Wina kamienia i czasu
Pamiętam degustację w Paryżu, na której zebrała się – w niewielkim sklepie z winem – terroirystyczna francuska elita, crème de la crème. Kogo tam nie było! André Ostertag, Anselme Selosse, Thierry Allemand, Antoine Arena, Olivier Jullien, Noël Pinguet (z Domaine Huët w Vouvray) i wielu innych. Miało się wrażenie, że to nowi apostołowie i to w wielkiej komitywie; byłem tam jak ten poganin, który trafił do bractwa, by zobaczyć i uwierzyć. W „Nową Francję”, jak pisał Jefford w głośnej wówczas książce o takim właśnie tytule.
Z tej Nowej Francji niewielu producentów trafiło na nasz rynek, pojedyncze butelki pojawiały się i znikały. Nawet ci, co kolekcjonują drogie butelki, wolą na ogół przepłacić za bordeaux niż zamówić wino spod pazuchy terroirystycznego oszołoma, choć jest trzy razy ciekawsze.
Dla terroirystycznej Alzacji dużo zrobił mały importer gliwicki Korek, ale bardzo długo trzeba było czekać, zanim wreszcie otwierający powyższą listę André Ostertag znalazł w Polsce stałego odbiorcę. Takiego, jakiego szukał: niewielkiego, lecz prawdziwie zainteresowanego winami spoza szablonu, w pełni autorskimi.
Cieszy mnie to z paru powodów. André Ostertag był raz w Polsce przedstawiać swe wina – kolację wraz z degustacją organizowało Collegium Vini – i była to dla mnie, prowadzącego spotkanie, jedna z najbardziej pamiętnych chwil przeżytych w tym naszym Mondovino. Ostertag nadzwyczaj pięknie opowiadał o swych butelkach, wieczór – jego świadkowie jeszcze żyją i piją, myślę, że również im utkwił on w pamięci – miał wyjątkowo dobry nastrój; kilka dni później otrzymałem od niego książeczkę z jego wierszami i z malunkami jego żony, projektantki etykietek.
Powód drugi: kiedy w połowie lat 90. zaczynałem winiarską edukację, artykuł o André Ostertagu, znaleziony bodaj w Decanterze, odkrywał przede mną uduchowiony świat wina, o jakim jeszcze nie słyszałem i był dla mnie – jak to się mówi – formacyjny. Ton wydawał mi się niemal mistyczny, podniosły, ale degustacja parę lat później win ujawniła, że mamy do czynienia z winami na swój sposób bardzo racjonalnymi. Oczywiście same wina to, last but not least, powód trzeci, dla którego głoszę – anonsowaną przed paru dniami przez Wojtka Bońkowskiego – dobrą nowinę.
Kiedy André, który przejął winnicę od ojca w dwudziestym pierwszym roku życia, zaczął wytwarzać swe wina, ruch biodynamiczny we Francji dopiero powstawał (posiadłość André jest w pełni biodynamiczna od 1998 r.). Myślenie Ostertaga o winie było od początku bardzo uduchowione, naznaczone religijnym stosunkiem do ziemi, nawet jeśli o biodynamice jeszcze nie myślał. Gdy dzisiaj się czyta jego wypowiedzi, brzmią już znajomo, gdyż po nim powtarzały je liczne usta – lecz wówczas to one współtworzyły szkołę, która miała się okazać najważniejsza w nowym winiarstwie francuskim. Nie mam tu miejsca, by dokładniej o nich opowiadać, słów–tagów tej niepowstałej opowieści można się zresztą łatwo domyśleć: harmonia, terroir, siedlisko, natura, ziemia, wielka całość. Jeden tylko cytat na temat pojęcia „harmonia”:
Harmonia to słowo–worek, które każdy winiarz opisze inaczej. Dla mnie harmonia jest czymś nieokreślonym, jest światłem, świetlistością narastającą w winnicy i odróżniającą ją od innych. Wielkie siedliska to te, w których odczuwa się różnicę i samemu czujemy się różni od siebie samych, nie wiedząc dlaczego. To miejsce, w których coś się zdarza; coś z porządku fizycznego i mentalnego. Tak jakby z tego miejsca emanowała naturalna harmonia. Nie wszyscy są czuli na aurę, która promieniuje z winnicy. Nasze czasy zwracają uwagę na to, co bije w oczy.
Wielką zasługą Ostertaga dla alzackiego winiarstwa jest to, że Bas-Rhin (Dolny Ren), czyli północna część winiarskiej Alzacji, została odkryta jako miejsce, w którym można wytwarzać wina równie wysokiej klasy co w części południowej, czyli Haut-Rhin. Ostertag ujawnił świetność siedlisk wcześniej nieznanych lub zapomnianych. Wśród nich przede wszystkim Muenchberg, „góra mnichów”, naturalny amfiteatr (różowy gres, gleba wulkaniczna i w jednej z części wapienna) obsadzony winoroślą już w XII wieku. Tutaj, w większości z ponad 70-letnich krzewów (10 tysięcy krzaków na hektar) powstaje flagowe wytrawne wino André, riesling grand cru, w roczniku 2012 oceniany przez francuską prasę bardzo wysoko, podobnie jak tutejsze, na ogół mocno wytrawne pinot gris A360P – którego Ostertag wbrew alzackiej tradycji nie lęka się zapędzić na parę miesięcy do beczki (robi to często z pinot gris).
Drugim istotnym siedliskiem jest Fronholz (gleby kwarcowe, piaszczyste, gliniaste, nieco margli), gdzie udają się gewürztraminer i riesling. Dalej: Zellberg (pinot gris) i Heissenberg (gnejsy i różowe gresy; rośnie tu głównie riesling), siedlisko na tyle ciepłe, że wina, mineralne, ale bogate, leżakują wyłącznie w kadziach stalowych. Od pewnego czasu Ostertag rozporządza też parcelą Clos Mathis; tutejsze rieslingi są długowieczne i, jak to mówimy w żargonie, mocno wyciągnięte.
Wśród win „codziennych” (André nazywa je vins de fruit, winami owocu – mają charakterystyczne zielone etykietki) pochodzących przede wszystkim z winnic wokół wioski Epfig mamy między innymi rieslinga oznaczonego jako Vignobles d’E i wino, który zwykłem kupować za każdym pobytem w Paryżu: Sylvaner Vieilles Vignes, w dobrym roczniku prawdopodobnie najlepszy sylvaner francuski, mogący konkurować z winami z Frankonii. W złym chyba też.
Ostertag wyraźnie rozdziela wina wytrawne i niewytrawne, co w Alzacji nie jest regułą. Po „winach owocu” mamy u niego vins de pierre, „wina kamienia” (ciemne butelki, etykietki ilustrujące krzewy z poszczególnych siedlisk); mogą się one starzeć do 20 lat. Natomiast wina z cukrem resztkowym, powstające nieraz, jeśli pogoda pozwoli, z gron dotkniętych szlachetną pleśnią, Ostertag nazywa je vins de temps, „winami czasu”.
Wojtek Bońkowski we wspomnianym artykule opisał wszystkie wina Ostertaga dostępne w Polsce. Gdybym miał kupić jedno wino, wybrałbym wspomnianego rieslinga Muenchberg (całkiem niezła cena – 185 zł) i odłożył na 10 lat. Będzie się czym pocieszyć w roku 2025.
Importerem win Ostertag w Polsce jest Vini e Affini. Właścicielka Vini e Affini Beata Gawęda jest wspólniczką Winicjatywy.