Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Moja ziemia obiecana

Komentarze

Łódź. Ziemia obiecana. Szkoła filmowa. Piotrkowska. MS2 . Manufaktura. RTS myśli że Żabka to zoologiczny, a ŁKS gotuje ryż w czajniku. Kiedyś centrum przemysłu włókienniczego, dziś centrum – dla wielu tajemniczego skrótu – BPO.  Nie zamieniłbym tego miasta na żadne inne, choć kontrasty są tu wyraźniejsze niż gdziekolwiek indziej. Także winiarskie. Na całe szczęście będę zajmował się tylko nimi – choć w możliwie szerokim ujęciu.

Wydaje się, że rynek winiarski w Łodzi to miniatura rynku winiarskiego w Polsce. Duży, z potencjałem i przyszłością ale chwilowo wciąż mało zagospodarowany, wciąż wymagający nauki, wciąż przypadkowy i mocno chaotyczny. Ale ważne jest co innego – obecność wielu pasjonatów, prawdziwych miłośników wina i coraz większej rzeszy czytelników Winicjatywy. Z taką grupą może być tylko lepiej.

ul. Piotrkowska © Polska.pl

Jak było na początku? Pomijając pierwsze wina kupowane ze znajomymi na imprezy – Andrzej Strzelczyk kupował Kadarkę, ja białe Fresco, na poważnie łódzka przygoda zaczęła się od… Teofilowa. W tej dzielnicy mieszkaniowej, znacznie oddalonej od centrum miasta i absolutnie nie kojarzącej się z winem (chyba że wspominanym Fresco) działały Winnice Świata.  Było to dla mnie – wówczas całkowitego laika – miejsce wyjątkowe. O jego wyjątkowości świadczyły nie tylko starannie dobrane wina (nie było tam przypadkowych butelek) czy sala degustacyjna na piętrze z działającym tam w trzeci czwartek miesiąca Klubem Miłośników Wina (do którego przynależność znaczyła dla mnie więcej niż jakakolwiek karta VIP) ale przede wszystkim ludzie. Pan Maciej był (i jest) osobą o wiedzy absolutnej, który na mruczane pod nosem „yyyyyyy” (będące odpowiedzią na pytanie „jakiego wina Państwo szukają”) potrafił nie tylko dobrać idealną butelkę, ale jeszcze opowiedzieć jego historię w taki sposób, że błyskawicznie wracało się po kolejną. Winnice Świata były absolutnie modelowym przykładem jak nauczyć ludzi miłości do wina, chęci jego nieustannego poznawania bez popadania w banał lub zjawisko które określam mianem „ą – ę”. Na degustacjach pojawiali się mali importerzy, często sami winiarze i były to zawsze bardzo udane wieczory. Takich miejsc bez zadęcia często brakuje mi teraz. Brakuje mi też samych Winnic Świata w tamtej wersji – niestety sklep zmuszony był opuścić wcześniejszą lokalizację i choć teraz znajduje się w centrum, nie ma tam już warunków do szerszych spotkań

Niezapomniane łódzkie szato Partner Center.

Miejscem, które wspominam dobrze był także sklep należący do łódzkiego importera – Partner Center, a mieszczący się w mocno (łagodnie mówiąc) zaniedbanej dawnej manufakturze bawełnianej Gampe i Albrechta.  Gdy przychodziły wiosenne roztopy z trudem udawało się tam podjechać i zawsze istniało zagrożenie, że po zatrzymaniu nie ruszymy już dalej. W środku panował specyficzny mikroklimat i choć wielu na niego narzekało, ja go lubiłem. Czułem się jak w starej, dobrej piwnicy a smak zakupionego tam Ruffino Chianti Classico Ducale Oro 1997 pamiętam do dziś. Tej manufaktury już nie ma, wyburzono ją pod budowę 138 galerii handlowej, a sklep firmowy przeniósł się na samą Piotrkowską i stracił dawny urok.

Były też złe wspomnienia. Degustacja win morawskich, zorganizowana przez Winnice Francji (ciekawe, prawda?) w Łódzkim Domu Kultury wywołała taką traumę, że pierwszy raz popełniłem publicznie tekst dotyczący tego tematu. Choć same wina były niezłe (czy jak określamy teraz – pijalne), to opary absurdu wyziewające z każdego zakamarka sali z uwzględnieniem osoby właściciela oraz nieśmiertelne paluszki słone na stolikach, przywoływały raczej plan filmowy „Misia” niż realia roku 2008.

A jak jest teraz? O tym właśnie będę pisał. O sklepach, winebarach, restauracjach, knajpach i bistrach, gdzie można napić się dobrego wina nie będąc narażonym na utratę połowy pensji lub ryzyko niestrawności przez resztę wieczoru. Będę wskazywał te dobre, ale i piętnował te złe. Mam nauczkę po wspominanej degustacji by nie przymykać oka na nieprofesjonalność, nie akceptować bylejakości, nie godzić się na amatorszczyznę. Nie ukrywam – będzie mocno subiektywnie. Ale i tak ostateczna ocena należeć będzie do Czytających. Do tego zresztą gorąco zachęcam. A jeśli pojawią się jakiekolwiek sugestie dotyczące miejsc wartych lub niewartych odwiedzin – dajcie znać.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Mateusz Papiernik

    Jakby to ładnie ująć… witaj Maćku :) Nareszcie Łódź nie będzie zapomnianym brzydkim kaczątkiem na mapie winiarskiej prasy. :)

  • Andrzej Strzelczyk

    Maciek, ja do dziś pijam czasem Kadarki ;)
    …może trochę inne niż kiedyś, ale…

    • Mateusz Papiernik

      Andrzej Strzelczyk

      Trochę inne… :)))))))))))))

    • Maciej Nowicki

      Andrzej Strzelczyk

      Fakt :) Próbowałbym znaleźć aktualnie jakieś białe półsłodkie wina z Włoch które czasami mi się trafia ale…może to być naciągane :)

  • Katarinal78

    Gratulacje Maćku,juz czekam z niecierpliwością na następne artykuły.Pozdrawiam serdecznie!!!

    • Maciej Nowicki

      Katarinal78

      Dziękuję za dobre słowo będę się starał nie zawieść!
      Pozdrawiam :)

  • Łukasz Kuszela

    :)) ale wspomnienia… akurat podczas mojej pierwszej wizyty w Łodzi (2008) upływał mój pierwszy rok interesowania się winem, pamiętam, że trafiłem na sklep Pinot (odbijało się trochę w bok od Piotrkowskiej), nie pamiętam czy wyszedłem stamtąd z jakąś butelką ale wbił mi się w głowę wieloryb z etykiety Pinotage Southern Right, ciekawe czy sklep jeszcze istnieje i czy nadal mają to wino w ofercie?
    zaglądałem po drodze do wszystkich miejsc z winem więc do Winnic Francji też zajrzałem, rozbawiły mnie bordoskie grand cru przykryte..folią, chyba jako ochrona przed kurzem?;) a ten wpis z forum „gazety” o tamtejszej degustacji i „panie inżynierze” pamiętam do dziś :)
    wycieczkę skończyłem w Manufakturze w La Passion du Vin gdzie chyba pierwszy raz próbowałem wino z Alzacji, był to rozlewany tam na kieliszki
    Pierre Sparr Riesling Réserve
    kolejny raz byłem w Łodzi w 2009 i wtedy nabyłem Rieslinga 2008 z Winnic Jaworek w sklepie Dobre Wina, aa! do dzisiaj nie otwarty.. mam nadzieję że jeszcze żyje :)

    • Mateusz Papiernik

      Łukasz Kuszela

      Pinot dalej istnieje i ma się dobrze – lecz czy butelka jest, nie wiem :) Mnie u nich zawsze wzrok w stronę whisky dryfuje. Riesling pewnie żyć będzie, ostatnio z Maćkiem ten rocznik Pinot Noira od Jaworka i trzymał się zacnie :)

    • Maciej Nowicki

      Łukasz Kuszela

      Sklep Pinot żyje nadal, choć bardziej w kierunku whisky podaża…niemniej bez obaw – jest na trasie odwiedzin :)

      Nie istnieje już LPDV (generalnie, nie tylko w Łodzi) – i z tego akrat należy się cieszyć – powiedzieć że ceny były oderwane od rzeczywistości to jak nic nie powiedzieć…niemniej żałuje samego miejsca – to był świetny projekt wnętrza, dbałość o detale – wszystko skuto do gołych ścian żeby mógł powstać tam „twór” jakim jest Brovar du Brasil.

      Ten Riesling żyje napewno, żyje wszystko z rocznika 2008 od Jaworka, a za każdym razem byłem pewien obaw – i przy Rieslingu i przy Chardonnay i przy wspominanym Pinot Noir :) Na swoją kolejkę czeka już tylko Acolon – zobaczymy co z tego będzie…

      A sam sklep Dobre Wina to właśnie Partner Center wspominany w tekście.

      O Winnicach Francji jest tyle wspomnień że będzie trzeba kiedyś zebrać je raz jeszcze…pamiętam ich sklep w Galerii Łódzkiej, na wystawie pręzyła się butelka szamapana Jackowiak-Rondeau, o której co roku pisała jedna z łódzkich gazet, a on przez te wszystkie lata „dojrzewał” sobie na wystawie, stosownie podgrzewany oświetleniem – jak na prawdziwefo szampana przystało!

      Pozdrawiam serdecznie!  

      • Łukasz Kuszela

        Maciej Nowicki

        tak, byłem właśnie w Galerii Łódzkiej, chyba poziom minus1, a i pamiętam jak z tamtejszą panią krótko pogadalem o winie i tak się nakręciła że poleciała do empiku obok po swój pierwszy numer Magazynu Wino haha:)) ciekawe..

        • Mateusz Papiernik

          Łukasz Kuszela

          Mam z WF wspomnienia nieco późniejsze niż Wasze, bo z 2010, ale równie abstrakcyjne. :)

  • Ducale

    Dopiero teraz zauważyłem debiut :) , fajnie i sentymentalnie trochę – to a propos nieistniejącego Składu Alkoholi na Politechniki 5 ..