Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Dotknięcie absolutu

Komentarze

Kto nie lubi poniedziałków? Tego ominęła degustacja z tych legendarnych. Na stole pewnego warszawskiego lokalu stanęło 9 flaszek z legendarnej winiarni Torbreck w australijskiej Barossie. Rankingi rankingami, w Australii są tak sławne wina jak Grange, Henschke Hill of Grace, ale Torbreck to dla mnie legenda ponad legendy. Chodzą za mną od pierwszej degustacji przed 10 laty w Londynie.

2010_The_Steading_Blanc_Front

Bo też tego smaku się nie zapomina. Smaku esencji owocu, powiększonego jak pod mikroskopem. Tej niesamowicie ściśniętej faktury, gęstej jak olej, której jednak nie psuje największy wróg win mega skoncentrowanych – przesadny ekstrakt, suche garbniki. U Torbrecka taniny są, za przeproszenie, jedwabiste, harmonia całości jest niesamowita. Weźmy takiego Shiraza The Struie 2010, najbardziej nowoświatowa i mentolowa z tutejszych butelek – 18 miesięcy beczki perfekcyjnie zjedzone przez czekoladową masę wina, tłuste jak zawodnik sumo, a jednak gibkie i pijalne jak wino z dwukrotnie wyższą zawartością wody. Takie Woodcutter’s Shiraz 2011 (nazwa na część pięciu lat spędzonych przez Dave’a Powella, właściciela winiarni, na wyrębie lasów w Szkocji) – robione ze skupowanych gron, sporo powyżej 14,5% alk., tłuste, szerokie, ciężkie jak TIR… a jednak tak zrównoważone.

2009_RunRig_Com_Front

Droższe wina (a wina Torbreck są bardzo drogie i poza Woodcutter’s mało co będzie dostępne w Polsce w Wines United poniżej 100 zł) wydawały się jeszcze bardziej delikatne, perfekcyjnie gładkie jak najdroższa tkanina świata. Nawet w kiepskim, bo zbyt gorącym roczniku 2008 The Factor czy The Descendant miały moment absolutu. We flagowym RunRig 2009 ze 100-letnich krzewów Shiraz z aż 30 miesiącami w beczce uderzał spokój, wręcz finezja, a przecież jest wino z ekstraktem większym niż niektóre Amarone.

2008_The_Pict_Front

No i były ciekawostki: bardzo oryginalne, odnajdujące równowagę bez kwasu białe The Steading Blanc 2010 (Viognier i Marsanne), wybitne Grenache Les Amis 2009 – 100-letnie walczą o lepsze ze 100% nowej beczki i wygrywają.  The Pict 2008, 100% Mourvèdre z niemal równie starych krzewów, absolutnie bezbłędne, mięsisto-pieprzne, o zdumiewającej cytrynowej świeżości – gdzieś na 98 punktów.

2009_Les_Amis_Front

W sensie technicznym te wina są paradoksalne. Właściwie w ogóle nie powinny mi się podobać. Mają bardzo dużo alkoholu, są gęste jak syrop. Kwasowości mało, bo tutaj się generalnie nie dokwasza. Naczelnym hasłem jest „dojrzałość fizjologiczna” (physiological ripeness). Według tej koncepcji winogrona mogą mieć dużo cukru (czyli potencjalnego alkoholu), ale jeszcze nie być w pełni dojrzałe; związki aromatyczno-smakowe, czyli fenole mają inna krzywą dojrzewania. Sprawdza się to m.in. po pestkach, które muszą być brązowe. Zwykle nie przepadam za tą koncepcją, bo bywa pretekstem do zbierania przejrzałych winogron i windowania alkoholu do astronomicznych rozmiarów. W Torbreck zbiór następuje najpóźniej ze wszystkich winiarni w Barossie. A jednak wina są zrównoważone. Może dlatego, że są takie nieinterwencyjne: oprócz dokwaszania nie robi się takich rzeczy jak klarowanie i filtracja, choć występuje kolejna anatema: do wszystkich win wali się sztucznych drożdży i w głębokim poważaniu ma spontaniczną fermentację.

No więc popijałem sobie te gęste jak atrament win, tego Mourvedra z więcej niż lekkim aromatem obory i te Shirazy z potrojonym porzeczkowym dżemem, piłem te soczki o koncentracji Amarone z 15,5%, zdumiewałem się tym niesamowitym miksem ewidentnego Rodanu i bezczelnie rozpoznawalnej Australii, cieszyłem się lękliwie jak dziecko po raz pierwszy słuchające symfonicznej orkiestry i przeszło mi przez myśl, że najlepsze wino świata zrobi kiedyś australijski drwal z 200-letnich krzewów Carignan w najgorętszym miejscu na Ziemi.

Przeczytaj też artykuł Marka Bieńczyka o tej samej degustacji.

David Powell Torbreck
David I Mocny, z woli Bożej król Szkocji i Południowej Australii.

Degustowałem i jadłem na zaproszenie importera Wines United i restauracji Joseph’s.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.