Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Gwiazdka dla enoświrów

Komentarze

Skończył się drugi dzień jesiennego święta wina. Myślę, że coroczne Grand Prix Magazynu Wino jest jak wczesna Gwiazdka dla enoświrów. Rzadko w jednym miejscu można spróbować tylu wybitnych win.

Bo przecież wszyscy importerzy, nagrodzeni czy nie, pochwalić się chcą tym, co mają w swej ofercie najlepsze i serwują nam z uśmiechem zarówno wybitne trunki, jak i możliwość rozmowy z ich producentami z całego świata. Gdybym na dzisiejszą degustację przyszła nie znając tak wielu z prezentowanych win, miałabym nie lada problem. Ale chciałabym w życiu mieć tylko takie egzystencjalne problemy: zakończyć próbowanie fantastycznym Colin-Morey Chassagne-Montrachet (złoty medal wśród win białych) czy poprzestać na bajkowo-egzotycznym sauvignon blanc (Greywacke z Nowej Zelandii tym razem nienagrodzone, ale wierzę, że za rok medal będzie)!

Osiołkowi w żłoby dano…

W tym roku impreza miała miejsce w Reducie Banku Polskiego. Bardzo lubię ten budynek, lubię tu przychodzić na degustacje i ucieszyła mnie ta lokalizacja. Na dodatek to blisko metra, co jest istotne zwłaszcza dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi z tym wypluwaniem… Reduta sprawdza się jako miejsce degustacji od dawna, więc był to bezpieczny i dobry wybór.

Nie wiem, czy równie dobry był w tym roku wybór kucharza/kucharzy gotujących dla gości gali. Czy liczba przyjaciół Sowy po kolacji zwiększyła się? Nie byłabym taka pewna.

Po pierwsze czytając menu miało się wrażenie, że ktoś chce tu za wszelką cenę zrobić na nas wrażenie. Krab z Alaski, dorsz atlantycki, jagnięcina nowozelandzka… Gdyby nie gęś kołudzka i ser bursztyn, miałabym wrażenie, że autor menu ma wyjątkową awersję do produktów lokalnych i z pełną premedytacją chciał rozdrażnić slowfoodowców jak, nie przymierzając, Anna Mucha Dżoanę Krupę futrem z norek.

Było więc na bogato, zarówno jeśli chodzi o składniki, jak i o wielkość potraw. A szkoda, bo mimo że zjadałam zaledwie część porcji, trudno mi było już spróbować jakże pysznych policzków wołowych na purée z selera ze wspomnianym bursztynem, czy zachwycić się żołądkiem również wymienionej już z nazwiska gęsi kołudzkiej… Natomiast takie potrawy, jak bisque czy deser, wolałabym z mej pamięci wymazać, bo jedna wypadła blado, a od drugiej wszyscy goście przy moim stole zbledli… Lody z wędzonego mleka koziego z serem pleśniowym i orzechami w karmelu… W ustach zmrożony słodki oscypek, a do tego niebieski ser pleśniowy… To nie był przerost formy nad treścią, ale zdecydowanie przerost treści nad smakiem… Gdzie jest Agata Wojda, kiedy jej potrzeba?!

Wina Katarzyna Estate nie zostały nagrodzone, ale na pewno miały najciękawsze etykiety.

Do kolacji można było spróbować aż 27 win! Do każdego dania proponowano nam wybór jednej lub dwóch z wielu etykiet. To, że win było tak wiele, jest plusem. Ale myślę, że nie ja jedna żałowałam, że musiałam dokonywać wyboru. Drodzy organizatorzy: nie róbcie nam tego!

W każdym razie z win, które udało mi się spróbować w trakcie gali, śnić mi się będą:

1. fantastyczny, elegancki jak mężczyzna we fraku (skojarzenie pewnie przez autora wina – Omara Honigh-Csizmadia, wysokiego mężczyznę, który w wersji wieczorowej prezentował się równie wytwornie, co jego dzieło):  Royal Somló J (Juhfark) 2009, (nie ma jeszcze importera w Polsce)

Royal Somló: eleganckie wino od eleganckiego producenta.

2. najlepsze sauvignon blanc z Alto Adige, jakie piłam: Cantina Produttori San Michele Appiano St. Valentin 2011  (Vinoteka13)

3. cudownie komponująca się z kaczką Fabiano Valpolicella Classico Superiore 2010 (Wina.pl)

4. poważny Egri Bikavér 2007 od Vilmosa Thummerera (chcemy więcej węgierskich win w Polsce!)

5. przy tym winie udało mi się w notesie tylko zaznaczyć wykrzykniki: Quinta do Vale Meão 2008 (import Mielżyńskiego) – genialny producent, zaledwie dwie etykiety (obie cudowne) plus porto. Mam nadzieję, że dotarliście do jego stoiska na wczorajszej degustacji.

6. kolejna perła z Egeru: Lajos Gál i jego András Bora 2003 (musi być cudowne być synem takiego winiarza i mieć wino noszące nasze imię…)

Serdecznie gratuluję zwycięzcom (pełna lista tutaj). Jurorzy dokonali fajnego wyboru: wina są różne, dziwniejsze (moje ukochane Escoda Sanahuja Els Bassots 2009 – import Brix65) i takie zwyklejsze (czysty owoc Plaisir Rogera SabonaEnoteka Polska). Cieszy mnie nagroda dla Wojtka Henszela, który wystartował w tym roku ze swoim pomysłem Winnego Garażu, dla Płochockich, którzy dzielnie walczą o wina w naszej polskiej, niełatwej rzeczywistości, dla Winkolekcji, bo uczy nas, czym jest dobra Francja i dla Mielżyńskiego, który został określony mianem króla tanich win (no kto by się spodziewał?!).

Tomasz Prange-Barczyński ze złotym medalem w kategorii najdroższych win białych.

Dużo było emocji. Może też dlatego, że Magazyn Wino świętował równocześnie swoje dziesięciolecie istnienia. Były wspomnienia, podziękowania dla tych, którzy gazetę tworzyli. Może o niektórych nieobecnych warto byłoby wspomnieć, ale rozumiem, że pominięcie nazwisk nie było celowe.

Życzę wielu udanych artykułów i kolejnych wspaniałych imprez.

W kolacji galowej oraz degustacji uczestniczyłam na zaproszenie Magazynu Wino. Jestem także pracownikiem firmy Mielżyński Wines & Spirits.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • reuptake

    Myślę, że jesteś trochę niesprawiedliwa w ocenie wyżerki, marudzenie, że porcje były duże to trochę jak przeczytane ostatnio na gastronautach marudzenie, że ceny w lokalu za niskie (sic!). Zwłaszcza, że nie były takie znowu monstrualne te porcje (byłaś kiedyś w Sphinxie?). Owszem, myślałem, że to co jem nazywa się carpaccio z jagnięciny, a kiedy przyjrzałem się menu, okazało się, że nazwa zajmuje bite cztery linijki, ale nie odebrałem tego jako przejawu przemocy symbolicznej. Zwłaszcza, że było i tak za ciemno, żeby czytać menu. Faktem jest, że kalmar ukrył się pod dorszem całkiem skutecznie a krab posypał się papryką i całkiem rozpuścił w zupie, ale przecież wszystko było smaczne, bardziej (gęś i wołowina) lub mniej (przystawki). Żaden to wstyd dla dorsza, żeby pisać, że jest północnoatlantycki, w końcu jesteśmy w NATO i nawet amerykańskie samoloty u nas lądują nocą w Szymanach, pewnie żeby sielawy wędzonej trochę zakupić. Deser stanowił świetny kontrapunkt dla w sumie nieskomplikowanego auslese. Nawet stanowił kilka kontrapunktów, do wyboru, do koloru. Jak ktoś czuł nafte, to miał gotowy dym, ktoś czuł owoce, miał brzoskwinie, ktoś czuł słodycz, miał karmel. C’mon, what’s not to like? Sous-la-vide-loca!

    Dalej tylko lepiej, jak piszą na popularnym portalu: http://www.enofaza.pl/szesc-rund-z-psychosommelierem/

    • Izabela Kamińska

      reuptake

      „What’s not to like? Custard, good. Jam, good. Meat, Goooooooood.” (Joey, Friends). Tak właśnie było…
      A na serio: nie, nie jestem niesprawiedliwa. Chwalenie się, skąd to nie wzięliśmy mięsa, kraba (którego i tak nie czuć) czy innej żaby jest jakieś takie… nowobogackie… drobnomieszczańskie…? Tak, jak tobie smakowało mi mięso, ale kurcze… moja mama też robi dobrą wołowinę na puree i gęś… Zabrakło wyobraźni. W deserze zaś ktoś z wyobraźnią poleciał i nie wrócił na Ziemię.

      • reuptake

        Izabela Kamińska

        No dobra, ale zejdźmy z poziomu etykiet i sięgnijmy substancji, która zła nie była. 

        Ciekawe, że Juhfark Ci się z wytwornością skojarzył, bo mi wręcz przeciwnie. Co nie znaczy, że nie był najwyraźniejszym podawanym tam winem.

        • Izabela Kamińska

          reuptake

          Widzisz, jak to jest. Może ja wyrazistość kojarzę z elegancją. A może dla Ciebie elegancja to prostota? Może mi też? Czy nie na to samo wychodzi?

          Co do substancji: nie zgadzam się.

      • Sommelier88

        Izabela Kamińska

        Hmm to, że „na bogato” to chyba  na + ?

        Krab z alaski to chyba zdecydowanie lepsze nazewnictwo niż mazurski rak?

        Zastosowanie różnych gatunków mięsiwa z dalszych zakątków świata i nie opisywanie ich pochodzenia jest trochę płytkie w przekazie. Kiedy w restauracji kelner opowiada o oliwie,sake i uboju wołowiny Kobe to czy jest to objaw nowobogactwa? Podpowiem jedynie, że  przy tego typu imprezach (25stołów x 10 osób +serwis wina) karta potraw jest nieco bardziej merytoryczna, zastępując wcześniej wspomnianego kelnera,  który nalewa wodę, podaje dania, czyści stoły, serwuje 7 win dla 20 osób. TO BANKIET !

        Poza tym wstrzymałbym się od rzetelnej krytyki nie próbując szczerze wszystkich dań. To tak bardzo… bezpodstawne

        A deser?  są gusta i guściki… „Tomasz P.B po imprezie: „Panowie wszystko było świetne”

        • Izabela Kamińska

          Sommelier88

          1. Próbowałam WSZYSTKICH dań. Bardziej wstrzemięźliwe menu z zeszłego roku bardziej mi się podobało.
          2. Nie czepiam się opisu dań (tego czepia się enofaza). Źle mnie sommelier88 zrozumiał. Czepiam się tego właśnie, że mięsa i niemięsa pochodziły z najdalszych zakątków świata. Menu trochę, jak sprzed dekady, kiedy to było „modne”. Taste local bardziej mnie przekonuje.
          3. Dlaczego krab z Alaski brzmi lepiej niż mazurski rak???
          4. Oczywiste, że są różne gusta. Próbował Pan deseru?

          • Wojciech Bońkowski

            Izabela Kamińska

            Ja też poproszę o wyjaśnienie niższości mazurskiego raka.

          • reuptake

            Wojciech Bońkowski

            Ja tak sobie myślę, że krab z Alaski, był tylko częścią (niewykrywalną dla mnie smakowo) zupy, będącej tylko jednym daniem z menu, będącego tylko elementem imprezy, będącej tylko częścią przedsięwzięcia pt. Grand Prix MW, będącego tylko jednym z wydarzeń na polskim rynku winiarskim, będącym tylko jednym z (mniej) znaczących rynków wina na świecie, więc, tak naprawdę w jakimkolwiek szerszym i pojemniejszym niż miseczka z zupkę konteście, znaczenie tego, czy byłby lepszy krab z Alaski, czy rak z Mazur, jest tak znikome, że dalsza dyskusja na ten temat jest marnowaniem energii elektrycznej. I duchowej :)

        • Izabela Kamińska

          Sommelier88

           We wspomnianym w komentarzy Sphinksie też jest na bogato i zdecydowanie to nie jest na plus. W umiarze siła i smak.

  • Tomel1

    Uwielbiam Sklep Mielzyńskiego, ale tym razem to jakaś giga wtopa
    „przy tym winie udało mi się w notesie tylko zaznaczyć wykrzykniki: Quinta do Vale Meão 2008 (import Mielżyńskiego) – genialny ”
    Droga Pani… Pognałem dzisiaj do Mielża.. probowałem Vale Meao i nagrodzonego rieslinga….Jak pragnę wina… czy szanowni degustatorzy smak stracili, węch? Vale Meao – prosty, prościusieńki, ciut kwasior nawet, aż wstyd… Riesling..ech..słabiutki na półkach w tej cenie u Mielża znacznie lepsze wina …
    Może zwietrzałe jakieś dostałem do spóbowania?

    • reuptake

      Tomel1

      Gusta się różnią. Mi też Vale de Meao nie przypadł specjalnie do gustu, 2008 nie był tam najwybitniejszy, choć czy prosty… polemizowałbym. 

      • Valdano

        reuptake

        Caly byl by ambaras gdyby dwoje chcialo naraz, jak pieknie mozna sie roznic

    • Wojciech Bońkowski

      Tomel1

       Gusta są różne, dlatego jestem ciekaw Pańskiego: które to wina białe do 50 zł u Mielża są „znacznie lepsze” niż B-Wolf?

      • Tomel1

        Wojciech Bońkowski

        Dla mnie, np. Pinot Bianco, Hofstatter, tu nieco pow. 50 pln, (jak zresztą B-Wolf przed obniżką), i w tej cenie znacznie ciekawsze i niedoceniane Chateu Mount redon Blanc ponizej 50 PLN, ale tak naprawdę w tej kategorii to B-Wolf przegrywa (dla mnie) z najbardzoej podstawowym winem Mielż Domaine de Menard, Gaskonia za mniej jak 30 PLN.  A w starciu Reisling vs Riesling- to dla mnie zdecydowanie ciekawsze są  Teschi i Salomon. (z tych tanszych w okolicach 5o). Nadal , jestem subiektywny.. ale żeby tak nieco wystandaryzować smaki… te 2 nagrodzone wina są tak rozczarowujące jak te z wspólnej degustacji w soutch wine, gdzie tylko chardonney z groot constantia było dobre (ale nie super).. a pozostałe wina czerwone, w tym flagowa duma gubernatora powinna być w kategori pijalne do 40 PLN :). A i polecam u mIlża spóbować  białe, wytrawne Węgry, bardzo ciekawe :)

        • Wojciech Bońkowski

          Tomel1

          Gusta są różne oczywiście, Salomon i Tesch to solidne firmy, chociaż wypiwszy kilkakrotnie Tescha i B-Wolfa obok siebie nie postawiłbym tego pierwszego wyżej. Białe Cotes du Rhone czy Pinot Bianco to tak zupełnie różne od Rieslinga wina, że przewaga jednego lub drugiego już jest tylko kwestią osobistych skłonności. Co do Domaine de Menard, bez przesady…