W szampańskim nastroju
„Bywało gorzej“. Ten słynny cytat zasłyszany przez Marka Bieńczyka z ust ciecia nalewającego mu Château Pétrus przypomniał mi się, gdy piątkowym rankiem spotkaliśmy w Barze Cenzura, a na barze stało dziesięć otwartych butelek szampana. Bywało wiele gorszych piątków i jest z pewnością wiele gorszych sposobów, by świętować koniec świata, który według majańskich prognoz miał nastąpić właśnie w czasie tej degustacji.
Butelki na stole postawili Monika Żołnierzak i Marcin Golik z Domu Szampana, a degustacja była o tyle ciekawsza, że tym razem próbowaliśmy nieco mniej mainstreamowych butelek z bezkonkurencyjnej oferty tego importera. Le Mesnil Grand Cru, Alain Bernard czy Pierre Gimonnet Gastronome znają już bodaj wszyscy, którzy francuskim winem z bąbelkami się w Polsce interesują – wina te są dostępne w katalogu Domu Szampana od kilku sezonów, były prezentowane na wielu imprezach i zebrały laury w naszych przodujących magazynach winiarskich. Kto natomiast słyszał o Forget-Brimont czy Pol Cochet? Ja nie, choć mógłbym się określić wręcz jako szampański freak.
A tymczasem Forget-Brimont Champagne Brut Blanc de blancs okazał się wręcz czarnym koniem degustacji. Komponowany z najbardziej prestiżowych grands crus (Oger, Avize, Le Mesnil) zachwycał fantastyczną pełnią i złożonością smaku. Wędruje bodaj do beczek, co nadaje szampanom nieco mroczną, twarogową nutę, przypominającą wręcz białe Bordeaux. Całość trzyma w ryzach grejpfrutowa świeżość. To wino raczej do stołu niż do beztroskiego sączenia, a ponieważ kosztuje zaledwie 175 zł, czyli tyle, co supermarketowa masówka typu Moët & Chandon, stał się z marszu pozycją obowiązkową dla szampanomanów.
Umiarkowane ceny okazały się w ogóle lejtmotywem degustacji. Ten niszowy importer proponuje wysokiej jakości wina szampańskie w cenach niższych niż znane, wszędobylskie marki. A niekiedy sporo taniej, tak jak w Pol Cochet Brut Nature Latitude 48.01, mocno wytrawnym, jabłkowym, skoncentrowanym winie, które może nie rzucało na kolana, ale jego atutem jest świetna cena – 129 zł.
Przechodząc do spraw poważniejszych, piliśmy garażowe produkcje takie jak Gatinois Brut Réserve, czyste grand cru Aÿ (90% Pinot Noir), szampan wysokokwasowy, rustykalny, ciut drewniany, a nawet – wydało mi się – lekko utleniony gdzieś pod bąbelkową czapą (179 zł). Dla koneserów. W podobnym, choć nieco bardziej czytelnym stylu utrzymany jest Égly-Ouriet Grand Cru Brut Tradition, degustowany już parę razy, o mocnej osobowości, absolutnie wytrawny, długi, doskonały (219 zł). Kategorię mocarnych dziwów uzupełnił Alain Bernard Brut Fût de Chêne – również starzony w beczce, ale ambitniej niż Forget-Brimont; bardzo dobra kwasowość i soczystość (owoc mimo wszystko nieprzytłoczony beczką) dają nadzieję na dobrą ewolucję w przyszłości, choć jest to butelka, którą odłożyłbym w piwnicy na lat pięć (chyba że chcecie popić kurę w śmietanie).
Wśród degustatorów (blogerzy i autorzy Winicjatywy) duże wzięcie miał Le Mesnil Brut Rosé Sublime, mocno owocowy, sympatyczny szampan w dobrym stylu; reprezentuje on raczej lekki styl różowych szampanów, w odróżnieniu od czołgu, jakim okazał się Alain Bernard Brut Rosé de Saignée (185 zł). Saignée to metoda produkcji przez macerację całej partii wina na skórkach czarnych winogron Pinot Noir i/lub Pinot Meunier (lwią część szampanów rosé robi się mieszając wino białe z niewielką ilością czerwonego). Otrzymujemy wino o wiele potężniejsze i intensywniejsze niż zwykłe brut rosé. Wino Alaina Bernarda jest bardzo ciekawe, ma wyraźne nuty malin, truskawek, wręcz śliwek, sporo ciała, krągłość skoncentrowanego wina różowego. Zawsze jednak zastanawiam się, czy garbniki, kwas i bąbelki w jednej butelce to już nie za dużo szczęścia. Na pewno warto spróbować i samemu wyrobić sobie zdanie, bo to jest wino które się kocha albo nienawidzi.
Czy można nienawidzić Moutard Brut Cuvée des 6 Cépages 2004? Po pierwsze odratowane zostają w nim wymierające szampańskie odmiany takie jak Arbane i Petit Meslier. Po drugie wino jest bardzo perfumowane, bogate, miodowe, wyraźnie półwytrawne (najwyższe dosage, czyli dosładzanie ze wszystkich degustowanych szampanów – Dom Szampana wyraźnie preferuje wina wytrawniejsze od szampańskiej mainstreamowej normy), wino, które z kolei spodoba się wszystkim (225 zł).
Butelka, której chcę spróbował ponownie, bo nie przemówiła do mnie pomimo swojej sławy i blasku, to Pierre Gimonnet Extra-Brut Œnophile 2005 (220 zł). Gimonnet ma w ogóle subtelny, powietrzny, zniuansowany styl, w jego prestiżowej rocznikowej cuvée zabrakło mi właśnie trochę więcej zdecydowania, chociaż grejpfrutowa goryczka i mineralny chłód jeszcze jakoś mi rezonują na podniebieniu. Szampan–zagadka.
Na koniec brylant, moim zdaniem najlepsze wino degustacji: Agrapart & Fils Extra-Brut Minéral 2004. 100% Chardonnay z gminy Avize (czy to najlepsze grand cru dla szampańskiego Chardonnay? Obiekcje mogą mieć tylko zwolennicy Le Mesnil), aż pięć lat starzenia na osadzie. Gruszki, morele, miód, słodycz owocu ze słonymi nutami mineralnymi; bardzo koneserskie wino mające w sobie wiele z białego burgunda, szczególnie gdy trochę postoi w kieliszku. Fenomenalny posmak jest rzeczywiście „minéral”, jedwabisty i jednocześnie wytrawny, bez cukrowej blagi. O tym winie długo się nie zapomina (246 zł). Bywało gorzej, doprawdy.
Degustowaliśmy na zaproszenie Domu Szampana a gościny udzielił Bar Cenzura.