Carnuntum – brama do winiarskiego raju
Carnuntum to dawna osada Celtów, przejęta następnie przez Rzymian, którzy założyli w niej obóz wojskowy i uczynili stolicą rzymskiej prowincji Panonia. Dziś ten pasjonujący archeologów region ciągnie się od Wiednia aż po granicę ze Słowacją.
Symbolem tutejszych win z nazwą Rubin Carnuntum na etykiecie jest tzw. „Heidentor” czyli „brama pogańska” z IV w. wzniesiona na cześć cesarza Konstancjusza II, syna Konstantyna I (do dziś zachował się tylko jej fragment). Uprawy winorośli zajmują niewiele ponad 900 hektarów, a winiarzy jest 146. Większość z nich całość swojej produkcji sprzedaje na miejscu, bezpośrednio w winnicy. Wiedeńczycy lubią przyjeżdżać do Carnuntum podczas weekendów. Poza przepięknymi okolicznościami przyrody, mogą korzystać z tutejszych buschenschank – małych punktów gastronomicznych należących do winiarzy, serwujących lokalne proste jedzenie i własne wino.
Jest tu cieplej niż w innych częściach Austrii. Ten niewielki region charakteryzują bardzo upalne lata i chłodne zimy. Wpływ na tutejszy mikroklimat mają z jednej strony Dunaj, a z drugiej – Jezioro Nezyderskie. Grona mogą dojrzewać wolno i długo, jednakże (pomimo drobnych różnic między poszczególnymi siedliskami) dla flagowego białego szczepu Austrii – grünera veltlinera – jest tutaj zbyt sucho i gorąco. Zdecydowanie lepiej radzą sobie odmiany czerwone.
Carnuntum nie ma jeszcze statusu apelacji kontrolowanego pochodzenia. Winiarze wciąż zastanawiają się, które winnice najlepiej odpowiadają uprawianym tu odmianom i jaki powinien być profil win. Tymczasem Carnuntum to kraina zweigelta oraz odmian międzynarodowych z cabernetem na czele. Tutejszy zweigelt kusi pięknym kolorem z fioletowym refleksem, usta pełne są owoców leśnych, nierzadko z subtelną słodyczą lukrecji. Uprawia się tu również ukochany czerwony szczep Austrii: blaufränkisch. W Słowacji mówią na niego frankovka, zaś po węgierskiej stronie granicy, odmiana ta nosi nazwę kékfrankos. To obecnie jeden pupilków europejskiej sommelierki i trudno się dziwić. Daje soczyste wina o pięknym owocu i ekscytującej pikantności, a dość wysoka kwasowość czyni go idealnym kandydatem do kart ambitnej gastronomii. Czyste blaufränkische z Canruntum często mają korzenne aromaty i faktycznie pikantne usta. Wspólnym mianownikiem smakowym jest też nuta pomidora, czasem lubczyku, soczystość i owoc. Najlepiej wypadają te nietknięte beczką, mniej ciekawie – beczkowane kupaże z merlotem i cabernetem. Mało ciągle znany region o trudnej do wymówienia nazwie prędzej czy później zyska większą sławę właśnie dzięki zweigeltowi i blaufränkischowi, które w zdecydowanej większości przypadków są tu gwarantem jakości.
Słabiej wypadają w Carnuntum wina białe z grüner veltlinera, weissburgundera i chardonnay. Brak im szwungu, za to słodyczy maja w nadmiarze, choć wyjątki oczywiście się zdarzają (obłędny wprost Weissburgunder Gaisberg 2016 z winiarni Trapl).
Inni godni uwagi producenci to: Lugschitz, Franz & Christine Netzl (dostępny w Wino i Kieliszki), Payr, Taferner, Markovitsch i Muhr–van der Niepoort (dostępny u Mielżyńskiego).
Podróżowałam do Carnuntum na zaproszenie organizatora Wine & Partners oraz miejscowych winiarzy.