Dla każdego coś miłego
Wczorajszy Festiwal Win Alzackich w Warszawie udał się znakomicie. Organizowana czwarty raz przez Sopexę impreza zgromadziła tłumy, wywołała pozytywne emocje, połączyła przyjemne (lajfstajlowe cieszenie się dobrymi winami) z pożytecznym (edukacja konsumencka). Dla Waszych korespondentów okazała się zaś idealnym przeglądem polskiego rynku, z którego możemy przedstawić Wam całkiem kompletne i uniwersalne sprawozdanie. Swe wina nalewało bowiem 24 producentów reprezentowanych przez 18 importerów i było to 90% win alzackich dostępnych w Polsce: zabrakło jedynie DELiWINA (Dopff i Blanck; w udziale przeszkodził wypadek losowy), Centrum Wina (Hugel – to naprawdę szkoda) i Win Szlachetnych (nagradzane medalami Frick i Haegelin) oraz marketów.
A teraz obiecywane wnioski:
Solidny poziom – złych win prawie nie było, większość była dobra lub bardzo dobra. Piliśmy co prawda głównie półkę średnią i średnią+, ale jakość była wysoka i Alzację można traktować jako pewniaka. Zwłaszcza że dobrze lub bardzo dobrze wypadały wina najprostsze, czyli Pinot Blanc, Sylvaner oraz Edelzwicker, które kilka lat temu rzadko budziły entuzjazm.
Różnorodność – wina alzackie to szeroka paleta smaków i każdy znajdzie coś dla siebie. Wiele win w klasyczny stylu alzackim – miękkie, niezbyt kwasowe, łagodnie owocowe – ale zdarzały się też kwasowe brzytwy albo wina bardzo słodkie. Zdarzały się i odloty, wina dla świrów – Marc Kreydenweiss w 2009 r. wyprodukował Vendange Tardive z Pinot Blanc, czego ustawa nie przewiduje, były wina szalonego Patricka Meyera, które niektórzy wypluwali z obrzydzeniem, inni z wykrzyknikami wrzucali od razu na „fejsa”…
Gastronomiczność – to truizm, ale jakże życiowy. Wina alzackie fantastycznie pasują do jedzenia. Pijąc pietruszkowo-jabłkowe Sylvanery takie jak ten automatycznie myślałem o szparagach. Przy co drugim Pinot Gris marzył mi się sandacz. Te kwaśniejsze Rieslingi przypominały o sushi. Alzatczycy o tym wiedzą i w swoim marketingu mocno stawiają na obiad i kolację. Mówią prawdę, warto im uwierzyć.
Ceny – no niestety, to wniosek mniej pozytywny. Wina alzackie są drogie. Spróbowałem blisko 80, z czego jedynie 15% mieściło się poniżej 50 zł na półce, a 2 (dwa!) poniżej 40 zł. Oczywiście na tej degustacji zabrakło win z marketów, ale i tak można powiedzieć, że próg wejścia w krainę alzackich smaków jest trochę za wysoki. Stosunek jakości do ceny to inna sprawa – wiele win kosztujących 50–60 zł wydało mi się wartych swoich cen, bo miały i intensywność, i strukturę, i były po prostu ciekawe. (Z kolei wiele win podstawowych bez żadnych ambicji kosztuje 70–80 zł i to już jest rozbój). Zabrakło jednak Alzacji codziennej.
A oto garść rekomendacji:
Najlepsze tańsze wina: Preiss-Zimmer Sylvaner (36 zł, opisany już tu) i Pinot Blanc (45 zł; te wina będą dostępne za miesiąc w Vininovie), Cave de Kientzheim-Kaysersberg Riesling Réserve 2009 (Winkolekcja, 48 zł), Alphonse Kuentz Pinot Blanc 2010 (Korek, 37 zł), Julien Meyer Riesling Grittermatte 2009 (Enoteka Polska, 61,50 zł), Domaine Rieflé Riesling 2011 (Dom Wina, 58 zł).
Najlepszy Riesling: Domaine Rieflé Grand Cru Steinert 2008 (Dom Wina, 124 zł), bardzo surowy, z ogromną kwasowością, do starzenia na wieku albo do ryby;
Guy Wach Grand Cru Kastelberg 2010 (Winkolekcja, 139 zł), też mocno kwasowy, wyraźna mineralność, czysty klasycyzm.
Najlepszy Pinot Gris: Alphonse Kuentz Cuvée Yvonne 2010 (Korek, 67 zł), zdeklasowane grand cru Eichberg, korzenny bukiet, świetna kwasowość, duża klasa i świetna cena!
Michel Fonné Pinot Gris 2010 (101win.pl, 59 zł), zaskakująco mineralne i wyprostowane jak na Pinot Gris, ale też typowe.
Najlepszy Gewurztraminer: Zind-Humbrecht Wintzenheim 2008 (Korek, 105 zł), brylant od „najlepszego winiarza świata”, pachnie pieczoną kaczką, tak gęsty, że można jeść łyżeczką; smak półwytrawny;
Bott-Geyl Les Éléments 2010 (Mielżyński, 89 zł), drogo, ale jak to jest świetnie zrobione! Cukru, kwasu, ciała, owocu, alkoholu dokładnie w sam raz;
Preiss-Zimmer Grand Cru Hengst 2008 (Vininova, ok. 115 zł), dużo materii, ładna równowaga, najlepszy Gewurz grand cru na tej degustacji.
Najlepsze wino słodkie: Alphonse Kuentz Pinot Gris Eichberg Vendange Tardive 2009 (Korek, ok. 150 zł), melasa, pieczone jabłka, dym z ogniska, ogromna koncentracja, kwasu mało, ale jakości owocu trudno się oprzeć.
Najlepsze wino dla świrów: Marc Kreydenweiss Klevner Kritt 2009 (Korek, 105 zł), Pinot Blanc z późnego zbioru, dużo cukru, mało kwasu, a jednak to działa! Fantastyczny smak pieczonej renety i głęęęębia.
Degustowałem na zaproszenie organizatorów – Sopexa Polska i winiarzy alzackich.