Głos spod miotły (1)
Ponieważ nastały takie czasy, że trzeba pisać przede wszystkim o winach za 4,99 (najlepiej w sześciopaku) dostępnych na każdym kroku, siedzę cicho jak mysz pod miotłą. No ale czasami zdarza się taki zachwyt, że nie da się go stłumić i człowiek chce się koniecznie nim podzielić. Otwieram więc niniejszym podrubrykę „Głos spod miotły”, do której każdy może się dopisywać, jeśli uniesie się winem droższym i wymagającym specjalnych poszukiwań.
Mój pisk wycisnęło białe wino langwedockie, vin de pays de l’Hérault 2007 wielkiego mistrza francuskiego winiarstwa, Olivier Julliena (posiadłość Mas Jullien). Pamiętam, że na pierwszym zdjęciu Julliena, jakie widziałem, miał na sobie skórzany naszyjnik i luźny sweter; od razu mnie to dobrze do niego nastroiło.
Wieczny poszukiwacz, eksperymentator, prawdziwy twórca, do którego pielgrzymują winiarze z całego świata. Ciągle zmienia kompozycje win, wyszukuje nowe parcele, jeszcze czegoś mu brakuje, jeszcze szuka czegoś więcej. Wspomniane wino białe w nadzwyczajny sposób – także dlatego je przywołuję – łączy wino naturalne z winem, by tak rzec, okiełznanym, drobiazgowo dopieszczonym. Krzysztof Dobryłko, który pił je przed dwoma miesiącami, powiedział, że dla niego jest wybitne. Mówię „wino naturalne” w znaczeniu aktualnym: od niedawna toczy się, także u nas, dyskusja o winach całkowicie nieinterwencjonistycznych. Tu już nie chodzi tylko o wina eko (które mogą być interwencjonistyczne; dopiero od 2013 logo „eko”, wedle ustaleń brukselskich, nie będzie się odnosiło do sposobu uprawy, lecz do całości; w tej chwili producenci „eko” mogą dodawać do wina, jak inni, 15 różnych chemicznych substancji). To, jak wiadomo, wina bardzo nieoczywiste, wymagające zupełnie innej lektury, często mocno utlenione, z dużą ilością nut jabłkowych. Pijąc wino Julliena, coś podobnego – w pewnej mierze – odnajdywałem, ale jednocześnie wszystko było ubezpieczone, wyniesione na wyższy poziom, utrzymane w ryzach. Miałem ogromną przyjemność picia wina czystego i zarazem inteligentnego, wymyślonego.
Pięć lat to odpowiednia dla niego chwila; wino kosztuje w zależności od sklepu od 18 do 25 €, dość łatwo jest kupić je w Paryżu i w Berlinie. U nas, o ile się nie mylę, nikt białego Mas Jullien nie importuje.
Źródło wina: zakup własny autora.