Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Wydanie 49 poprawione

Komentarze

Od najbliższego czwarku 7.02 w Biedronce nowe rozdanie – na półki trafią wina hiszpańskie. Nie byłem co prawda na hucznej imprezie w Domu Dochodowym, szeroko relacjonowanej w blogosferze, a dziś przez naszych autorów na Winicjatywie. Nie wysłuchałem zatem już kultowych przebojów takich jak „bąbelki muszą pokonać molekuły dlatego wolno unoszą się w kieliszku”. Nie poddałem się magii miejsca i okazji, za to w zaciszu domowym rozprawiłem się z 6 butelkami przysłanymi do degustacji przez największego polskiego detalistę (to ok. 1/3 tej nowej hiszpańskiej oferty).

Bodegas Victoriana Castilla Tempranillo Santana 2010
Tak tanie, że aż przyzwoite.

Bez przykrości, a zważywszy cenę 9,99 zł, to wręcz z satysfakcją przełknąłem parę łyków wina Tempranillo Santana 2010, któremu na plus należy zapisać dobrą świeżość, na minus – idiotyczne w tak tanim winie nuty beczkowe (po tej awanturze nie będę już pisał o wiórach dębowych), jednak poniżej dyszki jest to jedna z lepszych propozycji, jakie pamiętam w Biedronce i nie tylko. Na wino warto wydać 25 zł, ale jeśli tyle nie macie, kupcie Santanę zamiast Szatana

Unió Corporació Alimentaria Terra Alta Casa Safra Reserva 2007
Wino z deski.

Winem bez zalet jest Casa Safra Reserva 2007 z apelacji Terra Alta, jednej z tych (pisałem o tym już tu), które w normalnym życiu nie robią czegoś takiego jak Reserva, a słowo to drukują na etykiety tylko na potrzeby wyprzedaży w dyskontach. Bajer się udał, Reserva za 12,99 zł na pewno rozpali emocje oszczędnego ludu. Przez pierwsze pięć sekund, czyli czas, w którym wino oceniają blogerzy i goście zebrani na wieczorze promocyjnym, wino jest nawet aromatyczne i intensywne, niestety potem okazuje się, że jest to intensywność nieheblowanej deski (z cynamonem). No i cukru, którego tu chyba troszkę dosypano.

Unió Corporació Alimentaria Terra Alta Casa Safra Reserva 2007
Cariñeno, stać Cię na więcej.

Dwa złote to niewiele w dziejach świata i nie jestem pewien, czy warto je dopłacać za Cariñenę Monasterio de las Viñas Crianza 2008 od solidnego zazwycza hurtownika Grandes Vinos y Viñedos. To 4-letnie wino wydaje się już zmęczone, smakuje gumą, pyłem, ma natomiast mało owocu, toteż 89 punktów Parkera prężące się dumnie z naklejki każe sądzić, że ocenę przyznano nie próbując wina albo – to bardziej prawdopodobne – na testy do „The Wine Advocate” trafiło pod tą samą nazwą zupełnie inne wino niż do dyskontu nad Wisłą.

Enate Somontano Cabernet Sauvignon–Merlot 2009
Niezły Shiraz z tego Caberneta.

Mam mieszane odczucia co do Enate Cabernet Sauvignon–Merlot 2009 (24,99 zł). To już kolejne wino z tej ongiś gwiazdorskiej winiarni importowane przez „Owada”. W swojej cenie na pewno jest przyzwoite, wybija się wyrazistością, mnie jednak przesadzał zarówno wyśrubowany alkohol (14,5%), jak i nazbyt słodkie, dżemowate, Shirazopodobne smaki. Dopiłem kieliszek dopiero po paru godzinach, gdy wino się uspokoiło. Kupując flaszkę w Biedronce nabądźcie zatem również karafkę.

Enate Somontano Cabernet Sauvignon–Merlot 2009
Rezerwa to pojęcie względne.

Rioja Reserva Clos Montebuena 2005 (29,99 zł) to kolejny w ostatnim czasie przykład odświeżania przez Biedronkę flaszek znanych z poprzednich promocji. W sumie nic w tym złego – zwłaszcza że tej Rioja parę miesięcy leżakowania dobrze zrobiło, jest nadal maślano-beczkowa, ale soczystsza niż dawniej i pije się ją smacznie. Miałem akurat świeże porówananie z 101 innymi Rioja(mi) i ta Reserva wypadłaby w naszym panelu porównawczym w ogonie Reserv, natomiast w górnej połowie stawki win w swoim przedziale cenowym. Czyli jak zwykle w Biedronce – wina atrakcyjne w swoich cenach, natomiast niemające wiele wspólnego z tym, co napisano na etykietach.

Z pewnym zawstydzeniem, zważywszy cierpkie słowa, jakie spotkały to wino ze strony innych blogerów, przyznam, że najbardziej z tego karton smakowało mi Godello 2010 od Álvarez de Toledo. To niedrogie wino z dobrym, cytrynowym kwasem i smakami jabłkowymi. Całkiem reprezentatywne dla ciekawego szczepu Godello, choć kto w dyskoncie wpadł na postawienie takiego koneserskiego wina na półce?

Alvarez de Toldeo Bierzo Godello Luis Varela 2010
Przepraszam, smakowało mi.

Czytając inne sprawozdania z degustacji Biedronki odnoszę wrażenie, że moment najgorętszego romansu tej sieci z blogerami już minął. Przez dwa lata to działało: mistrz Polski sommelierów i naczelny prestiżowego magazynu firmujący ofertę swymi autorytetami, prezentacje w luksusowych miejscówkach, wina nadsyłane w drewnianych skrzynkach jak jakieś grand cru classé… Barolo, Amarone, Châteauneuf i Ribera del Duero wstępują pod strzechy, dostępne są bez wyrzeczeń dla średniej krajowej. Tak, pozytywiści w nas mogli się rozmarzyć. Po jakimś czasie na licu naszej Siłaczki widać coraz więcej zmarszczek, smak wielu win okazuje się identyczny, zlewki pod prestiżową nazwą za trzecim razem już nie cieszą. Hiszpańska oferta Biedronki nie jest fatalna, ale też absolutnie niczym się nie wyróżnia, nie są to wina ani szczególnie dobrze zrobione, ani jakoś wirtuozowsko z oferty rynkowej wyłuskane. Towarzyszące nowemu katalogowi bajery budzą coraz większe politowanie, bo każde mniej więcej zorientowane podniebienie przeżyje więcej emocji w osiedlowym sklepiku, gdy pan Janek otworzy trzy naprawdę dobre Tempranillo za 30 zł od dobrych winiarzy.

Ptaszki ćwierkają, że ostatnie miesiące przyniosły Biedronce wyhamowanie dynamiki sprzedaży win. Może to i dobry moment na otrzeźwienie. Bo jedyną bronią tego dyskontu jest tak naprawdę propozycja w przedziale 9,99–14,99 zł. W tej sprawie najlepiej jednak by było, gdyby „Owad” sprzedawał osiem win regionalnych, bez żadnych apelacji, pod własną marką: Biedronka Merlot, Biedronka Sangiovese, Biedronka Pinot Grigio. Tak jak robi z powodzeniem Tesco, nie mydląc oczu żadnymi gran reservami i punktami Parkera. Zbliżylibyśmy się wtedy do niedostępnego na razie ideału zawartego w powiedzeniu truth in advertising.

6 win do degustacji nadesłała Biedronka.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Piotr Jankowski

    A propos obecności p. Koleckiego-Majewicza w reklamowym zeszyciku Biedronki, nurtuje mnie naiwne może pytanie: czy taka działalność dodaje prestiżu, a co ważniejsze wiarygodności profesji somelierskiej? Czy raczej ujmuje? Jak Państwo uważają?
    „Rzadko spotykany rarytas” – to o Mencii od Alvareza, winie mniej niż przeciętnym… A mój faworyt to: „Lekka, orzeźwiajaca Cava to klasyczny przykład beztroskich hiszpańskich bąbelków” – czy ktoś potrafi wyłożyć prostakowi (niżej podpisanemu)  prawdziwe znaczenie tej głębokiej metafory?

    • Wojciech Bońkowski

      Piotr Jankowski

      Język wydaje mi się spójny z profesją. Przecież usiłując sprzedać w restauracji takie wina z 300-procentowym narzutem, musiałby użyć jeszcze bardziej kwiecistych słów :-)
      A tak poważnie, tak jak pisałem przy innej okazji, występowanie w tego typu mediach to nie jest sommelierstwo, tylko marketing i z tego punktu widzenia to należy rozpatrywać.

  • PJ

    Panie Wojtku, przy całej sympatii, nie potrafię się z tym zgodzić. Trochę obracanie kota to jest. Przecież wiemy, że to nie somelierstwo, lecz marketing – i właśnie o to chodzi. Te notki w broszurce Owada nie sa podpisane jakoś tam, tylko „Mistrz Polski Sommelierów”. A więc wykorzystano autorytet, prestiż najwyższej rangi sommeliera – do promocji („rarytas” !?) słabawych win. Za pieniądze, jak mniemam. Jak dla mnie to się niczym nie różni od występu np. znanego profesora medycyny w reklamie koncernu farmaceutycznego. Jakbym tego nie degustował, na ciepło, na zimno, po dekantacji i bez – wychodzi niesmak.

  • Mateusz Papiernik

    Panie Piotrze, mnie osobiście Pańskie porównanie wydaje się dość trafione. Jakbym o tym nie myślał, tak firmowanie oferty nazwiskiem TKM przez Owada, czy Andrzeja Strzelczyka przez Żabkę, jawi mi się bardzo mocno marketingowo*. No i o ile do marketingu jako takiego nic nie mam – z punktu widzenia owada, czy płaza, są to ruchy jak najbardziej sensowne i trudno im się dziwić, tak całość budzi wrażenie właśnie takie, o jakim Pan mówi. Profesora medycyny w reklamie koncertu farmacetycznego, dentysty w reklamie Blend-a-med, czy uznanego rajdowca w reklamie oleju silnikowego.

    Ja bym osobiście wolał, by sommelierzy skupili się na krzewieniu miłości do wina w segmencie swojego zawodu, widząc ich w restauracjach oferujących smaczne wina do dobrego jedzenia. Ale świat nie jest czarno-biały, pieniądze grają swoją rolę, i mimo swojej idealistycznej wizji świata i wewnętrznej zgody z Pańskim poglądem, trudno mi się im dziwić. To w końcu zawód, do którego my – jako miłośnicy wina – mamy dużo swoistego sentymentu i specyficznego podejścia stawiającego sommelierów niejako na piedestale krzewienia winiarskiej kultury. Pozbywając się tego wizerunku – to ludzie jak wszyscy, mający rodziny i szukający dochodu, możliwie najbliżej własnej branży. Pytanie na ile faktycznie wierzą w zdania z gazetek i na ile są one szczere, a na ile to farmazony, za którymi stoi nazwisko.

    Gdzieś tli się we mnie jakieś takie poczucie, że w sumie każde popularyzowanie wina jest dobre, nawet w gazetkach dyskontowych. Co z tego wyjdzie natomiast okaże się tak naprawdę za parę lat.

    * temat jest szerszy niż sommelierzy, bo, zdaje się, nazwisko rednacza MW TPB też się gdzieś tam przewija, ale sprawa ma się w sumie podobnie. Przynajmniej zakładając, że sommeliera nie traktujemy jak przedstawicieli wymierającej linii szlacheckiej. ;-)

  • Konrad

    http://www.youtube.com/watch?v=oqhVvmF91uo   1:53 „… kupimy wino tanie z biedronki, wino wytrawne bo ja jestem słodki…”

  • Wojciech Bońkowski

    @piotr Jankowski: zgadzam się z Panem. Porównanie jest bardzo trafne. No ale przecież długo żyjemy na tym świecie i profesor w reklamie jakoś przestał dziwić. Mnie bardziej martwi obecność w reklamie redaktora, a nie profesora.

  • reuptake

    Cóż, ja byłbym jednak bardziej krytyczny i nie zgodzę się z Mateuszem. O ile profesor w reklamie na ogół wypowiada kilka ogólników na temat jakiegoś leku (zresztą b. często jest aktor za profesora przebrany) to raczej nie mówi, że jest aspiryna leczy raka, tylko że to skuteczny środek na coś tam i raczej jest to z prawdą zgodne. Lek został dopuszczony, zbadany itd. 

    Tymczasem mamy tu superlatywy pod adresem win, które dość zgodnie oceniono jako przeciętne lub wręcz słabe. Jeśli sommelier ma być doradcą klienta w restauracji, to jeśli w milionowych nakładach poleca wino słabe, traci wiarygodność wobec klientów – gdyż jego podstawowym zadaniem jest właśnie ocena jakości win. I teraz jeśli sommelier podejdzie do mojego stolika i zaproponuje mi wino żwawe, intensywnie pachnące i smakujące czerwonymi owocami, a dostanę sikacza Santanę lub też „rzadko spotykany rarytas” – słabiutką mencię… to czuję się oszukany. Nie trochę oszukany: całkiem oszukany.

    Dużo mniej mnie rusza ogólnikowy artykuł TPB. Przynajmniej czytelnik może się czegoś z niego dowiedzieć, nie poleca rzeczy słabych, krótko mówiąc – owszem, ma charakter marketingowy (można rozważać, czy redaktor naczelny powinien artykuły takie pisać, czy nie) ale nie wciska kitu.

  • Mateusz Papiernik

    Trudno się z Tobą nie zgodzić, szczególnie w kontekście sommeliera jako doradcy klienta, dla którego wiarygodnia ocena wina jest wpisana w naturę profesji.

    Uniknąłem daleko posuniętych stwierdzeń, bowiem większości win względem których TKM czy AS wypowiadali się na łamach materiałów reklamowych sklepów/dyskontów nie piłem — odniosłem się tym samym do samego zjawiska użyczania swojej twarzy do akcji marketingowych w wielomilionowym nakładzie. W nich z założenia trudno o indywidualne podejście do klienta i staranne pilnowanie jakości.

    Potencjalne farmazony wśród tych wypowiedzi to już oddzielny temat, na który nie mam wiedzy, by się wypowiadać. :)

  • Sławomir Hapak

    Jakoś nie dziwi mnie, że sommelier użycza swojej osoby (bądź tylko nazwiska), by promować wino. Choćby na poziomie płaza i owada. Pracuje w ten sposób dość blisko swoich wyuczonych umiejętności.
    Bardziej mnie dziwi aktor opowiadający w reklamie jakieś bajki o finansach (o których przecież nie ma pojęcia) a potem jeszcze sprzedający wino. To jest dopiero dziwne…

    • reuptake

      Sławomir Hapak

      Mnie też to nie dziwi, dziwi raczej, że poleca wina słabe. Aktorzy w reklamach natomiast to najmniejsze zdziwienie świata.

  • PJ

    Hmm… TPB jednak balansuje dość zręcznie na pograniczu reklamy i edukacji, nie poleca win z oferty, tylko opowiada o winiarstwie hiszpańskim…

  • Sławomir Hapak

    Być może TPB balansuje zgrabnie. Być może podpisywanie notek kiepskich win dużymi nazwiskami sommelierskimi jest już mniej zgrabne.

    Mam jednak wrażenie, że niewłaściwą miarą mierzymy to wydarzenie.
    Zapewne nie zdziwiłoby nikogo, że słuchając któregoś z członków RPP niewiele zwykle rozumiemy z tej wypowiedzi. Jednak ten sam profesor mówiący do dzieci w podstawówce na pokazowej lekcji ekonomii będzie używał zupełnie zrozumiałego, by nie rzec zinfantylizowanego, języka.

    Podobnie w wydawnictwach owadopłaozpochodnych: nie jest w tym wypadku szczególnie ważne jak głęboką wiedzę posiada TPB, AS czy TKM. Ważne, czy potrafią swoją krótką notkę skonstruować tak, by ją pojął Statystyczny Kowalski.
    Bo ów St. Kowalski w winie jest na poziomie przedszkolaka, i trzeba do niego mówić/pisać tak, żeby wogóle cokolwiek do niego dotarło, nawet kosztem ścisłości wypowiedzi.

    • Wojciech Bońkowski

      Sławomir Hapak

      Nie łudziłbym się że piszą te teksty znane nam osoby. Od tego jest copywriter opierający się na badaniach preferencji. Autorytet ma dać twarz i podpis.

  • Sławomir Hapak

    I – jeśli faktycznie tak jest – to pewnie ów anonimowy copywriter wie lepiej od nas wszystkich co należy napisać, by do St.Kowalskiego cokolwiek dotarło…
     

  • Anonim

    Aby dotarło do Kowalskiego to powinien to jednak podpisać celebryta. Z całym szacunkiem dla TKM, TPB itp, ale Kowalscy pierwszy raz usłyszeli o tych panach – wiem, bo z nimi – Kowalskimi – rozmawiałem :-).  Na dziś typowałbym aktorów z serialu „Lekarze”,  ale nie każdy projekt marketingowy ma taki budżet jak lidlowa promocja kucharska.

  • Wojciech Bońkowski

    @DKlog:disqus proszę nie obrażać Biedronki ;-)

  • krs

    Marketing nie jest narzędziem do głoszenia prawdy, tylko zwiększania sprzedaży za wszelką cenę. Szacunkiem miłośników wina, nawet uznany sommelier nie zapłaci rachunków. Z drugiej strony osoba taka, podpisująca się pod mijającym się z prawdą opisem wina, ryzykuje utratę wiarygodności, bo przecież ma świadomość swoich czynów. Może to budzić niesmak i gniew u niektórych naprawiaczy świata i posiadaczy prawdy absolutnej. Tylko w rozwiniętych krajach nikt na to nie zwraca uwagi ,bo biznes to biznes, nie ma sentymentów, to czy aktor coś reklamuje czy nie to jest sprawa nikogo poza nim. Jeżeli ktoś chce być Hajzerem, to jego problem…Nikt nie będzie regulował życia wg naszych opinii.Martwienie się aktorami ,czy mogą reklamować bank nie znając się na finansach,a potem sprzedawać wino, jest nic warte. Przecież powinni grać w teatrach, (do których większość ludzi nie zagląda) za jakieś marne grosze i żyć z naszego uwielbienia. Etos aktora upadł, teatr stracił na znaczeniu, wszystko co godne szacunku i czci powoli odchodzi w zapomnienie. Będzie źle wtedy kiedy biedronka wykupi pakiet większościowy w winicjatywie i zrobi z niej swoja trybunę ludów;)

    • Wojciech Bońkowski

      krs

      O to ostatnie proszę się nie martwic. Oni mają zresztą na oku inne media :-)

    • Kazik

      krs

      Byłem wczoraj w Biedronkach na trasie Nisko- Rozwadów. Chciałem kupić jakieś czerwone wytrawne wino na cholesterol.Bez skutku na półkach bałagan asortymentowy. Brak podziału na półki z winami białymi, czerwonymi, słodkimi, półwytrawnymi i wytrawnymi..wszystko obok siebie,..jak to w przypadku biedbronki jeden wielki bałagan i brak jakiejkolwiek informacji ze strony obsługi. Buszowałem na półkach ok 10 minut. W końcu się poddałem. Porażka.

      • Grzegorz

        Kazik

        Brak informacji ze strony obsługi jest spowodowany tym samym co wspomniany bałagan. Ich znikomą wiedzą na temat win. I tego Pan nie przeskoczy. Inny powód ‚bałaganu’ to zapewne mała ilość wina…Nie ma większego sensu układanie tematyczne kilkudziesięciu butelek.Nawet powolne przeglądnięcie takiej ilośći trwa 1minutę.
        p.s. powalający zwrot : wino na cholesterol :)