Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Quo vadis Chianti?

Komentarze

Co to takiego – Chianti? Niby wszyscy wiedzą. Wino włoskie. Jedna z najbardziej znanych nazw w winiarskim słowniku. Ze znajomością szczegółów jest co prawda gorzej – każdy winoman spotkał się z pytaniem o „czjanti” albo o „białe Chianti” – ale teoretycznie powinno to być jedno z niewielu światowych win, które pił praktycznie każdy. Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach można je kupić w dyskoncie już za 12 zł.

Lecz jakie konkretnie jest to wino? Tu zaczynają się schody. Wiadomo że czerwone i że z Toskanii. Zamajaczy gdzieś z tyłu głowy, że ze szczepu Sangiovese. (Ale możliwe są domieszki nawet do 30% innych szczepów). A smak? Pewnie większość odpowie, że to mocno zbudowane wino o wyraźnych garbnikach i mocnej kwasowości, do długiego starzenia i do mocnych dań takich jak gulasz z dzika. Takie przecież są najlepsze Chianti Classico typu Castell’in Villa, Fèlsina czy Castello di Ama, o których marzą winomani.

20130223-080835.jpg

Nic bardziej mylnego. Chianti to stołowy cienkusz, którego w słabym świetle ciężko odróżnić od wina różowego. Albo beczkowy potwór smakują jak Ribera del Duero. Albo wino garbnikowe jak diabli, które trzeba trzymać 10 lat w piwnicy, zanim będzie się nadawało do picia. Chianti to może być wszystko (poza sakramentalnym „białym czjanti”). A to dlatego, że sama apelacja DOCG Chianti obejmuje 10 tys. hektarów i aż 110 mln butelek (to mniej więcej tyle, ile wypijamy w Polsce wina przez cały rok). Klasyczne Chianti Classico produkowane w trzech miasteczkach przez parę arystokratycznych rodzin to dziś kropelka w oceanie Chianti. Za ten bezsens odpowiedzialny jest Mussolini, który w latach 1930. rozszerzył apelację na niemal całą Toskanię, od Pizy aż po Sienę. T tak jakby Chablis można było robić w całej Burgundii. Do apelacji DOCG Chianti można nawet zdeklasować całą produkcję… Brunello di Montalcino.

20130223-081349.jpg

We Florencji zdegustowałem 70 Chianti DOCG (nie Chianti Classico). Od Sasa do lasa. Spółdzielnia z Certaldo czy firma Fratelli Bellini polewały na przykład bladorubinowe wino bez ciała o zapachu tulipana. Po odpowiednim schłodzeniu, podane w szklankach, będzie całkiem smaczne. (To drugie sprzedawało dawniej ś.p. Winarium za rewelacyjne 17 zł, ma się pojawić ponownie w ofercie Vinifery / 6win). Według Fattoria Le Sorgenti (w Polsce bywa dostępne w Winogronie) czy Badia di Morrona (36 zł, Cuda Toskanii) Chianti to wino o średnim ciele, aromatyczne, wiśniowo-garbnikowe, bez beczki, idealny towarzysz do stołu, chociaż sam w sobie trochę cierpki, jeśli chodzi o polskie upodobania.

20130223-083408.jpg

Ferdinando Guicciardini czy Fattoria Lavacchio (importer: Salute) ładują z kolei swoje Chianti do beczek i piszą na etykiecie: Riserva. Te wina mają masę i garbnik takie jak czołowe Chianti Classico, choć są bardziej rustykalne. Bez gulaszu z dzika ani rusz. Słowem, Chianti do wyboru do koloru. Tylko że kupując butelkę, nie zawsze wiadomo, co będzie w środku. Sparzyliście się kiedyś na Chianti?
Do Toskanii podróżuję na zaproszenie Consorzio del Vino Chianti, Vernaccia di San Gimignano i Brunello di Montalcino.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Mikołaj Wierzbicki

    A jak z Chianti Classico, też taki rozstrzał? Może po prostu bezpieczniej kupować butelki z czarnym kogucikiem, jeśli ktoś nie wie dokładnie czego szuka?

    • Wojciech Bońkowski

      Mikołaj Wierzbicki

      W tym roku nie piłem Chianti Classico. Na pewno lepiej wybierać tę apelację, z tym że to kosztuje 2-3 razy więcej.

  • Kindofpaul

    To trochę tak, jak z Bordeaux…różnice stylistyczne są jeszcze do zaakceptowania, bo każdy ma swój pomysł na „dobre wino”, ale to, że pojawiają się delikatnie rzecz ujmując, marketowe „Chianti-podobne” wyroby już doprowadziło, że w każdym sklepiku monopolowym jest i Bordeaux i Chianti za ….pln

  • Mateusz Papiernik

    Tyle, że – przynajmniej w moim odczuciu – tym marketowym Bordeux jakos wiecej przewidywalnosci mozna przypisac, niz Chianti. Ja, przyznam sie szczerze, z Chianti (nieclassico) jestem ostrozny i raczej wracam do znanych producentow, niz eksperymentuje.

  • Gosc

    Zdjecia i podlinkowania nie dzialaja.:/