Czas Dobrego Sera w Sandomierzu
Jak powszechnie wiadomo, Sandomierz jest obecnie najniebezpieczniejszym miejscem w Polsce. Trup ściele się tu gęsto, szerzą się rozboje i kradzieże. Gdyby nie Ojciec Mateusz, prawdopodobnie miasto byłoby już wyludnione. Dlatego wdzięczni mieszkańcy całego kraju odwiedzają Sandomierz już nie dla niewątpliwych walorów architektonicznych samego miasta, lecz by podążać szlakiem kolejnych rozwiązanych zagadek Ojca Mateusza, nocować w dworku jego imienia, posilić się ciasteczkami lub wafelkami Ojca Mateusza, wreszcie – zagrać partyjkę szachów. Oczywiście szachami Ojca Mateusza.
Jacek Szklarek – prezes Slow Food Polska – jest bardzo odważnym człowiekiem, decydując się na organizację festiwalu Czas Dobrego Sera w tak ryzykownej lokalizacji. A jednak! Już szósty rok z rzędu, tradycyjnie w długi weekend związany ze Świętem Bożego Ciała, do Sandomierza zawitali sery z całej Europy i serowarzy z całej Polski. I jak tradycja każe – towarzyszyli im polscy winiarze, nie tylko z Sandomierszczyzny.
Festiwal ma swoje żelazne punkty programu. To m.in. Laboratoria Smaku, które w tym roku powróciły do źródeł, zmieniając nazwę na Laboratoria Serowe. W ramach siedmiu prezentacji uczestnicy mogli zapoznać się (w teorii i praktyce) z najróżniejszymi rodzajami serów, którym towarzyszyła dobrana selekcja alkoholi. Oprócz polskich win spróbować można było włoskich – z oferty Krakó Slow Wines sygnowanej przez Jacka Szklarka, a także polskich cydrów (Slow Flow Group), piwa (autorskich produktów Grzegorza Tomczyka) i miodów pitnych (Pasieka Jarosz).
Stałym punktem programu jest tradycyjny konkurs Grand Prix 2016 na najlepszy polski ser. Tutaj klasę potwierdził Sylwester Wańczyk. Jego sery wygrały zarówno w kategorii świeżych (Kaszmirek Czarny), jak i długo dojrzewających (Myster Wańczyk). Ten drugi zdobył także główną nagrodę – Grand Prix 2016. Pełne wyniki konkursu znajdziecie tutaj.
Trzecim żelaznym punktem programu jest galowa kolacja, gdzie potrawom inspirowanym serami (i z ich udziałem) towarzyszą polskie wina. W tym roku podniebienia gości oczarowała delegacja z Krakowa: Adam Chrząstowski (restauracja Ed Red), Łukasz Cichy (Biała Róża), Konrad Korszla (Trzy Rybki), Przemek Skibiński (Ed Red), Mateusz Turaj (Miodova). Bardzo podobało mi się prosta w swej formie „Ante Prima”: bułka z masłem z kwaśnej śmietany / masło z solnymi kryształami z Wieliczki / crème fraîche polonaise 40%, którym towarzyszył bardzo strukturalny a zarazem odświeżający cydr od Hieronima Błażejczaka (rocznik 2014, refermentowany w butelce na bazie starej odmiany jabłek Aurelia).
Świetnym pomysłem było „Intermezzo”: sorbet ze świeżego ogórka sandomierskiego z cytrusami i rukolą (brawa dla Konrada Korszla). Ale ten wieczór należał do Adama Chrząstowskiego. Przygotowany przez niego comber z jelenia z sosami z palonego masła, jałowca i smardzów, zapiekanka piekarzy z oryginalnym cheddarem Montgomery oraz strugi dojrzewającej, 3-letniej szynki był obezwładniająco pyszny. Co równie ważne, z potrawą świetnie współgrało wino – Pi 2014, czyli Pinot Noir z Winnicy Płochockich. Klasyczny owoc, dobra kwasowość, a przede wszystkim równowaga smaków i energia młodości. Zdecydowanie warto tego Pinota spróbować – póki jest dostępny.
A skoro już przy winach jesteśmy – w tym roku oprócz winnic z Sandomierza i okolic spróbować mogliśmy win z Winnicy Turnau, Sztukówka i Dwór Sanna. Poniżej moje typy:
Winnica nad Jarem Odesa 2015 – 100% Muskata odeskiego. Niezwykle świeży, soczysty owoc w lekkim stylu, tak przyjemny, że dobrze schłodzona butelka kończy się szybciej niż się obejrzycie. ♥♥♥
Winnica Płochockich Zyberius XIV – jedno z największych zaskoczeń tego festiwalu. Wino ze szczepu sibera, rocznik 2014. Dojrzewa na wiórach dębowych, co nigdy nie brzmi dobrze, tymczasem tutaj rezultat jest naprawdę przyjemny – nuty dębowe są obecne, ale towarzyszy im aromaty gruszek i brzoskwini, a przede wszystkim dominuje fajna nuta kwiatu akacji. ♥♥♥
Winnica Sandomierska Sandomirius 2015 – nie tak dawno pisałem, że trudno znaleźć Johannitera w wersji wytrawnej. Tymczasem tutaj mamy wersję wręcz „nordycką”. Wino jest ultrawytrawne, ze sporą kwasowością i wyraźnymi nutami białego grejpfruta. Świetne wino do gaszenia pragnienia, ale i do ryby. ♥♥♡
Winnica Sztukówka Złóbcoki 2015 – Leszek Szczęch wyprodukował kolejne wino, które przejdzie do historii. Złóbcoki (o nazwach tych win pisałem już przy okazji recenzowania wcześniejszych roczników) to solaris z 10-proc. domieszką podsuszanych gron siegerrebe. Ta niezwykła kombinacja daje wino o pięknym bukiecie i aromacie przepełnionym białymi owocami, ziołami i przewijającą się od czasu do czasu – jak ukłucie szpilki – słodyczą. ♥♥♥♡
Winnica Dworu Sanna Cuvée Białe Wytrawne 2015 – o tym ciekawym projekcie (niecałe 60 km od Lublina, nieco ponad 2 ha upraw) napiszę w oddzielnym tekście, bo warto, teraz natomiast krótka prezentacja jednego z powstających tam win. Dodajmy – bardzo dobrych win. Kompozycja seyval blanc i solaris, czysty, świeży owoc, mnóstwo ziół i struktura, która pozwala myśleć o co najmniej kilkuletniej przyszłości. ♥♥♥
Winnica Modła Riesling 2014 – o winach z Winnicy Modła w ostatnim czasie pisałem zarówno ja, jak i Wojciech Bońkowski. Ale tego wina nikt z nas nie miał okazji wcześniej próbować. Historia niczym z początków powstawania szampanów. Riesling 2014 zatrzymał fermentację na jesieni, po czym wznowił ją wiosną. W efekcie powstało niesamowite wino – lekko musujące, z super świeżym, owocowym bukietem, całkiem mocną strukturą i wyraźnymi nutami dojrzałego jabłka. Nie tylko dla naturalistów! ♥♥♥
Degustowałem na zaproszenie Organizatorów, podróżowałem na koszt własny.