Rycerz Chartron
Kilka dopowiedzeń do tekstu Wojtka o tej świetnej, corocznej degustacji Mielżyńskiego (uwzględniającej także, co nieocenione, starsze roczniki, i otwartej nie tylko dla dziennikarzy, lecz także (wieczorem) dla wszystkich.
Moje wrażenie są podobne. Przy czym:
– za wino białe o najlepszym stosunku jakości do ceny uważam Hautes Côtes de Beaune 2010 Chartrona (świetny rocznik w Burgundii dla obu kolorów), producenta, który w ostatnich latach doszlusował do burgundzkiej szpicy (w sklepie 69 zł). Winem dnia było dla mnie jego Chevalier-Montrachet Clos des Chevaliers 2011.
– wreszcie zaczęły mi się podobać wina z Château Kirwan; powiedzmy szczerze, posiadłość nie ma nadzwyczajnego terroir w porównaniu z kilku innymi zamkami w Margaux i trzeba uważnej pracy, tak na winnicy, jak w piwnicy, by ujawnić charakter tej apelacji. Nowemu dyrektorowi technicznemu Philippe’owi Delfautowi to się udało. Miałem ogromny kłopot z winami z Kirwan, gdy doradzał tam Michel Rolland; od roku 2008 pojawili się medokańscy klasycy w doradzaniu, panowie Boissenot, i wina – dla mnie – od razu stały się lepsze (co oczywiście nie jest tylko ich zasługą, lecz zasługą całego zespołu). Mnie 2009 – wino bardzo dobre, ale zbyt barokowe – nie smakowało tak, jak świetny 2010, pełen energii mimo obfitej materii. Najlepsze wino bordoskie dnia.
Château Phélan-Ségur (tu z kolei nastąpiła zmiana odwrotna, Boissenotów zastąpił Rolland) na razie szuka swej nowej drogi; wielkie inwestycje (m.in. wprowadzenie lasera do selekcji gron) w trudnym 2011 zaowocowały winem dobrej klasy. Ogólnie widać kompletną zmianę profilu, przejście do win łatwiejszych, szybciej dojrzewających, co zapewne wiąże się z z łapą Rollanda (którego nie należy jednak demonizować). W każdym razie w tej chwili to nie jest moja bordoska bajka (podobnie jak prezentowany pomerol Vray Croix de Gay) i cieszę się, że w sklepie Mielżyńskiego są inne, prawdziwe bordoskie (no, ale ceny) wielkości: w tym Domaine de Chevalier i Pontet-Canet, czyli château, które zrobiło największą karierą w ostatniej dekadzie (i ogromnie w związku z tym zdrożało).
– co do roczników, widzę coraz wyraźniej wyższość legendarnego rocznika 2010 nad legendarnym rocznikiem 2009. No ale, jak to się powiada w Bordeaux, najlepszym rocznikiem jest ten jeszcze niesprzedany.
– podobnie jak Wojtkowi bardzo dobrze (różnica była taka, że ja się kontrolowałem) wchodziły mi wina Marion, w tym Amarone, których nie mam zwyczaju normalnie pić. Ale te były świetne, żywa rtęć. 2004 – kapitalny.
Tym słowem na razie kończę, bo szykuję swoją drużynę na wieczorny mecz. W ataku Rycerz Chartron.Degustowałem i jadłem na zaproszenie importera Roberta Mielżyńskiego.