Życzenia noworoczne
Pewnego dnia – opowiadał niedawno Aubert de Villaine, współwłaściciel i zarządca Domaine de la Romanée-Conti – otrzymaliśmy przesyłkę z Ameryki. W środku znajdowało się kilka wapiennych kamyków, trochę pyłu oraz list, podpisanym imieniem i nazwiskiem. Jego autor wyznawał w nim, że spacerując czas temu przy winnicy Romanée-Conti, zebrał kilka okruchów ziemi i kamieni i zabrał je ze sobą do Stanów. Od tej pory zaczęły się kłopoty. Jego prywatny samolot o mało się nie rozbił, samochód się popsuł, żona się rozchorowała, syn wpadł w tarapaty. Więc teraz odsyła kamyczki i grudki do pana de Villaine, aby przedmiot świętokradztwa trafił na powrót w swoje miejsce. „Proszę uprzejmie – zwracał się w ostatnich słowa do pana de Villaine – by zechciał Pan położyć je tam, skąd je wziąłem”.
Szukaliście niezbitego dowodu na magię terroir, no to macie.
Mam też swój, nieco mniejszy. Przechadzałem się obok winnicy Romanée-Conti na początku czerwca. Stoi tam tablica, która grzecznie wita spacerowiczów. Nie pamiętam dokładnie napisu, brzmi to mniej więcej tak: „Wiele osób pragnie zobaczyć winnice Romanée-Conti i rozumiemy to”. Pamiętam, że ogromnie mi się spodobał ten dobroduszny dopisek, „and we understand it”. Dalej tablica prosi o szacunek dla miejsca.
Wziąłem tylko jeden kamyczek. Wczoraj, w pierwszy dzień Świąt otwieram La Fleur Cardinale Saint-Émilion 2001 – korek. Otwieram Bonneau du Martray Corton 1999 – korek. Otwieram maderę Terrantez 1975 (butelkowaną w 2004) – korek kompletnie rozkruszony, muszę przelewać, filtrować, męczyć się, wysysać wino z jego resztek. Więc chyba oddam ten kamyczek.
Co i Wam doradzam. Na pewno żeście w 2012 jakieś kamyczki – fizycznie czy psychicznie, mentalnie – podebrali. Oddajcie je na miejsce, a nawet trzynastka okaże się szczęśliwa. Oby nam się! Kielichy w górę, wszyscy jak tu jesteśmy! Od dyskontu do Conti!