Minutolo – ki diabeł?
Wisienką na torcie imprezy Terra Madre Slow Food Festival był trzy seminaryjne degustacje organizowane przez importera Moja Italia. Każda z nich okazała się pamiętna, ale jedna była zupełnie wyjątkowa.
Na pionową degustację białego wina Rampone z Apulii ze szczepu minutolo (wielokrotnie o nim słyszeliście, prawda?), bracia Gianni i Nico Carparelli przywieźli – dosłownie – ostatnie butelki starszych roczników. Taka degustacja się więc nie powtórzy. Trudno się dziwić dziwić, że bracia Carparelli byli zwyczajnie wzruszeni tym momentem. Tym bardziej warto podkreślić, że taka degustacja odbyła się właśnie w Polsce. Ale ciekawostek jest więcej.
I Pàstini to winnica z włoskiego regionu Apulia. O Apulii wszystko można powiedzieć, ale na pewno nie to, że słynie z białych win. Dominują tu czerwone szczepy negroamaro primitivo i nero di troia, zaś białe przez długi czas pełniły wyłącznie funkcję pomocniczą, ponownie zainteresowano się nimi niecałe 20 lat temu.
Rodzina Carparelli podeszła do tematu wnikliwie – wskrzeszając zupełnie zapomniany, rdzenny szczep z Apulii. Z początku był on zwany fiano minutolo, uważano bowiem, że jest spokrewniony z odmianą fiano znaną z Kampanii. Po dalszych badaniach okazało się, że bliżej mu do moscato, stąd też obecnie obowiązującą nazwą jest po prostu minutolo. Tę ostatnią nazwę nadała mu właśnie rodzina Carparelli, a odnosi się ona zarówno do małych jagód, jak i do mikroskopijnej skali produkcji – całość nasadzeń minutolo wynosi zaledwie 12 ha (do I Pàstini należy 2,5 ha z nich). O ile jednak trzy lata temu minutolo uprawiali tylko nasi bohaterowie, dziś jest to już 15 producentów.
Jeśli zaprezentowane wina miałbym określić tylko jednym wyrazem i nie mógłbym użyć żadnego z pochodnych słowa „świetne”, napisałbym – długowieczne. Nawet najstarszy rocznik – 2003 miał jeszcze wciąż wiele życia przed sobą. Łączył on ze sobą nuty roślinne, orzechowe, pikantne, wręcz taniczne, a przy tym było dobrze kwasowe i niezwykle eleganckie. Trochę przypominał wytrawny tokaj samorodny.
Kolejne roczniki cechowała niesamowita zmiana aromatów. 2004 (barwa jaśniejsza niż rocznika 2007!) to suszone owoce, dojrzałe jabłko, trochę nut słodkich, a przy tym wciąż sporo mineralności. Wspomniany 2007 smakował mi najbardziej – bakalie, cytrusy, nuty orzecha i miodu gryczanego, dobra kwasowość. W deszczowym roczniku 2008 dominują nuty ziołowe i korzenne. Rok młodszemu – 2009 – najbliżej chyba do dojrzałego rieslinga, choć garbnik tu mocniejszy, a w końcówce – sporo goryczki. 2011 okazał się niezwykle kwiatowy, z nutami owoców egzotycznych, pomarańczy i mięty.
Wreszcie dwa najmłodsze roczniki: 2012 (kto się pośpieszy, ma jeszcze szansę na zakup choć zostało niewiele butelek) to dojrzałe egzotyczne owoce i trochę akcentów miodowych. Wreszcie w bieżącym roczniku 2013 dominuje na razie świeżość, cytrus, świetna mineralność i kwasowość. Ma potencjał na kolejną dekadę dojrzewania (69 zł).
Ale proszę nie myśleć że rodzina Carapelli skupiła się wyłącznie na tym szczepie. Uprawia także inne, wywodzące się z Apulii, choć może nie aż tak popularne. Choćby fajne wino musujące Spumante Brut Valle d’Itria (55 zł) powstaje ze szczepu verdeca. Kiedyś używano go wyłącznie do kupaży z Malvasią czy Chardonnay, I Pàstini pokazuje, że fajnie wychodzi także solo – mamy tu aromaty cytrusów, jabłka i ananasa, dobrą perlistość, trochę kremowych nut i spinającą kwasowość. Jeśli ktoś nie zawsze chce sięgać po prosecco – zapraszam, nie rozczaruje się.
I Pàstini to także wina czerwone. Z kolejnego zapomnianego szczepu – sussumaniello (producent ma 1 ha upraw, wszystkich producentów tego szczepu jest pięciu) powstaje wino Verso Sud 2012 (65 zł). To pierwszy rocznik tego ekologicznego wina – sporo tu wiśni, jeżyn i nut likierowych. Bardzo przyjemne, idealne do twardych serów. Ale akurat to wino najlepiej pić teraz, gdy jest młode i świeże.
Wreszcie ulubione włoskie wino wszystkich Polaków – Primitivo. Niestety wielbiciele nut dżemolady, cukru i alkoholu nie znajdą tu nic ciekawego. Arpago 2011 (65 zł) uderza nutami świeżych czerwonych owoców i wiśni, dobrze wtopionym alkoholem, całkiem niezłą kwasowością i – o zgrozo – wręcz cierpkawym garbnikiem, którego przecież w primitivo miało nie być!
(Importerem przedstawionych win jest Moja Italia, dane kontaktowe znajdziecie tutaj)
Degustowałem na zaproszenie importera.