Wydanie 49 poprawione
Od najbliższego czwarku 7.02 w Biedronce nowe rozdanie – na półki trafią wina hiszpańskie. Nie byłem co prawda na hucznej imprezie w Domu Dochodowym, szeroko relacjonowanej w blogosferze, a dziś przez naszych autorów na Winicjatywie. Nie wysłuchałem zatem już kultowych przebojów takich jak „bąbelki muszą pokonać molekuły dlatego wolno unoszą się w kieliszku”. Nie poddałem się magii miejsca i okazji, za to w zaciszu domowym rozprawiłem się z 6 butelkami przysłanymi do degustacji przez największego polskiego detalistę (to ok. 1/3 tej nowej hiszpańskiej oferty).
Bez przykrości, a zważywszy cenę 9,99 zł, to wręcz z satysfakcją przełknąłem parę łyków wina Tempranillo Santana 2010, któremu na plus należy zapisać dobrą świeżość, na minus – idiotyczne w tak tanim winie nuty beczkowe (po tej awanturze nie będę już pisał o wiórach dębowych), jednak poniżej dyszki jest to jedna z lepszych propozycji, jakie pamiętam w Biedronce i nie tylko. Na wino warto wydać 25 zł, ale jeśli tyle nie macie, kupcie Santanę zamiast Szatana
Winem bez zalet jest Casa Safra Reserva 2007 z apelacji Terra Alta, jednej z tych (pisałem o tym już tu), które w normalnym życiu nie robią czegoś takiego jak Reserva, a słowo to drukują na etykiety tylko na potrzeby wyprzedaży w dyskontach. Bajer się udał, Reserva za 12,99 zł na pewno rozpali emocje oszczędnego ludu. Przez pierwsze pięć sekund, czyli czas, w którym wino oceniają blogerzy i goście zebrani na wieczorze promocyjnym, wino jest nawet aromatyczne i intensywne, niestety potem okazuje się, że jest to intensywność nieheblowanej deski (z cynamonem). No i cukru, którego tu chyba troszkę dosypano.
Dwa złote to niewiele w dziejach świata i nie jestem pewien, czy warto je dopłacać za Cariñenę Monasterio de las Viñas Crianza 2008 od solidnego zazwycza hurtownika Grandes Vinos y Viñedos. To 4-letnie wino wydaje się już zmęczone, smakuje gumą, pyłem, ma natomiast mało owocu, toteż 89 punktów Parkera prężące się dumnie z naklejki każe sądzić, że ocenę przyznano nie próbując wina albo – to bardziej prawdopodobne – na testy do „The Wine Advocate” trafiło pod tą samą nazwą zupełnie inne wino niż do dyskontu nad Wisłą.
Mam mieszane odczucia co do Enate Cabernet Sauvignon–Merlot 2009 (24,99 zł). To już kolejne wino z tej ongiś gwiazdorskiej winiarni importowane przez „Owada”. W swojej cenie na pewno jest przyzwoite, wybija się wyrazistością, mnie jednak przesadzał zarówno wyśrubowany alkohol (14,5%), jak i nazbyt słodkie, dżemowate, Shirazopodobne smaki. Dopiłem kieliszek dopiero po paru godzinach, gdy wino się uspokoiło. Kupując flaszkę w Biedronce nabądźcie zatem również karafkę.
Rioja Reserva Clos Montebuena 2005 (29,99 zł) to kolejny w ostatnim czasie przykład odświeżania przez Biedronkę flaszek znanych z poprzednich promocji. W sumie nic w tym złego – zwłaszcza że tej Rioja parę miesięcy leżakowania dobrze zrobiło, jest nadal maślano-beczkowa, ale soczystsza niż dawniej i pije się ją smacznie. Miałem akurat świeże porówananie z 101 innymi Rioja(mi) i ta Reserva wypadłaby w naszym panelu porównawczym w ogonie Reserv, natomiast w górnej połowie stawki win w swoim przedziale cenowym. Czyli jak zwykle w Biedronce – wina atrakcyjne w swoich cenach, natomiast niemające wiele wspólnego z tym, co napisano na etykietach.
Z pewnym zawstydzeniem, zważywszy cierpkie słowa, jakie spotkały to wino ze strony innych blogerów, przyznam, że najbardziej z tego karton smakowało mi Godello 2010 od Álvarez de Toledo. To niedrogie wino z dobrym, cytrynowym kwasem i smakami jabłkowymi. Całkiem reprezentatywne dla ciekawego szczepu Godello, choć kto w dyskoncie wpadł na postawienie takiego koneserskiego wina na półce?
Czytając inne sprawozdania z degustacji Biedronki odnoszę wrażenie, że moment najgorętszego romansu tej sieci z blogerami już minął. Przez dwa lata to działało: mistrz Polski sommelierów i naczelny prestiżowego magazynu firmujący ofertę swymi autorytetami, prezentacje w luksusowych miejscówkach, wina nadsyłane w drewnianych skrzynkach jak jakieś grand cru classé… Barolo, Amarone, Châteauneuf i Ribera del Duero wstępują pod strzechy, dostępne są bez wyrzeczeń dla średniej krajowej. Tak, pozytywiści w nas mogli się rozmarzyć. Po jakimś czasie na licu naszej Siłaczki widać coraz więcej zmarszczek, smak wielu win okazuje się identyczny, zlewki pod prestiżową nazwą za trzecim razem już nie cieszą. Hiszpańska oferta Biedronki nie jest fatalna, ale też absolutnie niczym się nie wyróżnia, nie są to wina ani szczególnie dobrze zrobione, ani jakoś wirtuozowsko z oferty rynkowej wyłuskane. Towarzyszące nowemu katalogowi bajery budzą coraz większe politowanie, bo każde mniej więcej zorientowane podniebienie przeżyje więcej emocji w osiedlowym sklepiku, gdy pan Janek otworzy trzy naprawdę dobre Tempranillo za 30 zł od dobrych winiarzy.
Ptaszki ćwierkają, że ostatnie miesiące przyniosły Biedronce wyhamowanie dynamiki sprzedaży win. Może to i dobry moment na otrzeźwienie. Bo jedyną bronią tego dyskontu jest tak naprawdę propozycja w przedziale 9,99–14,99 zł. W tej sprawie najlepiej jednak by było, gdyby „Owad” sprzedawał osiem win regionalnych, bez żadnych apelacji, pod własną marką: Biedronka Merlot, Biedronka Sangiovese, Biedronka Pinot Grigio. Tak jak robi z powodzeniem Tesco, nie mydląc oczu żadnymi gran reservami i punktami Parkera. Zbliżylibyśmy się wtedy do niedostępnego na razie ideału zawartego w powiedzeniu truth in advertising.
6 win do degustacji nadesłała Biedronka.