Edukacja według Lidla
W poniedziałek w sklepach Lidl pojawią butelki z nowej, specjalnej oferty będącej początkiem, nazwę to Wielkiej Edukacji Według Lidla (WEWL?). Lidl (reklamujący się „Lidl – mądry wybór”) rozpoczął swe działanie od kampanii, która całkiem niedawno wywołała stan napięcia u gospodyń domowych w całej Polsce. Pascal kontra Okrasa – wszyscy czekali na to starcie, myśleli, że chodzi o nowy, pasjonujący program w telewizji, w którym nasi bohaterowie będą walczy na noże i karczochy. A tu psikus! Programu nie ma, jest za to ofensywa Lidla, który chce Polsce pokazać jak gotować, co gotować i… co do tego pić.
Może ja brzmię trochę szyderczo. Może kpiąco… Lecz uwierzcie mi, od początku kłóciłam się ze znajomymi mówiącymi: „sprzedali się”, „tandeta”, „czysta komercha”. Wiadomo, chodzi o biznes, chodzi o sprzedaż, ale… jeśli dzięki temu ludzie czegoś o jedzeniu się nauczą, to ja jestem na tak i wcale nie kpię. No dobrze, jest kilka „ale”. Kiedy widzę na stronie przepis na „łatwą saltimboccę z kurczaka”, to dostaję zgagi, a w przepisie na pulpeciki greckie nie ma słowa o tym, z jakiego mięsa nasza gospodyni ma je zrobić (pewnie z kurczaka! Sic!) ale z drugiej strony, są i fajne przepisy na kaczkę, Polacy niby nie gęsi, ale swego nie znają i ani kaczek, ani gęsi na co dzień do ust nie biorą, a z drobiu to tylko paluszki z kurczaka i nieśmiertelny przydrożny dewolaj uznają! A tu proszę: masz babo kaczkę na obiad!
W każdym razie… Dobrze, niech będzie i taka WEWL, jeśli tylko zachęci Polaków do próbowania wina (słowa Kondrata wciąż w mej pamięci) – niech zaczynają od Lidla, za kilka lat zapukają do Waszych drzwi, drodzy Importerzy i sklepikarze!
Wczoraj odbyła się prezentacja win z nowej oferty Lidla. Dowiedziałam się na niej, że sieć postanowiła zacząć swoją WEWL od oferty francuskiej, ponieważ według badań Polacy najbardziej cenią wina francuskie (niżej na podium stoją trunki z Włoch, a dalej z Hiszpanii). Moim skromnym zdaniem, osoby odpowiadające na pytania z ankiety strzelały odpowiedź, która jako jedyna przychodziła im do głowy. Przecież wszyscy wiedzą, że wina francuskie są najlepsze („ja osobiście ich nie piję, bo drogie i kwaśne, ale są najlepsze, te z Bordeaux zwłaszcza” – wiele razy słyszałam to w moim barze). Trochę stereotypowe były te odpowiedzi w ankiecie i przez to smutne (piją ludzie z wyższym wykształceniem, kobiety białe, mężczyźni czerwone, kobiety słodsze, itd.), ale co zrobić. W każdym razie na podstawie tej ankiety właśnie Lidl postanowił zaatakować polskie podniebienia bordoskimi butelkami.
Ceny: od 20 do 150 zł. Smaki: takie, jakie być powinny, żeby przekonać Polaka, że Francja dobre wina robi. Ogólne wrażenie: nie mamy tu skrajności, średnie taniny, średnia kwasowość, średnie ciało, wina proste, do jedzenia, nie powinny zniechęcić. I bardzo dobrze. Nie zniechęcą, a mogą na pewno zaciekawić. Podsumowując – było lepiej, niż się spodziewałam.
Spróbowałam siedmiu win. Oto moje wrażenia:
Bestheim Crémant d’Alsace 2008, 29 zł
W tej cenie – biorę na każdą imprezę i zachęcam wszystkich! Prosecco mam dość, a tu nos ciekawy, delikatne bąbelki, sama radość.
Château Naujan Lapierre Bordeaux Supérieur 2009
Ziołowy, lukrecjowo-anyżowy, wiśnie. W ustach średnie taniny i kwasowość i ciało i długość… Ot, przyjemne wino za 20 zł.
Château de Malleret Haut-Médoc 2007
Czuć beczkę, czekoladę, potem porzeczkę i śliwkę. Nieźle zrównoważone. Zostałam poinformowana, że to wino do 50 zł. Okazało się jednak, że kosztuje 65. Za 40 zł mogłabym kupić…
Château Rollan de By Médoc 2009
Naprawdę niezłe wino. Dobrze zrobione, zrównoważone, sporo alkoholu, lecz dobrze ukrytego. Można docenić czekoladę, porzeczkowe nuty, zielony pieprz i całkiem długi finisz. 69 zł.
Château de l’Arrosée Saint-Émilion Grand Cru 1998
Najdroższe z próbowanych win – 150 zł. Na wyobraźnię Kowalskiego podziała wiek (a przecież wiadomo, że „wino im starsze tym lepsze”). Pani stojąca obok mnie na degustacji spytała, ile można je trzymać jeszcze w domu („bo pewnie będzie jeszcze lepsze”). Powiedziałabym jej, że nie dłużej niż do najbliższych świąt, bo raczej w schyłkowej formie już butelka. Znam lepsze sposoby na wydanie 150 zł.
Nie może oczywiście obejść się w WEWL bez win słodkich. Próbowałam Sauternes Château Delmonds – bez rewelacji i Château Bertrand z AOC Sainte-Croix-du-Mont – świetny nos (jabłka, ananasy), mniej ulepkowata słodycz, więcej elegancji, jak ktoś potrzebuje słodkiego i ma 33 zł, to może być dobry wybór.
Plusy kampanii: niezła reklama telewizyjna (czemu na Euro takiej nie mieliśmy?), duża i ciekawa gazetka z informacjami o winach dostępna w sklepach Lidla (Pascal i Okrasa świetnie wyszli na zdjęciach).
Minusy: teksty w gazetce w stylu: „wina do serów” – naprawdę? I niektóre wypowiedzi „twarzy” kampanii podczas naszego spotkania („wina z Bordeaux są bardzo różne” – tu się zgadzam, ale ciąg dalszy: „może być przecież tak, że trzy kilometry dalej wino robione jest z totalnie innych szczepów i stąd ta różnica”!). Ale chłopaki i tak się starają. Ładnie o winie mówili. Resztę ludzie sobie doczytają na Winicjatywie i douczą już sami.
Degustowałam na zaproszenie Lidla.