Które z opisywanych win są „naturalnie słodkie”?
Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).
Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.
Musisz być zalogowany by móc opublikować post.. Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.
29 lutego 2012 o 16:43
Które z opisywanych win są „naturalnie słodkie”?
29 lutego 2012 o 16:57 Roha
Najmocniej przepraszam jeśli wypowiedziałem się niezbyt jasno.
Wszystkie z opisanych win są naturalnie słodkie, zarówno te pochodzące z późnych zbiorów (late harvest), jak i zborytryzowane (dotknięte szlachetną pleśnią). Różnią się one jakością. Diametralnie. A jeszcze większą przepaść znajdzie każdy, kto porówna dosładzane ulepki z wysokiej klasy winem naturalnie słodkim.
29 lutego 2012 o 19:50
Dziękuję za odpowiedź. Pytałem, bo gdzieś czytałem, że „wina naturalnie słodkie” to takie, których fermentację przerwano poprzez dodanie wysokoprocentowego alkoholu, przez co zachowały wysoki poziom cukru resztkowego. Tokaj i Sauternes o ile wiem do takich nie należą. Ale może tamten autor się mylił, tyle teraz głupot ludzie w sieci wypisują…
29 lutego 2012 o 21:01 Roha
„naturalnie słodkie” oznacza brak ingerencji w proces fermentacji na przykład poprzez dodanie alkoholu. są i takie wina słodkie, ale te nie są „naturalnie słodkie”.
a pomylić się, to ludzka sprawa! ważne, w końcu dotrzeć do prawdy;)
29 lutego 2012 o 20:02
„naturalnie słodkie” oznacza brak ingerencji w proces fermentacji na przykład poprzez dodanie alkoholu. są i takie wina słodkie, ale te nie są „naturalnie słodkie”.
a pomylić się, to ludzka sprawa! ważne, w końcu dotrzeć do prawdy;)
29 lutego 2012 o 20:32 Maciek Gontarz
Czyli „vin doux naturel” z południa Francji to nie jest „wino naturalnie słodkie”! Świat wina jest pełen paradoksów :-)
29 lutego 2012 o 21:48 Roha
Przychylam się do opinii Roha, dodawanie mocnego alkoholu chyba nie ma tu nic do rzeczy. Liczy się pochodzenie cukru. A to jest naturalne i to chyba jest klucz do tej sprawy. Czy mrożenie wina dla zatrzymania fermentacji też nie będzie dawało win naturalnie słodkich? Hmm?
29 lutego 2012 o 23:23 Piotr Kolodziejczak
Terminy te są w ogóle zawiłe bo obok vin doux naturel (czyli po polsku wino słodkie wzmacniane / alkoholizowane) istnieje też vin naturellement doux (czyli naturalnie słodkie w znaczeniu przywołanym przez Maćka Gontarza).
1 marca 2012 o 11:16 Piotr Kolodziejczak
po kolei moi drodzy.
po pierwsze. myślę, że „nieporozumienie” wynika z ubogiego słownictwa i skrótów myślowych, które stosujemy w naszym kraju. chyba nikt w Polsce, kto mówi „wino naturalnie słodkie” nie pomyśli o czymś takim jak AOC Maury czy AOC Rasteau. Te dwa AOC (oraz kilka innych z Doliny Rodanu, Langwedocji i Roussillon) zaliczane są zresztą w literaturze fachowej i podręcznikach jako „Other Fortified Wines”. Tu faktycznie produkuje się je poprzez zatrzymanie fermentacji dodając 95% alkoholu destylowanego z winogron. I nieporozumieniem jest fakt, że oficjalna nazwa tych win to „Vins Doux Naturels”.
Wiele zależy od kalibracji myślenia i zamykania się w bardzo konkretne ramy. Co z „recioto della valpolicella”? suszenie winogron na matach niewiele ma wspólnego z procesem naturalnym? A co z metodą suszenia winogron na krzewie poprzez lekkie podcięcie ich, by straciły źródło pożywienia z krzewu? W tych przypadkach pochodzenie cukru można przyjąć, że jest nie-naturalne, gdyż człowiek mocno zaingerował w ten proces. Ale jednak nie mamy tu do czynienia z tak mocną ingerencją w proces powstawania wino jak w pozostałych przypadkach.
Fermentację można zatrzymać poprzez obniżenie temperatury, odfiltrować drożdze i dostaniemy więcej słodyczy. Inną metodą jest dodanie du@facebook-597796734:disqus
ej dawki SO2. Można też dodać słodki komponent w postaci nie przefermentowanego soku z winogron (sussreserve), w niemczech to się często zdarza. Jest jeszcze RCGM (zagęszczony moszcz gronowy), też można.
Ale czy te wszystkie powyższe praktyki można nazwać procesami, które dają naturalnie słodkie wino? Moim zdaniem nie (z wyjątkiem recioto, passito itp.).
Podsumowując:
Pisząc o winach naturalnie słodkich, miałem na myśli takie, które są produkowane z czterech różnych typów winogron:
– dotkniętych szlachetną pleśnią.- wysuszonych na krzewie, z późnych zbiorów (passerillage/late harvest)
– wysuszonych po zbiorach: passito, px sherry itp.
– zamrożonych na krzewach: Eiswein/Icewine.
Mam nadzieję, że teraz wszystko jest jasne ;)
1 marca 2012 o 11:57 Maciek Gontarz
@”chyba nikt w Polsce, kto mówi „wino naturalnie słodkie” nie pomyśli o czymś takim jak AOC Maury czy AOC Rasteau” – chyba jest całkiem inaczej. Wojciech Gogoliński na przykład tak właśnie myśli: http://czaswina.pl/artykul/wino-naturalnie-slodkie (przepraszam że linkuję konkurencyjny portal ale w tym przypadku jest to uzasadnione). Swego czasu ukuł się w Polsce termin „falandyzacja prawa”. To, co Wy tu wyprawiacie powinno być nazwane „gontaryzacją winnej wiedzy” :-)
1 marca 2012 o 14:47
Nie mamy nic przeciwko merytorycznym linkom do „konkurencyjnych” (w istocie koleżeńskich) portali.
Definicja WG nie jest jednak wyrocznią. Można zapytać Gogolińskiego, jak zamierza utrzymać w polszczyźnie różnicę pomiędzy „vin doux naturel” a „vin naturellement doux”, skoro ten pierwszy termin przekład na polski odpowiednik drugiego.
Dyskusja jest faktycznie akademicka, zamieszanie pojawia się w nomenklaturze francuskiej, a problem w polszczyźnie polega na stosowaniu nieświadomych kalek.
W zasadzie wszystkie jakościowe wina słodkie są słodkie „naturalnie” (cukier pochodzi z gron), bo w żadnej apelacji kontrolowanego pochodzenia win słodkich w Europie nie wolno dodawać cukru. Nie twórzmy więc niepotrzebnych zawiłości językowych, skoro w butelce rzeczywistość jest prosta.
1 marca 2012 o 14:47
no to mamy nieporozumienie :)
ciekawe gdzie w podlinkowanym glosariuszu są wina naturalnie słodkie, uważane przeze mnie jako naturalnie słodkie. nie ma wcale?
a propos „gontaryzacji”, to zupełnie nie możemy mówić o takim zjawisku, ponieważ ja powołuję się na książki i materiały nie napisane przeze mnie, które w jakiś sposób wyznaczają standardy wiedzy o winie (np. materiały WSET).
1 marca 2012 o 15:46 Maciek Gontarz
„od zawsze” na wina słodkie mówiło się „wina słodkie” – po prostu. Termin „naturalnie słodkie” jest zapewne w istocie kalką z „vin doux naturel”, a więc powinien oznaczać to samo, co po francusku, czyli wina wzmacniane produkowane w konkretnych apelacjach, do których odnosi się termin francuski. Pisanie, że Tokaj i Sauternes to „wina naturalnie słodkie” wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Fakt, że słodycz ma pochodzenie naturalne, niczego tu nie zmienia. A na marginesie, warto czasem przyznać się do błędu zamiast brnąć w pokrętne tłumaczenia.
1 marca 2012 o 15:50 Roha
Przepraszam.
1 marca 2012 o 19:51
Obawiam się że porównanie jakiegoś LateHarvesta z Sauternes może niekoniecznie ze względu za rozrzut stylistyczny tego drugiego wyjść na dobre Francuzowi, próbowałem b dobre LH i słabowite, utlenione, rachityczne Sauternesy. Przy Tokaju może faktycznie sprawa jest bardziej jednoznaczna. Ostatnio miałem okazję popróbować w jednym z miast kilkunastu Aleatico dell’Elba (pewnie z 90% produkcji wyspy :) ) i były to w większości wina znacznie lepsze (uogólniając) niż VinSanto, które próbowałem podczas tego samego dnia. Były zdrowsze, bardziej kwasowe, żywe, zachowywały szorstkość i wdzięk. Do teraz jestem nimi zafascynowany, trafiło mnie. A myślałem że po porto już moje serce jest zajęte :)
1 marca 2012 o 21:49 pawelB
Ha! Z Porto (jak i innymi genialnymi winami w podobnym stylu) jest ciekawa sprawa, bowiem tu zaczynamy rozmawiać o gustach;) Ja Porto kocham, ostatnio otworzyłem AOC Maury, Mas Amiel 2006 Vintage. Nos mocno oszczędny, by nie powiedzieć spartański, ale usta… Aksamit, gęstość, potęga.
Jedno jest pewne – warto szukać swojego ulubieńca:)
2 marca 2012 o 10:40 pawelB
oczywiście gdyby spróbować „uczciwie” porównywać tokaje i soterny, wypadałoby wziąć do porównania soterna z górnej półki i zestawić go z sześcioma puttonami od renomowanego producenta…
…i zobaczyć jak Francja płacze ;-)
ale wystawienie (przynajmniej niektórych) win z napisem late harvest też nie jest takie całkiem bezsensowne… jeśli sensownie wybierze się wino…
tokajskie lh to strasznie szeroka kategoria, w której znaleźć można wina proste jak budowa cepa, choć czasem urocze…
jednak wino, o którym wspomniał Maciek akurat do najprostszych nie należy, a patrząc na same jego dane techniczne można dojść do wniosku, że jest to „inaczej zrobiony” odpowiednik win aszu, i trzeba by było lokować go gdzieś pomiędzy 5 a 6 puttonów… zatem może śmiało stawać do porównania, choćby i z lepszymi flaszami z sauternes…
2 marca 2012 o 13:04 Sławomir Hapak
Sławek – przyznam szczerze, że do tej pory nie spotkałem się z LH, który mógłby stanąć w szranki z 5cioma puttonami. Zazwyczaj brakuje im tak cudownego balansu słodyczy z kwasowością (pod warunkiem, że w Aszu nie przedobrzono z beczką).
Jedno jest pewne – Francja płacze i mówi „co ja pacze?!?”:))) Jest kilka wyjątków, ale co do zasady, nie ma szans :D
2 marca 2012 o 16:54 Maciek Gontarz
nie wiem co powiedzieć, Maćku, bo jeśli idzie o balans cuker/kwasowość, to akurat „kaśka” jest tu jak wzorzec metra… któremu sporo win aszu nie dostaje…
moim zdaniem to, za co tak kochamy puttony, to nie genialna równowaga elementów (bo z tym różnie bywa, nawet u wielkich producentów), ale stopień złożoności wina, kolejne, powolnie rozwijające się aromaty…
ale to tylko moje zdanie….
3 marca 2012 o 13:31 Sławomir Hapak
i dochodzimy do miejsca, gdzie zgodnie z prawdą trzeba wyznać, że obaj mamy rację. wino jest subietywne, nie ma rady. różne preferencje, różne doświadczenia, różne potrzeby. na końcu ta sama zawartość kieliszka inaczej odebrana.