#Ludzie: Sławek Komiński
Sławek Komiński
Ur. 1976. Z wykształcenia socjolog (dyplom na UAM). Chwilę później, na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu ukończył studia podyplomowe na kierunku „Zarządzania marketingowego na rynku B2B”.Jakby tego było mało postanowił dla dopełnienia całości zrobić dylpom MBA w Wielkopolskiej Szkole Biznesu przy Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu i Nottingham Trent University. To taki Master of Wine, tylko bardziej biznesowy. 12 lat życia zawodowego poświęcił branży interaktywnej i budowaniu firmy One-2-One. Pod koniec 2010 r. przeszedł na swoje – swoje wina, rzecz jasna. Pewnie stąd nazwa firmy – MineWine (zał. 2009). Nie tak dawno wrócił do świata internetu i nowych technologii, ale z wina nie zamierza zrezygnować nigdy.
Dlaczego wino?
Bo wino jest spotkaniem, rozmową, odkrywaniem tajemnicy, przygodą… A poza sferą zmysłową i duchową, dlatego, że wciąż nie tracę nadziei na zrobienie z niego fajnego „kawałka biznesu” :-)
Mój ulubiony region winiarski to…
Katalonia, ale nie jako DO Catalunya, ale region administracyjny. A ten mieści w sobie wielką różnorodność apelacji, takich jak choćby Priorat i Penedès, Terra Alta czy Costers del Segre.
Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…
Riesling.
Na co dzień piję wino…
To zależy od okoliczności: dnia, pogody, nastroju, potrawy. Mam kilka(naście) swoich ulubionych „codziennych” win, ale trudno wskazać jakąś konkretną butelkę.
Wino, które zmieniło moje życie, to…
Château Belá Riesling, a więc słowackie terroir w interpretacji niemieckiego mistrza Egona Müllera, wypite wiele lat temu na warsztatach u Jurka Kruka.
Najwięcej wydałem na butelkę…
Cytując docenta Furmana: „Ech, nieważne… Napijmy się!” ;-)
Wino i jedzenie – warto łączyć?
Jasne! To jeden z głównych powodów istnienia wina.
Najtrudniejsze w winie jest…
W samym winie nie doszukiwałbym się niczego trudnego, jest po to, żeby się nim cieszyć. To ludzie twierdzący, że wiedzą o winie więcej niż inni, piętrzą przed tymi drugimi trudności.
Butelka, o której marzę…
Nie ma takiej. Moje dotychczas niespełnione marzenie winiarski, to wyjazd do Bordeaux i degustacja jednej z legend jak Yquem czy Lafite. Myślę, że taka wizyta zbliży mnie do udzielenia bardziej precyzyjnej odpowiedzi.
Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…
Ludzie piszący o winie w ogóle nadużywają słów. Często odnoszę wrażenie, że owo używanie słów jest tylko sposobem na wyrażenie oceny autora, nie zaś przybliżeniem wina czytelnikom.
Przyszłość wina to…
Z jednej strony dzisiejsi klienci dyskontów i sklepów wielkopowierzchniowych, którzy – mam taką nadzieję – z czasem zaczną poszukiwać czegoś więcej. Z drugiej zaś strony, stawiam na ludzi z wiedzą i doświadczeniem, trendsetterów, którzy będą poprzez swoją działalność budowali pozytywną świadomość wina w tej szerokiej grupie potencjalnych odbiorców.