Autentycznie na Morawach
Wyjazdów na zagraniczne festiwale winiarskie nigdy za wiele, w szczególności gdy owa zagranica to Europa Środkowa, a cel naszego wyjazdu znajduje się w zasięgu kilkugodzinnej jazdy samochodem. Ale nie, tym razem to nie Tokaj, choć o moim uwielbieniu do niego nie muszę nikogo przekonywać. Moje serce od dawna należy także do Moraw. I to właśnie o nich – a dokładniej o odbywającym się w Boleradicach festiwalu Autentikfest Moravia – opowiem tym razem.
Nim jednak o samej imprezie, słów kilka o Autentystach, z którymi oczywiście związana jest nazwa samej imprezy, i zmianach, które miały miejsce w ostatnim czasie. Choć same idee grupy nie zmieniły się – produkcja wina w możliwie najbardziej naturalny i najmniej interwencyjny sposób – doszło do rozłamu w gronie winiarzy. To, nawiasem mówiąc, potwierdza tylko regułę, że podzielić może się nawet najmniejsze stowarzyszenie (pierwotnie w składzie Autentystów znajdowało się 11 winnic). Najistotniejszą zmianą było odejście z grupy jednego z jej twórców – Bogdana Trojaka, co pociągnęło za sobą dalsze przetasowania oraz zmianę nazwy samego stowarzyszenia – od 2016 roku jest to Autentista Moravia Magna. Nowa nazwa ma podkreślać otwarcie na wszystkich winiarzy z terenu dawnych Wielkich Moraw. Za cel postawiono sobie nie tylko „autentyczną” produkcję wina, ale i życie zgodne z naturą. Jak bowiem powiedział mi jeden z winiarzy będących aktualnie w stowarzyszeniu: „jaki ma sens produkcja i promocja win naturalnych, gdy jednocześnie jeździsz samochodem z czterolitrowym silnikiem?”. I nie był to bynajmniej zmyślony przykład. Aktualnie w skład stowarzyszenia wchodzą: Zdeněk Vykoukal, Richard Stávek, Petr Koráb, Ota Ševčík, Tomáš Čačík i – jako członek oczekujący – Petra Brédová. Autentikfest Moravia stał się ich oficjalnym festiwalem, dzięki czemu na Morawach mamy już dwie konkurencyjne imprezy „autentystów”. Drugą z nich jest odbywający się pod koniec lipca w położonych 20 km dalej Velkich Bílovicach festiwal Letní slavnost autentických vín, na który jednak w tym roku nie udało mi się dotrzeć. Tym bardziej nie mogło mnie zabraknąć w Boleradicach.
I trudno nie zacząć od pochwał. Autentikfest Moravia to naprawdę super przyjemna i pozbawiona jakiegokolwiek zadęcia, całodniowa impreza. Przy okazji bardzo dobrze zorganizowana, bo oprócz tak oczywistych rzeczy jak kieliszki, katalog czy część gastronomiczna nie zabrakło także dostępu do bezpłatnego, festiwalowego Wi-FI czy pola namiotowego. Pierwsza edycja imprezy – trzy lata temu – opierała się jeszcze na odwiedzinach u poszczególnych producentów, rok temu zdecydowano, że lepiej będzie zgromadzić ich wszystkich w jednym miejscu. Nie dziwię się – teraz wszyscy winiarze prezentują swoje wina na klimatycznym placyku otoczonym winiarskimi domkami (kto nie wierzy na słowo – niech obejrzy zapowiedź video).
W tegorocznej edycji zaprezentowało się 22 producentów. Oprócz pełnej szóstki samego stowarzyszenia także zaproszeni przez nich goście: z samych Moraw oraz Słowacji, Węgier, Austrii i Francji. Co ważne i także wyróżniające ten festiwal pośród wielu innych, obecni byli sami winiarze, a to zawsze najlepsza okazja do poznania nie tylko win, ale przede wszystkim ich twórców. Często są to niezwykłe spotkania, a tych w Boleradicach nie brakowało. Nie dam rady przedstawić wszystkich, stąd poniżej subiektywny wybór tych, które zapamiętałem szczególnie.
Weingut Muhr – van der Niepoort (Austria)
Dorli Muhr (pisaliśmy o niej tutaj) nie tylko zaprezentowała fenomenalne wina, z moim faworytem na czele – czystym jak łza, stanowiącym chyba najlepszą ekspresję wiśni winem, Spitzerberg 2013 (♥♥♥♥), powstającym z owoców starych krzewów odmiany blaufränkisch (czyli frankovki) – ale i zarażała wszystkich swoim entuzjazmem do imprezy. Jak sama stwierdziła, pierwszy raz w życiu bierze udział w takim festiwalu i nie może się go nachwalić. Przy okazji uznała, że nie jest w stanie pobierać jakichkolwiek opłat za degustację (choć te i tak były symboliczne: 10 Kč za kieliszek – 1,6 zł) i jedynie przygotowała kasetkę na dobrowolne wpłaty („jeśli komuś smakowało moje wino”). Zapełniała się szybko.
A.D 1676 Weinschloss Malattschek (Słowacja)
Niezwykła historia, której początek sięga 1676 roku, kiedy założono pierwszą winnicę. Dziś 11. pokolenie winiarzy kultywuje nie tylko tradycję samej produkcji wina, ale i jej miejsca. Ponieważ miasteczko Limbach (dziś po słowackiej stronie), historycznie zawsze było niemieckim siedliskiem, winiarz używa aktualnie wyłącznie niemieckich nazw – winnicy, wina i poszczególnych szczepów. Te ostatnie należą przy okazji do zdecydowanie mniej popularnych – jak choćby dość aromatyczne odmiany: biała – rotgipfler i czerwona – zierfahndler roth. Wino powstałe z tej ostatniej (rocznik 2015, ♥♥♥♡) było też moim ulubionym – lekkie zarówno pod względem barwy (blady róż), jak i aromatów (różane) oraz struktury (kremowa). Ale piło się je świetnie!
Richard Stávek (Morawy)
O popularnemu „Ryśku” i jego winach można by właściwie napisać kilka oddzielnych tekstów i takie zresztą powstały – odpowiednio Tomasza Prange-Barczyńskiego i Wojciecha Bońkowskiego. Mnie pozostaje dodać, że degustacja aktualnie dostępnych win była jedną z najbardziej szalonych tego dnia – Richard w krótkich odstępach czasu zaserwował nam 11 (!) win z dwóch bieżących roczników (2016 i 2017). Z nieukrywaną radością donoszę, że nie ma tu słabych punktów, a najtrudniejszą decyzją był wybór tych do zakupu. Ostatecznie postawiłem na pachnący świątecznym makowcem i niesamowicie odświeżający quasi-róż, Divý Ryšák 2016 (♥♥♥♥, polecaliśmy też poprzedni rocznik) oraz białe wina z pojedynczych parcel: Kolberg 2015 (100% ryzlink vlašský, ♥♥♥♥) i Odměry 2015 (pinot blanc z domieszką chardonnay, ♥♥♥♥) – w obu przypadkach fermentacja gron z szypułkami w beczkach akacjowych i świetna struktura, której towarzyszy równie dobra kwasowość. Zakup obowiązkowy (w ofercie Winozmoraw.pl)!
Dlúhé Grefty (Morawy)
Stosunkowo młody projekt (początek w 2013 roku) równie młodego, ale bardzo uzdolnionego winiarza – Jaroslava Tesaříka. Zaledwie 1 hektar, za to wiekowej winnicy (rocznik 1959) w okolicach miejscowości Mutěnice przynosi naprawdę wiele dobrego – począwszy od świeżej i czystej „milerki” (jak mawiają miejscowi) czyli Müller-Thurgau 2016 (♥♥♥♡), po dużo poważniejsze: Alba Terra 2016 (neuburger, świetna tanina, ♥♥♥♥ ), Alba Tilia 2016 (kupaż rieslinga i sauvignon o zapadających w pamięć tymiankowych niuansach, ♥♥♥♡) i Alba Rosales 2016 (gewürztraminer, kwiatowy bukiet i feria ziół w smaku). Duża przyszłość, będę z uwagą obserwował kolejne roczniki tej winnicy.
Živé Víno (Słowacja)
Pewnie trudno o bardziej jasną i szczerą nazwę dla producenta win naturalnych, podobnie zresztą jak o bardziej klarowne określenie portfolio: „produkujeme 4 vína – biele, oranžové, ryšavé a červené”. Autorami obu tych koncepcji jest dwóch Słowaków: Andrej i Dušan, którzy nie tylko produkują wspominane wina (1,5 ha w okolicach miasteczka Svätý Jur), ale i miody pitne oraz konfitury, a do tego prowadzą bloga i sprzedają koszulki z (podobno) kultowymi już tekstami. Nic nie można także zarzucić tzw. identyfikacji wizualnej poszczególnych win, ale co najważniejsze – także ich jakości. Najbardziej spodobały mi się dwa z nich. Oranž 2015 (rizling vlašský, veltlín i tramin – rzecz jasna całość o pomarańczowej barwie, ♥♥♥♥) to 14 dni maceracji na skórkach i świetny balans. Ryšák 2015 (po prostu różowe, kupaż wszystkich białych i czerwonych odmian winnicy w proporcji 60 do 40, ♥♥♥♥), także długo macerowany i fermentowany w otwartych kadziach to wino z jednej strony wciąż bardzo świeże, z drugiej – bardzo poważne, które bez problemu poradzi sobie z soczystym kawałkiem mięsa).
Petr Kočařik (Morawy)
U znanego już z naszych łamów Petra Kočařika zwróciłem tym razem szczególną uwagę na dwa białe wina, w tym jedno z hibernala, który w Polsce uchodzi już właściwie za jedną z „narodowych” odmian. Na Morawach jest znacznie mniej popularny, ale Hibernal 2015 Petra to kawał dobrej roboty i esencja tego, czego w tej odmianie poszukujemy – cytrusowo-ziołowych aromatów i dobrej struktury. Tramin 2015 może być zaś flagowym produktem winiarza – 50 dni na osadzie sprawia, iż mamy do czynienia z naprawdę poważnym, świetnie zrównoważonym i eleganckim winem, które niewątpliwie zasługuje na kontemplację (w ofercie Winozmoraw.pl).
Petr Koráb (Morawy)
Można by uznać, że dzięki drugiemu z Petrów teren festiwalu się powiększył – w przylegającej do opisywanego podwórka winiarni i piwnicy tego producenta, co chwila odbywały się kolejne degustacje. I to nie byle jakie, o czym zresztą już kiedyś zapewniał Sławek Sochaj. Mieliśmy okazję spróbować niedostępnych jeszcze na rynku win musujących (zapewniam, jest na co czekać), spróbować w pionowej degustacji win białych (pinot blanc, z którego słynie zresztą producent – o jednym z nich wkrótce) i czerwonych (frankovka z lat 2014-2016, najnowszy rocznik kompletny pod każdym względem). Z pozostałych polecam przyjemny i bardzo pijalny Sauvignon 2016 (♥♥♥) i zaskakująco lekki Natur Ryšák 2015 (kupaż trzech białych odmian, ♥♥♥♡), który mimo oznaczenia „orange wine” na etykiecie, wcale nie jest tak pomarańczowy, ani pod względem barwy, ani struktury – raczej robi wrażenie swoją lekkością (ledwie 11,5% alkoholu) i zwiewnymi, kwiatowymi aromatami (w ofercie Winozmoraw.pl).
Pozostałych producentów z pewnością uda mi się jeszcze przedstawić. Nie może mnie zabraknąć także na przyszłorocznej edycji festiwalu. Mam nadzieję, że Was także.
Na Morawy podróżowałem i w festiwalu uczestniczyłem na koszt własny. Dziękuję Zbigniewowi Gluzie za okazaną wszechstronną pomoc w czasie trwania samej imprezy.