Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Budapeszt w Warszawie

Komentarze

Od degustacji Furmint & Friends minęło już sporo dni; dorzucę jeszcze swoje trzy grosze do różnych komentarzy na temat tej całkiem sporej i miłej imprezy. Przypominam sobie jeden z pierwszych numerów „Magazynu Wino”, w którym – jako zapalczywi i młodzi redaktorzy – nie zostawiliśmy na importowanych do Polski winach suchej nitki; pachniało małym skandalem. Ile się od tamtego czasu zmieniło, nie muszę mówić. Mamy wszyscy (mniej więcej) do win węgierskich feblik, dopingujemy je, ile wlezie i chcielibyśmy (na przykład my, redaktorzy Winicjatywy, podobnie jak redaktorzy „Magazynu Wino”) zobaczyć w Warszawie Budapeszt.

Furmint & Friends Hungarian wines tasting in Warsaw March 2012
W winach węgierskich coraz bardziej czuć terroir.

Pamiętam, jak za komuny z kumplem szmuglowaliśmy raz przez granicę austriacko-węgierską podziemną literaturę. Pewien znajomy Węgier, wyspecjalizowany w szmuglowaniu Biblii do Siedmiogrodu, obiecał nam, że z Budapesztu sam przewiezie do Warszawy nasz samizdat, bo nas na granicy sprawdzą, a on ma swoje sposoby; w zamian ugościmy go przez parę dni w Warszawie. Miesiąc później zapukał do drzwi kumpla na Grochowie, lecz kumpla nie było akurat w domu; otworzył ojciec. Węgier rzucił się ojcu na szyję z entuzjastycznym okrzykiem „Mam! Mam!”. Ojciec, mówiąc delikatnie, był zbity z tropu: oto miał na szyi starszego faceta, który całuje go siarczyście w policzki i coś radośnie krzyczy łamaną polszczyzną.

Opowiadam o tym, bo ta historyjka niekiedy wydaje mi się niezłą analogią dla obecności węgierskich win (nie myślę o tokaju, myślę o winach czerwonych) w Polsce. Winiarze węgierscy rzucają się polskim konsumentom na szyję, krzycząc: Mam! Mam!, a konsument nie bardzo wie, o co chodzi.

András Kató
András Kató. © Vinoport.hu.

Jak wiadomo, ogromnie trudno jest sprzedać na naszym rynku czerwone wina austriackie i z węgierskimi czerwonymi też jest kłopot, chociaż – ze względu na Egri Bikavér – i tak są lepiej u nas rozpoznawalne. To nie są oczywiście wina bardzo tanie; niekiedy wręcz drogie. Podobnie jak wszędzie, kilka lat temu najdroższe wina węgierskie były przy tym zbyt beczkowe, zbyt potężne; teraz to – jak wszystko – się zmienia. Kilka czerwonych win z naszego spotkania było nadzwyczajnych. András Kató z Terroir Club (świetny znawca win węgierskich, sam niegdyś winiarz) – który wciąż szuka importera w Polsce, a ze swym bardzo starannym wyborem od dawna powinien już takiego mieć – przywiózł na przykład świetne bikavery Tamása Póka, świeże, bardzo dobrze wyważone. O winach czerwonych z St. Andrea nie muszę wspominać, jego maestria rośnie z roku na roku i fakt, że musiał już bodaj parokrotnie zmieniać importera też może dziwić, bo powinno go się strzec w porfolio jak zdjęcie mamusi w portfelu. Bardzo mi się podobały oba bikavéry, zwłaszcza delikatniejszy Áldás i tradycyjnie górnopółkowe Merengő. Wśród innych czerwonych po raz pierwszy tak bez żadnego „ale” spodobały mi się wina Weningera. Czy należy wiązać to z przejściem na biodynamikę? Bukiety były o wiele czystsze, no i ten niski alkohol, 12,5% (być może efekt opóźnienia zielonych zbiorów) na przykład w Spern Steinerze, bodaj najlepszym czerwonym winie degustacji. Czysty Kékfrankos, której to odmianie hołd składał dopiero co Kuba Janicki i o której też wspominałem patetycznie przy okazji win Umathuma.

Furmint & Friends Hungarian wine tasting in Warsaw March 2012
Terroir Club – najmocniejsza selekcja tej imprezy.

À propos biodynamiki: słynne wina szomlońskie z posiadłości Hollóvár – dzięki, jak twierdzi András Kató, przejściu właśnie na biodynamikę – zmniejszyły wydatnie poziom alkoholu. Pytałem też Kató o wytrawne wina Szepsyego, z którymi mam duże kłopoty, o czym pisałem niedawno w „Magazynie Wino”. Kató uważa, że są przesiarkowane i że istotnie jest z nimi jakiś problem.

Tyle krótkich uwag, ale ten przyjazny mecz trwa nadal; mam nadzieję, że za rok Furmint z Przyjaciółmi wrócą. Szkoda, że Węgrzy nie grają na Euro. Będę w takim razie dopingował Duńczykom.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Kindofpaul

    Czy mógłby Pan napisać cokolwiek więcej  na temat degustowanego Aldas Bikaver? – jaki rocznik i jakie wrażenia degustacyjne?
    I jakie wina Pan kosztował od F. Weningera?
    pozdrawiam

  • Marek Bienczyk

     Aldas 2008, w porównaniu z nieco potężniejszym, bardziej garbnikowym Hangacsem wino delikatniejsze, bardziej harmonijne, choć nie tak spektakularne. Aldas pochodzi z nieco cięższych gleb niż Hangacs. Weninger: Frettner 09, Cabernet S 2009, Syrah 2009 i wspomniany Spern Steiner 2008. To ostatnie wybijało się dość zdecydowanie, lecz wszystkie wina dobre i z o wiele lepszymi bukietami niż dawniej

    • Kindofpaul

      Marek Bienczyk

       Dlatego pytałem o Aldas, bo chciałem zweryfikować moją ocenę dotyczącą 2008 – konkretnie kwestię oceny harmonii –  wydał się rzeczywiście winem delikatnym, wątlejszym ciałem, z dość wyraźnie zarysowaną kwasowością i ciut za słabym na tym tle szkielecie  garbnika. Więc zastanawiałem się czy można tu mówić o harmonii jeśli kwasowość jest wystająca ponad wszystko – ekstrakt i tanina…tak na prawdę, by mówić o harmonii w przypadku tego wina, w moim odczuciu, powinno być albo więcej ciała i, co kuriozalne, więcej alkoholu oraz garbników albo niższa kwasowość…

      to moje odczucia, ale chciałbym je skonfrontować, jeśli można :)

      pozdrawiam

    • Kindofpaul

      Marek Bienczyk

       ?

      • Marek Bienczyk

        Kindofpaul

         Przepraszam za zwłokę, ale zraniłem sobie prawą rękę przedwczoraj na riedlu z burgundem. Tak, oczywiście Aldas ma miał bardziej „burgundzki” charakter relacji kwasowość-garbnik; ale ta słusznei przez Pana odnotowana wyższość kwasowości na strukturą taniczną leży w moim obecnym guście. Serdeczności

        • Kindofpaul

          Marek Bienczyk

           :) życzę więc powrotu do zdrowia, a na riedla rzućmy klątwę i niech go spotka z naszej strony powszechny ostracyzm – nie będzie nam kalał redaktora kochanego, o nie!!!
          Gust to gust, ale powtórzę pytanie:
          „Więc zastanawiałem się czy można tu mówić o harmonii…”

          • Marek Bienczyk

            Kindofpaul

             Pozostanę przy odniesieniu burgundzkim, bo dotyka stylu Aldasa: harmonia  burgunda  „wisi” na lekkiej przewadze kwasowości wobec mocy tanicznej wina. W przypadku pauillaka (dajmy na to) przewaga taka burzy harmonię; w przypadku burgunda nie – o ile nie przekroczy pewnego punktu. Wydawało mi się – ale nie wgłębiłem się w wini aż tak dokładnie ,to było moje pierwsze wino degustacji – że ten punkt nie został przekroczony.

  • Kindofpaul

    To chciałem usłyszeć, jeśli mogę użyć takiego sformułowania, by mieć jasność co do Pana odwołania się do burgunda. Myślałem do tej pory, że harmonia to harmonia – matryca, którą można odnieść do każdego wina, w taki sam sposób i ocenić wg tych samych kryteriów. Tu się okazuje, że w odniesieniu do np. burgunda, trzeba patrzeć na harmonię w stosownym kontekście. Jak się zresztą też okazuje, ten kontekst trzeba mieć w odniesieniu do różnych win – regionów i w ten sposób je opisywać, mówić o harmonii…Tak samo chyba, jak przy rozmowie o wadach/nie wadach win. W jednym regionie będzie wadą, w innym elementem terroir, specyfiką wina (utleniony szamorodni, brett nad Loarą itd)   Bardzo to ciekawe..pozdrawiam i dziękuję