Mistrzowska selekcja
Piłkarskie emocje szczytują, w winie natomiast nastaje sezon ogórkowy. Do września nie będzie żadnych degustacji pionowych, nie będzie lansu nowych produktów i będziemy co najwyżej pili pod chmurką różowe z dyskontu. Mocne zamknięcie sezonu zapewnił nam Robert Mielżyński swą tradycyjną degustacją Grand Cru.
W jej ramach odbyła się nie jedna, ale aż osiem prób pionowych! Mogliśmy więc sprawdzić, jak starzeje się austriacki Gruner Veltliner, reński Riesling, burgundzkie Chardonnay, bordoskie Pomerol, Margaux i Saint-Estèphe, portugalskie Douro i włoska Valpolicella.
W powszechnym odczuciu białym winem dnia był Chevalier-Montrachet Clos des Chevaliers od producenta Jeana Chartrona: miodowo-tostowy rocznik 2009 albo mineralny, ostry 2011. Niestety jest to wino przerażająco drogie (jeśli pojawi się w katalogu, kosztować będzie pod 500 zł), dlatego polecam za 90 zł bardzo dużej klasy Veltlinera Lindberg od Salomona z Austrii – 2011 było w czołówce wczorajszej degustacji.
Z win czerwonych duże wrażenie zrobił Château Kirwan. To klasyfikowane Margaux robił dawniej adwokat diabła – latający enolog Michel Rolland; było smaczne, niekiedy bardzo (czule wspominam roczniki 2004 i 1999). Ale po wysłaniu Rollanda na Saturna w 2008 Kirwan stał się wprost nadzwyczajny! Soczystszy, dokładniejszy z lepszymi garbnikami i bardziej pijalny, mniej beczkowy. Wczoraj próbowaliśmy rocznika 2011 z beczki (za 35€ en primeur jest to z pewnością dobra okazja), a z butelki m.in. fantastycznego 2009, najlepszego wina jakie piłem dotąd w tym dyskusyjnym roczniku.
Włochy u Mielżyńskiego reprezentowały w poprzednich latach takie tuzy jak Foradori, Cordero di Montezemolo, Oddero, Russiz Superiore i Fonterutoli. Tym razem spróbowaliśmy Valpolicelli i Amarone od Marion – i były to piękne wina, eleganckie, jedwabiste, długodystansowe (Valpo 2002 i Amarone 2000 są dalekie od szczytu) i cudownie zmysłowe. Tak mi smakowały, że Valpolicelli 2008 wypiłem do obiadu trochę za dużo. Jeśli wierzycie w tzw. test pustej butelki (najlepsze wino to nie to, które zbiera najlepsze oceny w sterylnej degustacji, lecz to, które najszybciej kończy się przy stole), to wino jest dla Was.
Jadłem i piłem na zaproszenie importera Roberta Mielżyńskiego.