Dlúhé Grefty Rufus 2020
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że w mojej krwi obok polskich płynie także sporo środkowoeuropejskich win. Szczególnie tych niskointerwencyjnych z Moraw, Słowacji i Węgier. Nic wiec dziwnego, że odwiedzam te regiony tak często, jak się da (relacja z zeszłorocznego Autentikfest Moravia ukaże się wkrótce), i sięgam po tamtejsze wina o każdej porze roku. Zadanie to ułatwia ich coraz większa dostępność na polskim rynku w ofercie wielu importerów, by wymienić Natural Rascal, Rafa-Wino, RB Import, Wino Grono czy Wino z Moraw, którego właściciel, Zbigniew Gluza, jako pierwszy uwierzył, że warto oferować je polskim klientom. I to właśnie od niego pochodzą dwa dziś recenzowane wina.
Zaryzykuję stwierdzenie, że prawdziwą rozpoznawalność w Polsce Matúš Vdovjak zyskał dwa lata temu, gdy w sprzedaży pojawił się jego RamPáš Pétnat 2019. O mniej lub bardziej udanych próbach jego umiejętnego otwierania (także z moim udziałem) mówiło się wielokrotnie, a samo wino recenzował na naszych łamach Sławomir Sochaj. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że winiarnia tego naturalisty, mieszcząca się w pięknie odrestaurowanej, zabytkowej piwnicy, położona jest w miejscowości Veľká Tŕňa, po słowackiej stronie Tokaju. Tam zlokalizowane są też jego trzy parcele: Berecky, Čierna hora i Fazekaš, o łącznej powierzchni 3,5 hektara. To z pewnością obowiązkowy adres dla wszystkich fanów winiarskiego naturalizmu, tym bardziej, że u producenta można zanocować.
Wracając do samych win – kolejny rocznik RamPáša był już zdecydowanie spokojniejszy, ale ja sięgnąłem po Furminta 2020. To wino niesamowicie świeże, lekkie i nieco inne od stylistyki furmintów znanych nam z Węgier. W bukiecie: żółte jabłko, polna łąka i delikatna, lotna kwasowość. W smaku jabłko staje się bardziej suszone, jest też skórka cytrynowa, morele, dojrzały melon, sporo nut ziołowych i drożdżowych oraz charakterystyczne akcenty szafranu. Wyraźna, orzeźwiająca kwasowość, całość rzecz jasna niefiltrowana, z wyraźnym osadem (70 zł). ♥♥♥♡+
Dla odmiany, o Jaroslavie Tesaříku, właścicielu morawskiej winiarni Dlúhé Grefty (i aktualnym prezesie stowarzyszenia Autentista Moravia Magna), piszę praktycznie w każdej relacji ze wspominanego festiwalu Autentikfest Moravia. To rodzinne przedsięwzięcie, położone w Mutěnicach i obejmujące 2,5 hektara winnic (w większości stare nasadzenia, wiek krzewów to średnio 30-50 lat) w ciągu kilku lat doszlusowało do czołówki tamtejszych producentów i każdy kolejny rocznik prezentuje coraz wyższy poziom. Ze wszystkich win produkowanych przez popularnego „Jaro” szczególnie cenię Rufusa, który reprezentuje tradycyjny dla regionu styl zwany ryšakiem (morawskie określenie mieszanki białych i czerwonych odmian rosnących i zbieranych razem z jednej parceli). Jednak w porównaniu z poprzednim rocznikiem Rufus 2020 to tym razem veltlínské zelené (czyli grüner veltliner) i… cabernet sauvignon, a sok obu tych odmian fermentował w beczkach dębowych (225 litrów) przez dwa tygodnie. Młode wiśnie, jagody, jeżyny i czarne porzeczki, trochę nut pestkowych, wszystko oprószone ziołami i czarnym pieprzem, z dobrze zaznaczoną kwasowością i wiśniowo-pestkowym finiszem. Oczywiście całość niefiltrowana, nieklasyfikowana i niesiarkowana. Lekko schłodzone jest fantastyczne (72 zł). ♥♥♥♥
Na koniec dodam jeszcze, że świetnie zapowiada się nowy rocznik jeszcze jednego z moich morawskich ulubieńców, czyli Petra Korába. Dzięki uprzejmości tego producenta (i logistyce jego dystrybutora), noworoczny toast mogłem wznieść przedpremierową butelką, opatrzoną zdecydowanie indywidualną etykietą jego Crémant 2020. Świetne musowanie, feeria soczystego owocu i kremowa tekstura – zainteresowanym radzę trzymać rękę na pulsie, bo, gdy musiaki Korába trafiają do sprzedaży, znikają w błyskawicznym tempie. Zresztą w tym roku polski rynek czeka nas jeszcze jedna niespodzianka związana z tym producentem, ale o wszystkim napiszę w odpowiednim momencie.
W podanych cenach oba wina zakupić można w sklepie internetowym dystrybutora (kliknij link z ceną).
Źródło win: zakup własny autora.