Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Zakręcony burgund

Komentarze

Szedłem wczoraj ulicą i nagle ktoś zaprosił mnie na degustację. Takie rzeczy tylko w Warszawce, gdy mija się jedną z modnych restauracji, a tam akurat odbywa się selekcja win do karty. Na tapecie były Burgundia i Langwedocja do podawania na kieliszki do miejscowej (mocno mięsnej) kuchni. A butelki dostarczył Guillaume Deliancourt z DELiWINA (pisałem o nim obszernie tutaj), który wciągnął mnie do lokalu i nalał do kieliszka Pinot Noir.

Domaine Marsoif Bourgogne Épineuil La Croix des Templiers 2010
Ceci n’est pas un rosé.

Degustowaliśmy osiem czerwonych burgundów. Nie wszystkie znajdą się ostatecznie w ofercie importera, restauracja wybierze jeden. Ciekaw jestem który, bo rozrzut stylistyczny był duży. Pinot Noir z samej północy Burgundii, czyli z Épineuil (Domaine Marsoif 2010) i Côtes d’Auxerre (Domaine des Remparts 2010) były jasne jak rosé, leciusieńkie, eteryczne, z cieniem czereśni i pocałunkiem pieprzu. Smakowały mi, ale dla Polaka, do befsztyka, może jednak za cienkie. Przy innych – bardzo dobrych – Bourgogne Pinot Noir pojawiały się inne z kolei restauracyjne problemy. Wino Nicolasa Rossignola, słynnego winiarza z Volnay, ma trochę zredukowany, stajenny bukiet: mnie nie przeszkadzał, ja sobie wino w razie czego zdekantuję, ale w czasie bizneslanczu między 13 a 13:45 nie będzie na to czasu. Pierre Naigeon zrobił w roczniku 2007 dobre Hautes Côtes de Nuits, jednak to dla restauracji zagwozdka: starszy rocznik w karcie to plus, ale lekko ewoluowany, karmelizujący się bukiet już niekoniecznie.

Lupé Cholet Bourgogne Pinot Noir Clos de Lupé 2010
Zwykłe Bourgogne AOC na poziomie dobrego premier cru.

Z kolei w Lupé-Cholet Clos de Lupé 2010, dla mnie zdecydowanie najlepszym winie degustacji, głębokim, ze świetną strukturą i piękną jakością owocu, przeszkadzały w końcówce dość suche garbniki. W chłodnym roczniku 2010, w winnicy leżącej w sercu garbnikowego Nuits-Saint-Georges, są one akurat czymś normalnym, ale w czasie tegoż bizneslanczu nikt nie będzie wyjmował map i analizował gleb. Potrzebne są tzw. soft tannins. Czuję więc, że wyścig wygra René Lequin-Colin Pinot Noir 2010, burgund nowoczesny, bezproblemowy, świeżoowocowy, lśniący i soczysty. W dodatku – pierwszy raz widziałem coś takiego w czerwonym burgundzie – zamykany nie korkiem, a zakrętką. Dla restauracji to oszczędność pieniędzy (nie ma zepsutych butelek) i czasu (zamiast 60 sekund butelkę otwiera się w 5, a przy pełnym lokalu w czasie bizneslanczu nawet takie szczegóły się liczą).

René Lequin-Colin Bourgogne Pinot Noir 2010 screwcap
Burgund pod zakrętką… sic transit gloria.

W drugiej części degustacji wybierano wino z Langwedocji i Roussillon. Tu jeszcze większy rozrzut stylistyczny. Côtes du Roussillon z Domaine des Schistes są gęste jak czekolada, z 15% alkoholu – robią wrażenie, ale do jedzenia nie pasują i w restauracji nie odniosą sukcesu. Obrazoburca Christian Mocci z Mas de Martin w Pic-Saint-Loup odmawia apelacji, robi tylko wina stołowe, miesza w swoich winach Grenache i Syrah ze szczepami bordoskimi; wychodzą z tego dziwne mieszanki, niekiedy fascynujące, jak Le Roi Patriote 2010, ale chyba jednak zbyt intelektualne jak na obiadowe warunki.

Mas de Martin Le Roi Patriote 2010
Syrah +_ Merlot = patriotyzm?

Domaine Jaubert Côtes du Roussillon 2010 to prościak, ale świetnie skomponowany, malinowy i delikatnie garbnikowy – i to jest właśnie idealne wino restauracyjne (będzie dostępne także w detalu za ok. 47 zł – bardzo polecam). Idealnym „housem” jest też Laurent Miquel L’Artisan 2009, mięsiste, beczkowe Syrah, tyle że… w ogóle mi nie smakowało z uwagi na stylistyczny banał i anonimowość. Czyli odwrotna sytuacja niż przy Mas de Martin.

Domaine Jaubert Côtes du Roussillon 2010
Stylistyczny i cenowy hit.

Na koniec słówko o winie, które z próbowanych butelek langwedockich mi się podobało najbardziej, bo w udany sposób łączy mainstream z osobowością i odrobiną szaleństwa. Domaine Sainte Croix to winnica w Corbières prowadzona przez angielskie małżeństwo. Ich Le Fournas 2009 (45% Grenache i aż 40% Carignan) to kawał intensywnego, mięsistego, pieprznego wina ze świetnym owocem. Ma kosztować na półce poniżej 60 zł i na pewno do niego wrócę.

Domaine Sainte Croix Hautes Corbières Le Fournas 2009
Fascynujące Corbières.

Degustowałem na spontaniczne zaproszenie importera DELiWINA.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.