Marselan – skazany na sukces
Zmiany klimatyczne są faktem. Niezależnie, czy przyczynił się do tego człowiek – a tu jestem raczej sceptyczny – czy też nie, z całą pewnością jest cieplej. Pamiętam rozmowę z alzackim winiarzem Rénem Muré, którego riesling z Clos Saint-Landelin miał (bodaj w 2004 r.) 17% potencjalnego alkoholu. Próbowałem merlotów z Prawego Brzegu, które sięgały (w 2010) 15% alkoholu, przecząc jakimkolwiek naszym wyobrażeniom o elegancji i stonowaniu win z Bordeaux. Nie jest wykluczone, że wszelkie nasze, winiarskich krytyków, stereotypy i wyuczone pewniki wkrótce trafi szlag. Jeżeli zmiany będą postępować, a wielu naukowców mówi wręcz o ich przyspieszeniu, to granice siedlisk, apelacji i stref również w trybie przyspieszonym pójdą do kosza i być może za lat parędziesiąt o Margaux nie będą uczyć na WSET, tylko na fakultetach z historii wina. Nie mamy na to wpływu, a smutną perspektywę nasadzeń monastrella i garnachy w Saint-Émilion może nam osłodzić wizja pięknie dojrzewającego w Miękini pinot noir.
Zachodzą natomiast w europejskich winnicach inne zmiany, na które jak najbardziej winiarze mają wpływ, wręcz sami je powodują. Myślę tu o nowych, wchodzących do poważnych nasadzeń, winnych szczepach, które mają realną szansę poważnie zmienić winiarski krajobraz Europy. Tym bardziej, że nie są to jak niegdyś odmiany hybrydowe, których główną zaletą była odporność, a jakość gron schodziła na plan drugi. Obecnie doświadczenia z nowymi krzyżówkami służą przede wszystkim poszukiwaniu odmian lepszych, mogących dać wina najwyższej jakości.
Jednym z takich nowych szczepów jest marselan, zdobywający coraz większą popularność na południu Francji. Ta bardzo ciekawa odmiana powstała w 1961 roku na Uniwersytecie w Montpellier jako krzyżówka cabernet sauvignon i grenache. Ampelograf Paul Truel chciał stworzyć grona łączące odporność na ciepło i suszę, charakteryzującą grenache, z siłą i elegancją cabernet. I to połączenie udało się nadspodziewanie dobrze. Choć początkowo zarzucono dalsze prace, gdyż uzyskiwane wydajności nie były zbyt obiecujące, to lata 90. stały się początkiem szybkiej ekspansji marselan w Dolinie Rodanu, Prowansji i Langwedocji.
Marselan okazał się szczepem bardzo odpornym na szarą pleśń i mączniaka, a także na inne choroby i szkodniki. Doskonale znosi również gorący i suchy klimat. Najlepiej czuje się na glebach jałowych, niezbyt urodzajnych, o dobrym drenażu. Wydajności istotnie nie są zbyt imponujące, ale struktura win jest bardzo dobra: z wyraźnymi taninami, za to bez goryczki, tak często przeszkadzającej w garbnikowych winach. Mariaż pijalności grenache ze strukturą caberneta naprawdę się udał. Wina są żywe, świeże, owocowe z aromatami porzeczek, jagód, malin, śliwek, wiśni, z nutami przypraw, pieprzu i lukrecji.
Początkowo dodawany tylko do kupaży, marselan coraz częściej służy do produkcji win jednoszczepowych, na razie głównie klasyfikowanych jako regionalne. Jest dopuszczony w kupażach w apelacjach rodańskich: Côtes du Rhône, Costières de Nîmes, Grignan (dawne Coteaux du Tricastin), Côtes du Vivarais, Lubéron i Ventoux. Ciekawe wina znaleźć można w Brazylii i Chinach. Słowem, nastąpiła prawdziwa moda na marselan, o czym świadczy też powierzchnia upraw, która wzrosła w ciągu ostatnich dziesięciu lat z 470 do ponad 3 tys. ha. Obecnie jest to jedna trzecia powierzchni nasadzeń mourvèdre i ponad połowa upraw malbeca we Francji, przy czym nadal szybko rośnie. Jeżeli w dodatku potwierdzi się spodziewany potencjał dojrzewania, a na to trzeba trochę poczekać, może się okazać, że za 30, 40 lat bordoski winiarz zapytany o caberneta, wzruszy ramionami i zapyta: „A co to takiego?”.