Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Jak pragnę Beaujolais

Komentarze

O świetności Beaujolais w roczniku 2009 opowiadam od dawna na lewo i prawo, i słusznie czynię. Właściwie ani razu nie wpadłem na słabą butelkę, a moją ostatnią koronną narracją jest wspomnienie o dniu, w którym to po pionowej degustacji pewnego supertoskana wróciłem znużony do domu i nalałem sobie kieliszek Beaujolais-Villages 2009 kupiony w Marks & Spencer za 16 zł (w promocji 20%). Był to pierwszy kieliszek, jaki tamtego dnia wypiłem w całości.

Doprawdy spora frajda.

Teraz mam przed sobą inne beaujolais z tej samej sieci, z wyższego już rozlania, to znaczy Moulin-à-Vent 2009, Domaine du Petit Chêne (47 zł). Kupiłem je z dwóch powodów. O pierwszym czytaj wyżej, a drugi jest taki, że jego współautorem, o czym informuje kontretykieta, jest Nicolas Potel. Biedny, słynny Nicolas Potel, którego burgundzkie dzieje w ostatnim dziesięcioleciu są tak burzliwe i otchłanne.

Pamiętam, jak przed laty opowiadał nam o swym nowym epizodzie w Beaujolais, gdzie miał tworzyć wino razem ze Stéphanem Aviron. Tenże jest istotnie, obok Potela, drugim autorem mojego moulin-à-vent. Miałem więc przed degustację spore nadzieję, myślałem wręcz, że ogłoszę jakąś sensacyjną bombę, ale aż tak wspaniale nie było. Wino jest dobre, smaczne i tyle; ciut podrasowane beczką, która nie przeszkadza (choć zdaje mi się zbędna), daje lekko palone nuty i sprawia, że całość przypomina nieco burgunda. Spora, doprawdy spora frajda, ale nie wywołująca tego „ach”, jakie przy roczniku 2009 w Beaujolais miałem okazję nieraz z siebie wycharczeć; czuję, że nie pobiegnę do M&S po kolejną flaszkę (chyba, że trafi do tradycyjnej w sieci promocji 20%). Podejrzewam, że owoce, z których wino powstało, nie były aż tak bardzo wysokiej jakości, że nie pochodziły one z jakiejś bardziej rygorystycznej selekcji dla win wyższej klasy.
Moulin a Vent wiatrak
Słynny wiatrak w Moulin-à-Vent. © Daniel Gillet/Rhône Tourisme.

Jeszcze słówko o beaujolais na naszych półkach. Słówko niewielkie, bo porządnych beaujolais z porządnych cru od porządnych producentów nie ma zbyt wiele – Marcel Lapierre i Pierre-Marie Chermette (Domaine du Vissoux) są oczywiście najlepszym, ale też, ze względu na klasę i famę, droższym wyjątkiem (oba dostępne w Enotece Polskiej, 40–121 zł). W tej samej kategorii trzeba wspomnieć o Jeanie Foillardzie (Wina.pl). Te moulin czy morgon czy fleurie i juliénas, na które można trafić w M&S, w Leclerku za cenę ok 40–50 zł (czyli mniej więcej w cenie francuskiej), są na tyle przyzwoite, że chciałoby się wejść na stopień wyżej, choćby dodając 10 zł. Bo też bardzo dobre cru z Beaujolais są świetnym zamiennikiem dobrych burgundów village, czyli burgundów podstawowych. W degustacji w ciemno nie byłoby wcale tak łatwo odróżnić jedne od drugich. To po pierwsze; po drugie podejrzewam, że beaujolais nieraz wygrałoby w konkurencji smaku i przyjemności. A że ceny prawdziwie dobrych burgundów podstawowych zaczynają się najczęściej tam, gdzie kończą się ceny większości najlepszych beaujolais, warto robić to sprytne – jeśli kto pamięta Czterech pancernych – „machniom”. Czyli cwaną podmiankę.Źródła wina: zakup własny autora.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Maciek Bombol

    Marek, wielkie dzięki za słowa uznania dla win Marcel Lapierre’a i Pierre-Marie Chermette’a. Mam nadzieję, że za kilka lat Beaujolais Grand Cru będzie kojarzyło się polskim konsumentom z bardzo przyzwoitym winem a nie czymś winopodobnym do Beaujolais Nouveau.

  • Mariusz Boguszewski

    Przy okazji BN 2011 wypiłem kilka butelek Beaujolais z roczników 2009 i 2010 i byłem naprawdę zadowolony. Za przyzwoite pieniądze można było kupić w Leclerku dobre, smaczne wina. Zresztą Domaine Bertrand jako Beaujolais Nouveau-Villages 2011 było też bardzo, bardzo dobre. 

    • Anonim

      Mariusz Boguszewski

      Zgadzam się co do Domaine Bertrand. To było świetne Nouveau!

  • Anonim

    Beaujolais Nouveau – dlaczego właściwie beaujolais ma tak krótki tzw.
    termin ważności/przydatności do spożycia? mówi się, że BN należy spożyć przed….i tu jest lista terminów, ale generalnie w pierwszych miesiącach nowego roku…nie jest w żaden sposób utrwalane – na tym się rzecz zasadza?w
    zasadzie nie potrafię odnaleźć technicznej przyczyny tego stanu rzeczy –
    przeto niektóre „zlewki” marketowe wytrzymują rok-dwa-trzy…
    pozdrawiam

    • Anonim

      Anonim

      Nouveau nie ma w ogóle ciała, ekstraktu, dlatego nie można go leżakować. Rzecz jest w tzw. maceracji węglowej, czyli przyspieszonej metodzie fermentacji, w skrócie – produkującej nietrwałe związki zapachowe i smakowe.

      • Anonim

        Anonim

        pewnie można, jest wiele win bez ciała i ekstraktu, które są sprzedawane np w marketach. Jeśli dobrze wyławiam niuans, to rzecz się tyczy tego, że wino straci swoje wszelkie walory młodego owocowego wina…nie zepsuje się natomiast tak, jak rozumiemy termin wino zepsute/nienadające się do spożycia?

        • Maciek Gontarz

          Anonim

          maceracja węglowa nie daje prawie wcale ekstrakcji tanin, a te są potrzebne, by wino przetrwało próbę czasu. bez tanin, bez ciała zostaje sam kwas, wino traci swój owocowy charakter i idzę w stronę… kwasu. jeśli wino, któremu bliżej do octu, niż do prawdziwego wina, to chyba trzeba się zastanowić, że już jest zepsute, czy po prostu zbyt stare :)

  • Rjdognowski

    Marek, jak zwykle masz racje i napisałeś to super. Ja tez jestem zachwycony, i napewno tez wypilem nie raz cały kieliszek.