bordoskie rodziły dotąd najbardziej prestiżowe wina z tego kraju. Cabernet Meerlust jest bardzo bogaty, typowe nuty kredowe skrywa pod opasłym wręcz ciałem; bardziej podobał mi się Merlot (zawiera 15% Cabernet Franc i to jest dobry pomysł), świeższy, porzeczkowo-grafitowy, gęsty, ale rześki.
No i Rubicon 2007, chorąży Meerlusta, 74% Cabernet, 15% Merlota i 11% Cabernet Franc, paradoksalnie świeższe, eleganckie, mniej beczkowe, bardziej owocowe niż dwa poprzednie, diamentowe, ziarniste, nieco mentolowe (149 zł). Wino luksusowe, ambitne i świetnie radzące sobie z własnymi ambicjami, jak wszystko w Meerlust. W końcu robią to od 320 lat.
Degustowałem i wieczerzałem na zaproszenie importera South Wine.