Niemieckie generacje
Na początku 2016 roku, po jednej z pierwszych w kalendarzu degustacji, bardzo chwaliłem działania Niemieckiego Instytutu Wina w Polsce i kolejny rok rozpocznę podobnymi pochwałami.
Końcówka roku 2016 stała pod znakiem Generation Riesling. Ta powołana w 2006 roku platforma miała pierwotnie naprawić negatywny obraz niemieckich win na rynku angielskim. A nowe twarze młodych (granica wieku to 35 lat), świetnie wykształconych, zdolnych winiarzy nadawały się do tego najlepiej.
Dziś zasięg działania jest znacznie szerszy, a nowe koncepcje i pomysły marketingowe omawiane są na corocznym forum. Generation Riesling aktualnie skupia 530 członków i około 300 winnic (nie każdy członek musi być właścicielem winnicy). Celowo unikam słowa „stowarzyszenie”, bo to często wiąże się z legitymacjami czy składkami, tymczasem w GR ich nie ma – każdy zainteresowany winiarz chętny do działania we wspólnej sprawie może do niego przystąpić. Na cieszącej się dużym powodzeniem platformie internetowej każdy z członków może zamieścić swój profil z informacjami o winach czy wszelkiego rodzaju nowościach. GR kładzie duży nacisk na terroir, ale wbrew nazwie nie ogranicza się wyłącznie do rieslinga. Ten najpopularniejszy w Niemczech szczep pełni działanie przewodnie z uwagi na swoją powszechną rozpoznawalność, ale nie zamyka drogi dla producentów Silvanera czy Grauburgundera.
Faktycznie, Generation Riesling zdecydowanie wpłynął nie tylko na ocieplenie wizerunku w Wielkiej Brytanii, ale i na popularyzację niemieckiego wina na całym świecie. Ten zastrzyk orzeźwienia „dotknął” nawet ich macierzysty rynek, gdzie mówiono wprost: „Generation Riesling starł kurz z butelek, niemieckie wino jest młode!“. Mieliśmy okazję przekonać się o tym w czasie dwóch degustacji – warszawskiej, prowadzonej przez Tomasza Prange-Barczyńskiego (Generation Riesling był honorowym gościem Gali Grand Prix Magazynu Wino) – i krakowskiej pod dowództwem Mariusza Kapczyńskiego z portalu Vinisfera, odbywającej się w ramach targów EnoExpo. Poziom 13 win zaprezentowanych na tej drugiej imprezie był naprawdę wysoki, a zaprezentowane spektrum zadowoliłoby każdego – pojawiły się oczywiście Rieslingi z Nahe, Palatynatu, Hesji i rzecz jasna Mozeli, ale także Müller-Thurgau z Frankonii czy Spätburgunder z Badenii i Hesji. A moja najlepsza piątka to:
Weingut Jülg Blanc de Noir Brut 2013 (Palatynat) – świetne wino musujące z czarnych winogron Pinot Noir i Pinot Meunier. Ultraświeże, lekkie, przyjemnie musujące, pełne cytrusów i młodych jabłek, z lekkimi nutami drożdżowymi.
Weingut Franzen Riesling Der Sommer Was Sehr Gross 2014 (Mozela) – nazwa długa (w luźnym tłumaczeniu „wspaniałe lato”), ale opis może być wyjątkowo krótki – bardzo świeży riesling z soczystym owocem i znakomitym balansem. Klasyk!
Weingut Sinß Windesheim Riesling „S” 2015 (Nahe) – 200 lat rodzinnych tradycji nie poszło na marne. Nuty brzoskwiniowe, ale przede wszystkim wyraźna mineralność i długi słony posmak. Bardzo dobrze zrobione!
Weingut Braun Riesling trocken 2015 (Palatynat) – wina tego producenta zdążyły już wcześniej zrobić wrażenie na Wojtku Bońkowskim, a rocznik 2015 jest jeszcze lepszy! Wino raczej strukturalne, z oszczędnym owocem, zdecydowanie po naftowej stronie mocy, wręcz lekko taniczne. Dużo świeżości i jak dla mnie – zakup obowiązkowy (Importer w Polsce: 13 Win).
Weingut Schätzle Spätburgunder Schatz vom Vulkan 2013 – czerwony rodzynek w moim zestawieniu, kolejny dowód (po niedawno opisywanych winach z Winnicy Thörle), że niemieckie Pinot Noir to teraz jeden z najgorętszych tematów. Poziomki, truskawki, jałowiec, trochę ziemistości – czysty hedonizm.
Ale to nie koniec. W Krakowie – przy okazji degustacji win niemieckich w tamtejszym Konsulacie Generalnym i może jako kontrapunkt do „młodzieżowości” Generation Riesling – odbyło się także seminarium poświęcone starszym rocznikom Rieslinga. Wiadomo, że wina z tego szczepu mają duży potencjał starzenia, ale możliwość stwierdzenia tego w praktyce to coś zupełnie innego. A taką właśnie możliwość mieliśmy – dzięki Markowi Gałajowi, prawdziwemu ambasadorowi win niemieckich w Polsce, który dzięki wieloletniej współpracy z największą niemiecką spółdzielnią Moselland ma teraz możliwość wydobycia z czeluści jej piwnic naprawdę niezwykłych roczników.
Podróż rozpoczęliśmy dość niewinnie, od rocznika 2003, reprezentowanego przez Weingut Markus Molitor (importer w Polsce: Winkolekcja). Bernkasteler Lay Riesling Spätlese trocken to – jak to się mówi – szkoleniowo dojrzały riesling, tak pod względem owocu (brzoskwinia, jabłko), jak i akcentów korzennych i mineralnych. Przed nim co najmniej 10–15 lat dalszego starzenia.
Cztery lata starszy był Leiwener Laurentiuslay Riesling Spätlese trocken 1999 z winnicy Köwerich. Jeszcze dojrzalsze jabłka i jeszcze wyższa kwasowość plus muśnięcie akcentów naftowych. Zgodnie uznano go za wino zdumiewająco świeższe, z jeszcze dłuższym potencjałem starzenia niż poprzednie. Ale emocje dopiero miały nadejść.
Jako pierwszy wywołał je Piesporter Goldtröpfchen Riesling Auslese 1976 z Moselland. Wciąż w dobrej formie, z wyraźną kwasowością, a nawet – ba! – odrobiną gorzkiej taniny w posmaku, ale przede wszystkim z niesamowitą feerią aromatów – od kandyzowanych i suszonych owoców (morela) po keks i nuty mokrego tytoniu.
Crème de la crème stanowiło wino z posiadłości Staatsweingüter Erbacher Martobrunn Riesling Spätlese 1971. Kompletnie inny styl od poprzednika – początkowe nuty jodynowe i apteczne z czasem ustępowały miejsca pomarańczom, przyprawom korzennym i wyraźnym akcentom kredowym. Nad wszystkim wciąż panowała kwasowość, a kolejny raz tego dnia miało się wrażenie, że to wino nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa.
Nie powiedział go także Niemiecki Instytut Wina w Polsce, który już zapowiedział kolejne degustacje w przyszłym roku.
W obu degustacjach brałem udział na zaproszenie Organizatora.