#Ludzie: Izabela Kamińska
Izabela Kamińska
Do świata wina trafiła już jako studentka, gdy pracowała dla jednego z francuskich importerów. Po kilku latach pracy jako wykładowca akademicki wraz z Joanną Kołodziejczak stworzyła wine bar Bardeaux w Cudzie nad Wisłą. Obecnie pracuje w sklepie Mielżyński All Around Wine. Pisze o winie i jedzeniu i ma zamiar robić to coraz częściej!
Dlaczego wino?
Początki nie były zachęcające. Ludzie z mojego pokolenia pamiętają te studenckie imprezy, po których podłogi były niebieskie od butelek (wiecie, o które butelki mi chodzi). Na szczęście związałam się z Francją…
Mój ulubiony region winiarski to…
Dolina Loary – z sentymentu. Piemont i Alzacja – smakowo.
Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…
Tămâioasă Românească – uwielbiam tę nazwę. Można ją przetłumaczyć, jako „wściekła Rumunka”. Jest to rumuński muskat, bardzo aromatyczny.
Na co dzień piję wino…
Staram się mieć w domu różne wina, w różnych cenach. Kiedy gotuję, myślę od razu o winie, które do dania otworzę. Na co dzień są to butelki za 30–50 zł. Na specjalne okazje pozwalam sobie na wino za 100–200 zł. Kupuję w sklepach specjalistycznych lub ursynowskim Leclerku. Mam też dużo butelek przywiezionych z podróży.
Wino, które zmieniło moje życie…
15 lat temu, pracując u wspomnianego już importera na jednej z degustacji zakochałam się w Château Les Amoureuses. U tegoż importera zdarzało nam się otwierać szampana do kiepskiej polskiej pizzy. Stąd też moje zamiłowanie do dobrych bąbelków. Ech, szalone czasy…!
Najwięcej wydałem na butelkę…
Pewnie jakieś 250 zł.
Wino i jedzenie – warto łączyć?
Pytanie jest retoryczne! Ogarnia mnie czasem wielki smutek, gdy jestem gdzieś w Polsce, chcę odpocząć, zrelaksować się, idę do restauracji, gdzie nawet ktoś dobrze gotuje, ale z karta żałośnie patrzy Carlo Rossi… To musi się zmienić!
Najtrudniejsze w winie jest…
Dla nas, „niewychowanych w winie”, określenie zapachów. Dla mnie wciąż jest to niezwykle trudne.
Butelka, o której marzę…
Domaine de la Romanée-Conti. To oczywiste, prawda?
Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…
Pijalne. Mnie też się to zdarza!
Przyszłość wina to…
Polska i inne kraje, które na wino się otwierają. Rozumiejąc pytanie inaczej, przyszłość wina, to jeszcze większa komercjalizacja i „kokakolizacja” produktu. Ale mam nadzieję, że przyszłość wina to też powrót do korzeni, do pracy rąk i współpracy człowieka z naturą.