Hommage à Wawrinka
Gdybym robił wino, to tak właśnie – śladem Château de Beaucastel i jego Hommage à Jacques Perrin – nazwałbym specjalną cuvée, którą wytworzyłbym w roczniku 2013. Z najlepszych owoców, z najlepszych myśli, z największych zachwytów. Nie kosztowałaby tyle, co wino Beaucastela, czyli 200 €. Co najwyżej dla Dżokovicia. Dla innych byłaby za, powiedzmy, 20 € . Dla tych, co w niedzielę, oglądając transmisję z Australian Open, również się zachwycili, za darmo.
Musiałem się w niedzielę napić. Aby się pocieszyć. Niemal płakałem razem z Wawrinką, trzeba było zalać smutek. Czymś równie nadzwyczajnym, co jego bekhend. Widzieliście jego bekhend? Czyste piękno, élan vital zawarty w tym wyrzucie ręki do przodu i w górę, jakby wskazywała gwiazdy. Czyste, proste uderzenie, na które, może poza Federerem (ale u niego to tak pięknie nie wygląda), nikogo nie stać. Szukałem wśród win białych, pomyślałem, że powinno być to wino jak bekhend Wawrinki, smakujące naturalnie, bez żadnych fiu-bździu. I że to winno powinno smagać, mieć urodę pejcza. Otworzyłem Mas Jullien, oczywiście pierwszy warunek został spełniony. Ale drugi nie, wino nie smagało, jednak to Langwedocja. Otworzyłem Terrę Montosę od Breuera; smagnęło. Potrzebowałem dwóch win dla tego jednego, genialnego bekhendu, dla tej gry natchnionej, która musiała ustąpić sile.
Widzieliście jego bekhend? Widzieliście te jednoręczne strzały Wawrinki; cmokałem jak koń, pacnięcie piłki w kort było jak spełnienie wszystkiego. Oburęczny bekhend wygląda przy nich jak fuszerka gestu, jakiś jarmarczny podryg. Nie da się tym unieść, wzruszyć, zachwycić. Można docenić skuteczność, ale rzadko się przy tym cmoknie, dotknie soli życia.
Więc oczywiście, pijąc wina w hołdzie dla Wawrinki, robiłem też analogie. Między winem a bekhendem. Wiem, że nic niewarte, ale nie chciało się tak od razu przechodzić po tych pięciu godzinach meczu do codzienności. Analogie były takie, że w winie też oburęczny bekhend zastąpił jednoręczny. Wygrała skuteczna fuszerka. Tak skuteczna, że wygrywa bez trudu: i punkty Parkera, i wzięcie na rynku, i dziennikarskie peany. A jednoręczne, dobre stare piękno chowa się po kątach, w butelkach znanych nielicznym lub niezbyt licznym. Czym to jednoręczne piękno jest? Czystym smakiem, tak w winach rzadkim.
Co tu by jeszcze zrobić w podzięce dla Wawrinki? Pić szwajcarskie wina przez ten rok? Ale gdzie je znaleźć? Podobno są w Szwajcarii.