#Ludzie: Mariusz Boguszewski
Mariusz Boguszewski
Z wykształcenia inżynier materiałowy, z zawodu grafik komputerowy, z zamiłowania winny bloger na Pisane winem, który pisze tylko po to, żeby nie stracić kontaktu z językiem polskim.
Dlaczego wino?
Zaczęło się od wizyty w sklepie, w którym żona chciała kupić mi whisky. Okazało się, że organizują tam również degustacje wina. Zostałem zaproszony, spróbowałem i zapomniałem o whisky. Od niemal czterech lat w zasadzie piję tylko wina i dzięki temu mam niewyczerpalne źródło tematów dla swych „wypracowań”.
Mój ulubiony region winiarski to…
Piemont. Wina ze szczepu Barbera były jednymi z pierwszych, które naprawdę polubiłem. Teraz zachwycam się Nebbiolo. Jedyne wina, na które nie żałuję pieniędzy.
Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…
Chciałbym być skromnym elementem kupażu, który w tle potrafi wpłynąć na charakter całego wina, ale obawiam się, że jestem tylko poprawnym międzynarodowym szczepem uprawianym powszechnie, jak Ziemia długa i szeroka.
Na co dzień piję wino…
Niestety, nie piję wina codziennie, ale w moim ursynowskim sąsiedztwie mam zarówno dostęp do win z dwóch najpopularniejszych dyskontów, kilku sklepów specjalistycznych, jak i kultowego w pewnych kręgach Leclerka. Dokładnych obliczeń nie robiłem, ale wydaje mi się, ze mój przedział cenowy to 35–50 zł. Jako żądny wiedzy nowicjusz rzadko sięgam dwa razy po tę samą etykietę.
Wino, które zmieniło moje życie…
Żadne konkretne, ale przełomem była degustacja najlepszych Barolo i Barbaresco, zorganizowana zresztą przez Winicjatywę. Teraz właśnie w Piemoncie lokuję swoje sympatie.
Najwięcej wydałem na butelkę…
Ok. 300 zł na Château Calon-Ségur rocznik 2006 (w zasadzie kupiła żona w prezencie). Nie wiem, czy to dobra inwestycja, butelka wciąż czeka na swoją kolej.
Wino i jedzenie – warto łączyć?
Pewnie tak, choć dla mnie to wyższa szkoła jazdy. Podziwiam tych, którzy potrafią doskonale dobierać wina do serwowanych dań.
Najtrudniejsze w winie jest…
Znalezienie kompromisu między jakością, a ceną – permanentne poszukiwanie „złotego środka”.
Butelka, o której marzę…
Chętnie spróbowałbym mitycznego Petrusa, choć boję się, że mógłbym się nim nie zachwycić. Dlatego nie odczuwam presji czasu.
Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…
„Mineralność” i „dobrze wtopiona” albo „zintegrowana” beczka.
Przyszłość wina to…
Chciałbym, żeby znalazł się u władzy ktoś, komu temat wina leży na sercu. Marzę, by Polska stała się winnym gigantem. W tym kontekście nie mam nic przeciwko efektowi cieplarnianemu.