Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Marcin Meller: piję eklektycznie

Komentarze
Z Marcinem Mellerem rozmawia Paweł Bravo
© Anna Dziewit-Meller
Kiedy miałeś wino w ustach po raz pierwszy? Oczywiście podpiłem u rodziców, to musiała być pierwsza klasa podstawówki. Wydało mi się ohydne, nie rozumiałem, po co rodzice to piją. A potem w liceum, to musiała być jakaś Sophia, pewnie Blanc de Blancs. Przez pierwsze lata piłem właściwie tylko białe wina. Tata francuskim zwyczajem podawał mi do obiadu rozcieńczone, ale czerwone mi nie podchodziło. Do czerwonego przekonałem się dopiero, dobiegając trzydziestki. Miałeś świadomość, że te wszystkie Sophie, które pijemy, to produkt drugiej kategorii? Bardzo mi tamta Sophia pasowała. Jak w tym powiedzeniu: Jakie lubisz wino? Smaczne. A kiedy zacząłeś sobie zdawać sprawę, że to wszystko nie jest obojętne, że istnieją tysięczne smaki i niuanse? Pod koniec lat 90. mój kolega zaczął sprowadzać wina z Chile. To były wina, które w dzisiejszych warunkach kosztowałyby trzydzieści parę złotych, co wtedy wydawało mi się ceną zdecydowanie wygórowaną. Sprzedawał mi je jednak znacznie taniej, więc mogłem sobie na nie pozwolić. Otworzyły mnie na nową gamę smaków. Prawdziwym przełomem był jednak film Bezdroża. Zobaczyłem piękno winiarskiego świata. Film sprawił, że obkupiłem się książkami i zacząłem się nieco kształcić. Kupowałem już bardziej świadomie, wysnobowałem się wzorem głównego bohatera na pinot noir, który pozostał moim ulubionym szczepem do dzisiaj. Chociaż w domu pijemy eklektycznie. Zresztą smak się zmienia z upływem czasu. Kiedy odkryłem primitivo, to ładnych parę lat się nim zachwycałem, ale ostatnio z przykrością stwierdzam, że przestaje mi smakować. Lubię cahors. Lubię gruzińskie saperavi. Oboje z żoną mamy słabość do win, które walą klepiskiem, toteż bardzo cenię sprzedawców, którzy wiedzą, o co chodzi, kiedy mówię, że szukam klepiska. Ostatnio ktoś mi sprzedał takie chinon.
Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!