Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Przełknąć tę żabę

Komentarze

O Dorli Muhr, słynnej „królowej marketingu” winiarskiego, która wylansowała m.in. Douro Boys i Krachera, a w 2002 r. zapragnęła zostać winiarką, pisałem już dwa lata temu i w zasadzie tę samą triumfalną melodię zaśpiewałbym dzisiaj, po degustacji jej win w Enotece Polskiej. Pojawiło się wszak kilka ciekawych nowych akordów. Na przykład koszmarnie upalne roczniki 2009 i 2011, gdy winogrona schły na krzaku, rozjazd między dojrzałością cukrową a tzw. fenoliczną był dramatyczny, a straty w plonach sięgały 70%… Dorli ratowała się zwiększoną produkcją rosé – przedsmak przyszłości, gdy w wielu regionach będzie to jedyne wyjście z alkoholowego impasu?

Dorli Muhr
Dorli Muhr, królowa austriackiego wina. © Ignis-vinotheken.at.

Ale też ogromne znaczenie decyzji winiarza, który w 100% decyduje o stylu swoich win. Wina Dorli Muhr są przejrzyste jak kryształ, lekkie jak piórko, świeże jak czerwone porzeczki zrywane z krzaka. W tropikalnym roczniku 2007 nie przekroczyła 13%. W 2008 jej Carnuntum Blaufränkisch ma… 11,8% alk.! Od bardzo dawna nie piłem dobrego wina czerwonego z tak niskim alkoholem. Więc jednak się da. Zapytana przeze mnie, czy w robieniu tak lekkich win kieruje się (niewątpliwą) modą, Dorli Muhr odpowiada: „Nie znam się na modzie. Po prostu robię zrównoważone wina, które mnie samej smakują i które mam ochotę pić” (cały wywiad obejrzyjcie tutaj). Czy to nie paradoks, że mistrzyni winiarskiego PR, która winiarzom gwarantuje najlepsze przełożenie na oceny krytyków, sama kompletnie się takimi ocenami nie kieruje? Era win robionych pod Parkera i jemu podobnym kończy się na całym świecie, winiarze słuchają samych siebie, swojej ziemi, dlatego można mówić o winach coraz bardziej autentycznych.

Muhr van der Niepoort Blaufrankisch Spitzerberg 2008
Elegancja nie do wiary.

Czy słuchają też klientów? Stylistyczna zmiana w czerwonych winach austriackich jest tak wyraźna – w relacjonowanej tutaj degustacji szokowały np. butelki od Weningera, pięć lat temu rekordy ekstraktu i beczki, a teraz soczyste, mineralne, bez cienia wanilii – że zapytałem Dorli Muhr, czy publiczność austriacka faktycznie aż tak zmieniła upodobania? „Upodobania publiczności są płynne. Do nas należy kształtowanie ich. My, którzy marzymy o winie, śnimy o winie, żyjemy winem, mamy moc, by to zrobić. Do czegóż bowiem służą krytyka i media winiarskie, jeśli właśnie nie do wytyczania drogi na przyszłość?”.

Dorli Muhr
Twarzą w twarz z terroir. © Captaincork.com.

Wina Dorli Muhr pokazują wreszcie prawdziwą moc terroir. W regionie opanowanym przez beczkowo-konfiturowe potworki z Zweigelt i Merlota – Carnuntum – wznosi się jedna jedyna góra wapienna o nazwie Spitzerberg, gdzie od stuleci uprawia się Blaufränkisch. Na tym skrawku ziemi Dorli Muhr potrafiła zrobić wina klasy bardzo dobrych burgundów. Spróbujcie malinowo-różanego Carnuntum 2009 (57 zł, 92 pkt. w niedawnym artykule D. Schildknechta w Wine & Spirits) oraz fenomenalnie mineralnego jak na wino czerwone Spitzerberg 2008 i 2009 (119 zł). A jeśli wolicie inne smaki, sięgnijcie po Rote Erde 2008, Merlota („z przyjaciółmi”; 74 zł) o rzadko spotykanej w tym szczepie elegancji, albo pieprzno-porzeczkowego Syrah 2008 i 2009 (81 zł). Niezwykłe wina, które zapamiętuje się na długo – warto przełknąć tę żabę, jaką wydaje się Austria w czerwieni.

Degustowałem na zaproszenie importera.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • kissmygrass

    „Czerwona” Austria (tak na odlew, po całości geograficznej) przysłowiową żabą do przełknięcia? Odważne stwierdzenie, nawet w kategorii „wydaje się być”…

    Pozdrawiam, również Wojciech

    • Wojciech Bońkowski

      kissmygrass

      Wiele osób tak uważa… Rozmawiałem ostatnio z bdb sklepem winiarskim i o ile Veltliner i Riesling idą całkiem nieźle to sprzedanie Zweigelta graniczy z cudem.
      Ja oczywiście się z tym stereotypem nie zgadzam, chociaż nie wszystkie czerwone austriackie mi smakują, wiele jest zbyt beczkowych i przesadzonych.

      • kissmygrass

        Wojciech Bońkowski

        De gustibus… Być może to trudna do przełknięcia żaba dla sklepów winiarskich, ale jak ktoś liczył, że czerwona Austria się będzie sama sprzedawać, to ja się powstrzymuję od dalszych komentarzy.
        Ja bym na pewno na podstawie ich doświadczeń nie konstruował stwierdzeń zbliżonych do tego z żabą. Tylko ja z tych co do deseru w święta pili Zweigelta TBA (Weingut Landauer).

  • Maciek Bombol

    Czerwona Austria niestety słabo się sprzedaje. Wina Dorli Muhr są naprawdę świetne w swoich cenach, ale jak klient słyszy hasło „czerwone z Austrii” to zwykle mówi „nie dziękuję, wolę Włochy albo Hiszpanię”. Nawet jak Enoteka zrobiła promocję i sprzedaje wina od Zantho: Zweigelt (Falstaff 90 pkt), Blaufraenkisch i Sankt Laurent po 25 zł (czyli taniej niż banalne Sutter Home na stacji benzynowej), to i tak zbyt wielu chętnych nie ma…

    • Izabela Kamińska

      Maciek Bombol

       Prawdę powiadasz, Maćku. I niesamowite jest to, że świetne wina w niewiarygodnie niskich cenach od małych, dobrych producentów wkładających w produkcję swoją wiedzę i serce można znaleźć w sklepach specjalistycznych, w enotekach, takich, jak Twoja, a ludzie wciąż idą do osiedlowego sklepu i za 35 zł kupują Gato Negro czy innego Sutter Home`a! Ale od tego jesteśmy my i wielu blogerów i pasjonatów wina, żeby to powoli zmieniać:).

    • mps

      Maciek Bombol

      niestety, przeciętni klienci nie znają takich odmian jak Blaufrankisch, czy St. Laurent. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że jeśli ktoś się już przekona do tych win o egzotycznie brzmiących dla laika nazwach, może się w nich zakochać. Warto na każdym kroku podkreślać, że czerwone butelki z Austrii (zresztą białe również)  to jedne z najlepszych połączeń do polskiej kuchni. Szkoda tylko, że poza Warszawą i może paroma dużymi miastami trudno dostać jakąkolwiek butelkę z Austrii. 

      • Wojciech Bońkowski

        mps

        Absolutnie zgadzam się co do polskiej kuchni. Od ładnych paru lat proponuję Austriakom zmasowaną akcję promocyjną w polskich restauracjach.

        • mps

          Wojciech Bońkowski

          przy okazji zapytam, czy wiadomo, czy w tym roku odbędą się w Krakowie Dni Węgrzyna i CK Austrii, jak w ostatnich latach, a jeśli tak, to czy są znane jakieś szczegóły  

          • Wojciech Bońkowski

            mps

            Nic mi nie wiadomo.

          • kissmygrass

            mps

            http://www.dniwegrzyna.pl/
            Wprawdzie w tekście nic nie ma o czwartej edycji, ale baner podaje już tegoroczne daty.

          • kissmygrass

            mps

            Znowu „moderacja komentarzy”?

          • Wojciech Bońkowski

            mps

            @72daeac98f1e1abd0967ea54a7cde6c1:disqus : System świruje. Już nakrzyczeliśmy na niego.

  • Kindofpaul

    @wojciechbonkowski:disqus  Stawia Pan pytania o publiczność austriacką, o zmianę mody i akceptowanie nowej stylistyki – a jak jest z polską publicznością, w kontekście przyjmowania mód? Czy obserwując polski rynek, można zaryzykować stwierdzenie, że poddaje się tendencją np. z zachodu europy, tyle że z opóźnieniem?Czy Myśli Pan, że jest szansa, by polscy konsumenci zamykający się dotychczas w swoich „bezpiecznych” stylistykach dostrzegli czerwone wina z Austrii bądź Węgier dlatego właśnie, że zmienia się kierunek stylistyczny na zachodzie?
    @facebook-1303762573:disqus  „Ale od tego jesteśmy my i wielu blogerów i pasjonatów wina, żeby to powoli zmieniać:)” – no i tu jak mantra przywołam pytanie – czy promując butelki dyskontowe tak intensywnie, jest szansa na zwrócenie uwagi na dość drogą Austrię? Oczywiście Pan MB podał przykład promocji i kiepskich jej efektów, ale to jednorazowa, czy krótkoterminowa akcja, która nie zmieni świadomości od razu…trzeba by było pisać o tym, że jest promocja na Austrię tu i tu z taką samą pasją, jak o winach z dyskontu, tak samo zagrzewać i polecać, że jest okazja, że spróbuj, doceń…a tu jedynie głos MB, że była promocja i wyszło licho…a to wszystko po maratonie wśród dyskontów…proszę być konsekwentnym i film nakręcić, jak to redaktor WI zachodzi do winoteki, a tu taka niespodzianka: Austriak po 25 pln…

    oczywiście to żart, ale robienie z jednej strony pewnych rzeczy(intensywna kampania na rzecz win dyskontowych) i mówienie w tym samym miejscu, że pyszna Austria się nie sprzedaje, choć jest tylko ileś tam razy droższa od dyskontu, jest dość pokrętne…Kwestia proporcji – proszę zrobić taką akcje promocyjną, jak uczyniono to w przypadku dyskontów, ale w odniesieniu do promocji w różnych winotekach i może posady się ruszą…też to może być bodziec dla winotek – aktualnie robią swoje promocje, bez wsparcia medialnego może wyjść klapa. WI może w tym pomóc jeśli będzie tylko chciała, i teksty o trudnej drodze w promowaniu stylów wina może okażą się ciut bardziej optymistyczne…
    pozdrawiam

    • Wojciech Bońkowski

      Kindofpaul

      Dziękuję za ten głos. Małe sklepy wspieramy bez ustanku zarówno polecając dostępne tam wina jak i organizując nasze eventy. Oczywiście można robić więcej i tak się stanie.
      Co do polskiej publiczności, ona ma swoją specyfikę i trudno przekładać obserwacje z Austrii na Polskę. Na przykład polski konsument – przynajmniej ten niszowy – jest dość otwarty na nowe smaki, co widać po sukcesie Portugalii, Węgier, Gruzji… Myślę że problemy czerwone Austrii wynikają częściowo z wysokich cen, a częściowo z silnego skojarzenia tego kraju z winami białymi.

    • Grzegorz

      Kindofpaul

      Uważam ,że polski rynek jest zbyt mały by wogóle zauważać mody zachodnie a co dopiero by je ‚przyjmować’… Chyba że rynkiem nazwiemy kilkadziesiąt osób zawodowo związanych w winiarstwem. Jeśli 5 czy choćby 10procent pije wino „świadomie” a wiemy jak cała reszta dokonuje wyboru win to żadna moda nic tu nie zmieni. 
       U niektórych wystarczy przypadek. Osobiście zrobiłem zakupy w Austrovin tylko dlatego ,że wspólnie z Citeam zrobili promocję. Ceny zachęciły do eksperymentów(bo za taki uważałem ‚Czerwoną Austrię’) Jakże się myliłem wiem już po degustacji 2 butelek ,a zostało jeszcze kilka. Jestem prawie pewny ,że dalej będzie równie dobrze… Polecam przy okazji Zweigelt Diebstein Perfektion 2009 z winiarni Kolkmann.
        Nie ma więc wg mnie innego sposobu na dotarcie do miłośników wina niż poprzez tego typu pracę jak wykonują u nas magazyny o winie ,blogerzy czy takie portale jak WI . Żadnej „mody płynącej z zachodu” nikt sam nie zauważy . 
       Zwrócenie uwagi przez Wojciecha ,że ISTNIEJE TEŻ czerwona Austria to już duży krok. Następnych kilka takich kroczków i za kilka tygodni będziemy dyskutować tu o smakach Zweigeltów i Blaufrankischy czy St.Laurentów.
      .   

      • Kindofpaul

        Grzegorz

         była moda na Nowy świat, zostało tego jeszcze dość wyraźne pokłosie, bo cały czas półki sklepowe w drobnych marketach są winami stamtąd zapełnione…Jeszcze parę lat temu „wszyscy” „Kowalscy” podniecali się tymi winami, rozmawiało się o nich itd. Później inne wina weszły do łask – proszę zwrócić uwagę, ilu nowych importerów win włoskich się pojawiło w ostatnim czasie…to też jest czegoś wyrazem…Widać też powracającą Francję ze swą Prowansją i Langwedocją VDP…Tak więc pozwolę sobie jednak trwać przy przekonaniu, że jednak jakieś mody na tym naszym rynku są…Jestem też przekonany, że taką modę, w szerszym odbiorze, kreują również dyskonty – nowe poziomy cenowe win biedronki i znane etykiety apelacji- jak również, takie portale jak WI…Więc przemawia do mnie bardziej argument Pana WB, że jednak jakieś wiatry wieją, tylko nie zawsze wiadomo w którą stronę i gdzie takiego konsumenta zawieją…To też jest kwestia odpowiedzialności takiego miejsca jak WI, chciał nie chciał, choć pewnie bardziej chciał, ma lub będzie miała ogromny potencjał kreacji, stąd mój głos, stąd odpowiedź WB i zapowiedź działania…Będę kibicował ze wszech miar, jeśli tylko redaktor Pan WB z kamerką zacznie przemierzać lokalne winoteki i węszyć super okazje, rozwijając tym samym rynek, bo dyskont Austrii chyba nie sprowadzi…podobnie jak wielu innych ciekawych krajów – kiedyś TPB próbował w marketach znaleźć 10 czerwonych węgierskich…no i nie wyszło za bardzo, a warto by było znależć..

        Moje prywatne zdanie na temat tego, co działo się ostatnio na WI, w kontekście win dyskontowych jest takie, że chyba niepotrzebnie wszyscy(czy większość) redaktorów rzuciła się na tropienie dobrych win dyskontowych…Niepotrzebne, bo chyba stworzyło wrażenie, że w zasadzie tylko w marketach można znaleźć wino w uczciwej cenie…A tu świetny moim zdaniem Zantho po 25 pln i nikt nic nie wie…i to jest konstruktywne rozwijanie rynku…to długa dyskusja, a i wątki chyba nie raz były już podejmowane na WI, więc nie wdaję się w dalsze kierunki i kolejne wątki.. 

        • Grzegorz

          Kindofpaul

           Nie wiem czy nowi importerzy włoscy ,albo wczesniej pojawienie się importerów win chillijskich lub australijskich to „moda” … Może to dojrzewanie rynku  ? Może jakaś forma kształtowania się kultury wina po latach Sophii i Egri Bikaver za 8pln…
          Zgadzamy się chyba co do jednego : duże zadanie przed WI i „pozostałymi”  aby  zauważać i pokazywać kolejne winiarskie ‚mody’ … 
           Fakt, rozwijanie tego watku w tym kierunku spowoduje powrót do tematu „o świadomości picia wina” . A to już byłoby bicie piany.  

  • mps

    niestety, sami Austriacy nie bardzo chyba wiedzą, jak promować swoje wina w Polsce, a nie wymaga to aż tak wielkiego wysiłku. Przykładowo, na stronie internetowej austrianwine.com jest do ściągnięcia w PDF fajna broszura o połączeniach win z Austrii ze szparagami. Nadchodzi pora szparagów, więc nie od rzeczy byłoby, gdyby np. taka broszurka wydrukowana w języku polskim została rozesłana do sklepów winiarskich, by rozdawać klientom. Na pewno wielu by się skusiło i nabyło przy okazji jakiegoś veltlinera. To samo dotyczy win czerwonych. Czy tak trudno wydrukować taką broszurkę dotyczącą połączeń win czerwonych z Austrii z polską kuchnią na lepszym papierze i rozdawać w sklepach z winem. Wino austriackie musi być w Polsce popularyzowane także przez Austriaków, mali importerzy pozostawieni sami sobie wiele nie zdziałają.