Alzacja – zapachy dzieciństwa…
W zeszłym tygodniu miałam okazję poznać nowy wine bar na mapie Saskiej Kępy: Les Secrets du Vin i spróbować kilku specjałów od małego producenta z Alzacji: Domaine Paul Fahrer.
Warunki klimatyczne nie zachęcały do smakowania zimnych rieslingów i gewurztraminerów, ale czego się nie robi z ciekawości! Rozgrzana herbatą zanurzałam nos w kolejne propozycje i przypomniałam sobie, za co lubię Alzację: za soczyste aromaty przypominające mi zapachy dzieciństwa. Ogródek mojego dziadka żył swoim życiem, nieokiełznany i rozbuchany i już na zawsze spowodował, że zapachy jabłek, gruszek, a przede wszystkim porzeczek (czerwonej i białej) oraz agrestu zniewalają mnie i wywołują na twarzy błogi uśmiech. Zatem od tego zacznę. Alzacja Paula Fahrera urzeka zapachem, który pewnie działa tak nie tylko na mnie! Jeśli dodamy do tego dość dużą słodycz jego win oraz atrakcyjną cenę (według zapewnień właściciela winiarni 39–50 zł), mamy do czynienia z ofertą miłą polskiemu podniebieniu, nosowi oraz kieszeni!
Najbardziej przypadł mi do gustu Sylvaner 2009. Wino o dużej kwasowości, kremowe, zaskoczyła mnie w nim lekka nuta nafty. Drugim wyborem przy zakupie byłby Gewurztraminer Coteau du Haut-Koenigsbourg 2009 o konkretnej kwasowości, nutach miodu i białego pieprzu. Poczułam też słabość do Gewurztraminera 2007 z późnych zbiorów, który przypomniał mi duszone gruszki mojej babci oraz zapach moreli z dzieciństwa. Jest słodki, ale nie denerwująco słodki. Podałabym go w upalne dni do szarlotki z kulką lodów waniliowych! Rozmarzyłam się…
O tych samych winach pisze też Wojciech Bońkowski.
Degustowałam na zaproszenie producenta oraz jego polskiego agenta – Mediovina.