#Ludzie: Marek Baliński
Marek Baliński
Jego przygoda z winem zaczęła się w 1999 roku od prezentu – butelki porto Taylor’s 10 Years Old Tawny. Na początku wiodła przez lektury i bardziej świadome zakupy. Reprezentował na Śląsku Atlantikę, Marani i kilku innych importerów. Następnie wraz z Jakubem Lubiną importował znakomite wina alzackie w gliwickiej firmie Korek. Obecnie pracuje w Wine Barze Lofty w Gliwicach.
Dlaczego wino?
Dlatego, że daje tak wiele doznań nie tylko smakowych. Piękne w winie jest to, że za każdym razem smakuje inaczej.
Mój ulubiony region winiarski to…
To trudne pytanie, gdyż z upływem czasu moje preferencje się zmieniają. Ale pozostaję wierny Alzacji i Kamptal.
Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…
Nie wierzę w reinkarnację, ale gdybym miał się utożsamić ze szczepem winorośli, byłby to riesling.
Na co dzień piję wino…
Białe wytrawne.
Wino, które zmieniło moje życie…
Pierwszy alzacki riesling, który miał ponad dziesięć lat życia w butelce. Od tej pory zacząłem je zbierać.
Najwięcej wydałem na butelkę…
To był oczywiście riesling: Rangen de Thann Clos Saint-Urbain Grand Cru Oliviera Humbrechta (60€).
Wino i jedzenie – warto łączyć?
Oczywiście, że warto. Doznania z tym związane są czasami nie do opisania.
Najtrudniejsze w winie jest…
Praca związana z powstaniem tego wspaniałego trunku.
Butelka, o której marzę…
Marzę aby kiedyś zdegustować wina Romanée-Conti.
Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…
Pasja.
Przyszłość wina to…
Mam nadzieję, że powrót do win europejskich.