Włochy w Biedronce – pełne opisy
Recenzja win włoskich z nowej oferty Biedronki (25.04–22.05)
– zobacz też komentarz ogólny oraz infografikę.
Skala ocen: 0* – wino wadliwe, nie nadaje się do picia, 1* – nie polecamy, 2* – dobre na co dzień, 3* – bardzo dobre, 4* – znakomite, 5* – wybitne.
Sensi Orvieto 2012
W Biedronce już było kiedyś pijalne Orvieto, miałem nadzieję na repetę. Nic z tego – przez chwilę wydaje się przyjemnie gruszkowe, potem pojawia się chemia, która w posmaku już w ogóle nie daje żyć – pył kredowy zmieszany z płynem do naczyń. Aromatu tu dużo nie ma. Cienkusz dla desperatów, choć nawet za 11,99 zł da się znaleźć coś lepszego, na przykład Ogio Pinot Grigio z Tesco za 10 zł. 0*
Verdicchio dei Castelli di Jesi Classico 2012
Nie sądziłem, że to napiszę, ale to Verdicchio jest jeszcze gorsze od powyższego Orvieto. Czuć o wiele więcej siarki, a naturalnych smaków nie stwierdziłem. Naprawdę paskudne – jakim cudem dostało apelację DOC Verdicchio? 12,99 zł w błoto, wino do zlewu. 0*
Wino bardzo techniczne, przemysłowe. Ma owoc, ale sztuczny – cytrynową landrynkę fermentowaną w niskiej temperaturze. W utrzymaniu świeżości pomaga spora ilość gazu CO2 – miałem wrażenie, że piję tanie Vinho Verde. Pod kwasem kryje się cukier resztkowy. To wszystko psuje powierzchownie niezłe wrażenia – tę cytrynę, gruszkę, które po chwili w kieliszku okazują się zamazanym ksero z owocu, a nie bezpośrednim owocem. 12,99 zł – i to chyba jedyne pocieszenie. * [Gwoli prawdy innym blogerom smakuje bardziej].
Mavum Pinot Grigio Pinot Nero delle Venezie 2012
Jako się rzekło, jedyne wino białe z tej gazetki, które piłem przez przykrości. Ciekawe połączenie Pinot Gris i Noir – w zapachu dominuje paradoksalnie ten drugi, mamy nuty poziomek, malin. Świeże i rześkie – być może dokwaszane, ale zrównoważone. Niezłe także na drugi dzień, co jest dla mnie testem (zwykle bezlitosnym) dla tych tanich flaszek z dyskontów. Tyle, że dość drogie jak na Biedronkę – 19,99 zł. **
Tanie bąbelki mogą być smaczne, Biedronce udało się kiedyś wstawić na półki całkiem przyzwoitą Cavę Villa Conchi za 19,99 zł. Ponieważ produkcja Cavy metodą szampańską kosztuje dwa razy więcej niż produkcja Prosecco, można pytać, dlaczego za Porta Leone musimy płacić tyle samo. Pytanie byłoby mniej dojmujące, gdyby wino było dobre, ale nie jest – cukrowo-mydlane, o chemicznym aromacie i kompletnie bez świeżości, która jest i powinna być największą zaletą prawdziwego Prosecco. Tutaj, jak często w Biedronce, mamy do czynienia z jego marną imitacją. *
Famiglia Cortero Zinfandel Rosé
Nierocznikowe różowe wino z Apulii butelkowane koło Wenecji to proszenie się o kłopoty. Do tego półsłodkie. Jest to coś w rodzaju ice tea zmieszanego z alkoholem, da się to wypić, jeżeli od wina (i od życia) absolutnie niczego się nie wymaga. Zapamiętam to wino z uwagi na ładny kolor w butelce (i niech tam zostanie) oraz absolutnie tragikomiczne „Nobiltà Italiana” („Włoskie szlachectwo”) na etykiecie, czyli próbę sprzedania przemysłowego ice tea za pomocą rodowego herbu. Moje gratulacje. 11,99 zł. 0*
Umbria Sangiovese Selva Volpina 2011
Sangiovese z Umbrii potrafi być całkiem niezłe. Ale nie na tym poziomie. Po bukiecie klejowo-dżemowym smak tego wina atakuje cukrem i suchym garbnikiem. Owoc jest, ale stłamszony jak opozycja demokratyczna w reżimie totalitarnym. Im dłużej w kieliszku i otwartej butelce, tym gorzej: alkohol jest wysoki, skrobiowo-cukrowe wrażenie coraz bardziej dominujące. Tym niemniej za 9,99 zł jest to pijalne, choć znów – są alternatywy choćby w postaci Primitivo Ogio z Tesco za tę samą cenę. *
Vivigarda Benaco Bresciano Rosso
Zdziwiło mnie trochę wino znad Gardy w Biedronce – jest to okolica, która zwykle nie potrzebuje wciskać się do dyskontów, żyje sobie spokojnie z turystów i nie odczuwa tzw. presji podażowej. I co myśleć o półwytrawnym winie bez rocznika za 9,99 zł? Mimo wszystko byłem nastawiony pozytywnie, znam ten region i lubię jego wina. Zaczyna się przyzwoitym owocem, całość jest czysta, w miarę soczysta – do czasu. Drugi i trzeci kieliszek są już całkiem przykre, wydaje się zmęczone, przykurzone (wyraźna gorycz). W ryzach trzymają je dwie niezbyt szlachetne cechy – cukier i gaz. Bywało gorzej, ale generalnie ciśnie się pytanie – po co? *
Nie sądziłem, że w XXI wieku można na półkę postawić tak niedobre wino. Już dziecko widzi, że 3-letnie Bardolino za 11,99 zł nie może być dobre. Cudów nie ma – wino utlenione, alkoholowo-migdałowe, w smaku paskudne – i tyle. 0*
Chianti brzmi romantycznie, ale tak naprawdę oznacza wino masowe – 100 mln butelek tego trunku chodzi obecnie po 1–1,20€ w hurcie. To tak tytułem kontekstu dla ceny tego dziełka – 13,99 zł. Lekkie, wodniste, ale w miarę smaczne wino o smaku czerwonego wina. Nie jest to rewelacja, ale w kontekście tej oferty może być. **
Terre Siciliane Nero d’Avola Baronie Coraldo 2012
To dość toporne, kwaśno-słodkie Nero d’Avola za 14,99 zł nie wyróżnia się niczym szczególnym, no ale – znowu –w kontekście tej włoskiej oferty Biedronki wyrasta na bez mała lokalne grand cru. Przyzwoite w swojej cenie wino stołowe, które nie wiedzieć czemu jest winem regionalnym. Bezowocnie niestety poszukiwałem „nut granata i poziomek”, obiecywanych przez kontretykietę. Słownik Języka Polskiego tej pierwszej też nie znalazł. **
Colle al Vento Primitivo di Manduria 2011
To wino już w Biedronce było i nawet je wtedy polecaliśmy. Na pewno w tej ofercie wyróżnia się in plus, co za 14,99 zł jest wystarczającym powodem do ewentualnego zakupu. Chociaż poprzedni rocznik 2009 wydawał mi się ciut ciekawszy. Tutaj dobra intensywność dżemowego, powidłowego owocu podszyta jest niezbyt przyjemną warzywnością. Sporo garbnika – lepsze do grilla niż na pogaduchy. **
Colle al Vento Salento Negroamaro 2011
Zapewne po sukcesie powyższego Primitivo Biedronka postanowiła pod tą samą marką wprowadzić również szczep Negroamaro (w tej samej cenie – 14,99 zł). Wino jest jednak słabsze, ugotowano-gorzkawe, chociaż ciut powyżej przeciętnej tej kiepskiej oferty. Jest również dość taniczne – ugotujcie gulasz. **
Corterosso Sangiovese Trilogia di Corteviola 2012
Tym winem Biedronka również już straszyła – rocznik 2011 to było przykre zderzenie z włoskim przemysłem chemicznym. Czy teraz jest ciut lepiej, czy to złudzenie? Mniej nut zdecydowanie nieprzyjemnych, ale czy są przyjemne? Jeżeli lubicie posiedzieć przy ognisku, wypić coś słodkawego i poczuć po tym ból głowy, to może przekonacie się do tego wina. Ja nie, nawet za 14,99 zł, zwłaszcza dlatego, że nie lubię takiej podprogowej, oszukańczej półwytrawności – posmaku sztucznego posłodzenia wina. 0*
Salice Salentino Forte Canto 2011
„Głośny śpiew” – ładna nazwa, tyle że nieadekwatna, bo ten śpiew jest słabiutki (tylko 13% alk. w Apulii). Nie przypomina też specjalnie Salice Salentino, jednego z bardziej charakterystycznych win Italii. Jeśli je pić jako rosso da tavola, jest przyzwoite, trochę suche, bez szarmu czy owocu, a na drugi dzień już zupełnie nieprzyjemne, warzywne. Lepsze od paru innych, ale za 15,99 zł to żadna zaleta, kiedy można kupić takie Tesco Carignan albo portugalskie Monsaraz w samej Biedronce. *
Wino toskańskie, jak wiadomo, najbardziej lubi być butelkowane 500 km od domu – w Veneto. Trudno się dziwić, że przysłowiowe nuty gumowego węża są tu obecne od początku do końca. Jest też sporo owocu, wino jest dość pełne, bogate, chociaż smakuje tanio i sucho. Do przyjęcia minus. 17,99 zł. *
Mavum Veneto Corvina Cabernet Sauvignon 2011
Brat wyżej wspomnianego białego Mavum i też wypada całkiem nieźle. Choć jak na mój gust zbyt półwytrawne, takie wanilinowo-słodkawe. Do tego dochodzą nuty beczkowe (cynamon, ziarna kawy), przypominające trochę tanie wina hiszpańskie, a to raczej nie jest komplement. Uwaga na garbniki, robi się naprawdę sucho w ustach. Wino przedobrzone, ale przyzwoite. Nie jest to jednak okazja za 19,99 zł – w tej cenie w marketach można wybierać wśród tłumu smacznych win. **
Chianti Riserva za 19,99 zł to jak Tico kabriolet – usiłujemy szpanować, nie bardzo mając czym. Jak wiele innych win w tej ofercie, zaczyna się nawet przyzwoitym bukietem, ale potem wszystko tonie w słodko-suchej zupie o smaku zbliżonym do naturalnego. Zupełnie nie mam pomysłu, po co to pić, zwłaszcza w tej cenie. *
Chianti Classico Campo al Moro 2011
Wino pozytywnie mnie zaskoczyło, degustowałem na końcu Biedronkowej serii bez nadziei na przyjemność. Tymczasem jest czyste, smaczne, gładkie, czereśniowe jak powinno być Chianti Classico. Wręcz eleganckie, choć jest to taka trochę elegancja jak krawat z marketu. Pić, nie trzymać na drugi dzień, bo się nie poprawia. 24,99 zł. **
To pseudo-Barbaresco już kurzyło się na półkach Biedronki w poprzednim roczniku. Nie jest to niestety podróba, raczej nadwyżki produkcyjne, zwykłe zlewki, które się kontraktuje za bezcen od dużych przemysłowych winiarni. Nie oczekujemy więc wrażeń smakowych. Smakuje gorzej niż zwykłe Langhe Nebbiolo od porządnego producenta, więc czy warto na to wydawać choć pół ceny takiego Nebbiolo? Moim zdaniem nie warto – ani to ciekawe, ani szczególnie smaczne. 29,99 zł wydamy lepiej na różne Côtes du Rhône albo Douro. *
Portobello Merlot delle Venezie 2012
Nad tym półsłodkim Merlotem za 9,99 zł wolałbym spuścić zasłonę miłosierdzia, ale obowiązek mi nie pozwala. Muszę Was przed nim ostrzec. Jest fatalne – i jako Merlot, i jako półsłodkie, a nawet jako wino za 10 zł. Wymyte wodą, cienkie jak napój winogronowy z koncentratu (11,5% alk.), śmierdzi fabryką cukierków, w której dawno nikt nie sprzątał. A już zupełnie żenujące są jego opisy w gazetce Biedronki – ten „radosny”, „przyjemny” trunek pasuje ponoć do… tiramisú. Ściema Roku 2013 już przyznana. 0*
To mogło być niezłe wino, w końcu Marsala to taki dziw, do którego z urzędu dolewa się gorzały i karmelu. Ale trzeba też dodać trochę wina, a ta flaszka smakuje, jakby o tym zapomnieli. Zapach przypalonego karmelu, a smak karmelu rozwodnionego. Pić tego nie mam ochoty, może do gotowania się nada, choć chyba szkoda dania. 17,99 zł. *
Źródło win: 6 win nadesłanych do degustacji przez Biedronkę, 16 win – zakup własny autora.