XI Konwent Polskich Winiarzy
Tradycja to ważna rzecz. Dlatego po jubileuszowym X Konwencie Polskich Winiarzy w Jaśle, w tym roku musiał odbyć się jedenasty. Tym razem w Tuchowie koło Tarnowa. Niewątpliwie pozostanie w pamięci uczestników, choć raczej nie z powodów, których życzyliby sobie tegoroczni organizatorzy…
Sala gimnastyczna i uczniowie. © Maciej Nowicki
1. Organizacja – organizatorem każdego z Konwentów jest Polski Instytut Winorośli i Wina, ale corocznie „deleguje” on te uprawnienia na rzecz organizatora wykonawczego, którym jest jedno ze stowarzyszeń winiarskich. O tegoroczną edycję mocno zabiegało Małopolskie Stowarzyszenie Winiarzy, a że przedstawiona przez nich wizja konwentu wydała się atrakcyjna, to ono uzyskali prawa do jego zorganizowania.
Później jednak nic nie działo się już wedle planu. MSW nie dość, że postanowiło upiec wiele pieczeni na tym samym ogniu (o czym w dalszej części tekstu), to jeszcze za wszelką cenę uniknąć dzielenia się z innymi przepisami kulinarnymi. Efekt? Bezwładny chaos, jakiego nie pamiętają najstarsi polscy winiarze. Przygotowane materiały nie zawierały żadnych przydatnych informacji – prócz reklam ograniczyły się do 1 (słownie: jednej) kartki z listą degustowanych win.
Konwent odbywał się na sali gimnastycznej miejscowego MOSiR-u, gdzie temperatura wnętrza osiągnęła tropik jeszcze przed rozpoczęciem obrad. Fatalne, niesprawdzone wcześniej nagłośnienie i sama akustyka sali sprawiły, że siedzący w dalszej części sali nie słyszeli opinii o poszczególnych winach. Te zaś – szczególnie białe – podane zostały zbyt ciepłe. Brakowało spluwaczek – z czasem uzupełniły je zakupione na szybko… doniczki. Nawet słynący z anielskiej cierpliwości prezes PIWiW Wojciech Bosak pod koniec spotkania z trudem utrzymywał nerwy na wodzy. Jednym słowem – dramat.
Miasteczko urocze, ale mało praktyczne. © Maciej Nowicki.
2. Czas i miejsce – to kolejny absurd. Nie jestem w stanie zrozumieć (choć mogę się domyślać – szczegóły w dalszej części tekstu), dlaczego na datę – jakby nie patrzeć – roboczego spotkania winiarzy z całego kraju wybrano środek wakacji. Organizatorzy postanowili jednak kopać leżącego i na miejsce wybrali Tuchów. To faktycznie pięknie położone, urocze miasteczko, którego władze pragną uczynić zeń miejsce jednoznacznie kojarzące się z winem i gorącą wspierają idee polskiego winiarstwa. Jednak kompletnie nie nadaje się ono do organizacji tego typu wydarzenia. Można usprawiedliwiać tropikalne warunki w czasie obrad konwentu pechem do pięknej, słonecznej pogody w Polsce. Ale jak wyjaśnić fakt braku choćby jednego miejsca noclegowego w całym miasteczku? Czemu nie wybrano leżącego ledwie 19 km dalej Tarnowa (w którym i tak większość uczestników była zmuszona nocować) – pozostanie słodką tajemnicą. A może nie?
Ławka coraz krótsza… © Maciej Nowicki.
3. Uczestnicy – o problemie absencji czołowych polskich winnic już rok temu pisał Wojciech Bońkowski i niestety krajobraz ten nie uległ zmianie. Ba! W tym roku łatwiej było wymienić tych, którzy byli – Nad Jarem, Sztukówka, Zadora, Pałac Mierzęcin, Chodorowa, Małe Dobre, Julia, Modła, Golesz, Saint Vincent, Kresy – lista nieobecnych zajęłaby za dużo miejsca. Część z nich nie pojawiła się właśnie z powodu kuriozalnego terminu – ciężko jest w środku wakacji, w słoneczny weekend pozostawić winnicę, zwłaszcza gdy przyjmuje się nań gości. Małym światełkiem w tunelu była obecność dwóch winnic z tradycyjnie bojkotującej konwent Zielonej Góry (Julia i Saint Vincent). Ale to o wiele za mało. Bez poważnej dyskusji, wyciągnięcia dłoni – nawet kosztem własnych ambicji – do nieobecnych od lat winnic czy powstrzymania się od absurdalnych terminów – w przyszłym roku nawet średniej wielkości salka może okazać się za duża.
Wojciech Bosak jeszcze cierpliwy. © Radosław Froń.
4. Rocznik – wiele obiecywano sobie po ciepłym i dość słonecznym roczniku 2015. Niestety gdy chodzi o wina białe, mam wrażenie że w wielu przypadkach wydarzyła się historia analogiczna do opisywanej przeze mnie niedawno we Włoszech. Dobre warunki uśpiły czujność winiarzy, a wielu z nich zrobiło wina gorsze niż w teoretycznie słabym roczniku 2014. Często różne odmiany winorośli traktowane są jedną miarą, w związku z czym winnice prezentują w tym samym roczniku wina zarówno bardzo smaczne, jak i dramatycznie niedobre. W przypadku win czerwonych było lepiej – tutaj faktycznie win złych, niedojrzałych, o zielonych aromatach było mniej niż w poprzednich latach, mieliśmy zaś okazję spróbować wielu dobrze zrobionych, czystych i z dobrym owocem. Być może byłoby ich jeszcze więcej, ale kilku winiarzy zgubiło nieumiejętne użycie beczki czy wiórów dębowych.
5. Odmiany – to oczywiście przyczynek do tradycyjnej dyskusji o wyższości vinifer (szlachetnych odmian winorośli) nad hybrydami (krzyżówkami). Ten konwent dyskusję tę jeszcze przedłuży, bo zaprezentowane vinifery wypadły nierówno i generalnie – chyba słabiej od hybryd. Warty uwagi był Pinot Blanc 2015 z Winnicy Maja i Wrestling XV z Winnicy Modła, za to Riesling 2015 z Winnicy Saint Vincent czy Pinot Noir z Winnicy Maja i Winnicy Uroczysko – były już mocno zielone, niedojrzałe i pozbawione aromatów typowych dla reprezentowanych odmian. Kto wie czy najcelniej dyskusji nie podsumował Marek Jarosz z PIWiW: „Vinifery są przyszłością Polski, ale tylko w miejscach nadających się pod ich uprawę. A tych tak dużo nie ma”. Wśród 70 zaprezentowanych win najrówniejszy poziom pokazały te z odmiany Johanniter.
Winnica Goja. © Maciej Nowicki.
6. Odkrycia i moralni zwycięzcy – tak to już bywa, że pod nieobecność jednych, inni mają więcej możliwości na pokazanie się. I korzystają z tego w stu procentach. W tym roku mieliśmy dwa takie odkrycia. Ze świetnej strony pokazała się małopolska Winnica Goja. Zarówno Seyval Blanc 2015 (soczysty, przyjemnie kwasowy, lekko ziołowy z odrobiną słodyczy), jak i Leonio 2015 (100% léon millot – młoda wiśnia, lekka taniczność, fajna pikantność) to wina, które pije się z przyjemnością. Duże wrażenie zrobiła także Winnica Vanellus z Podkarpacia – świetnym, bezkompromisowym Muskatem 2015 (rasowym, wytrawnym winem bez pójścia na komercyjny kompromis z pozostawieniem cukru resztkowego) czy soczystym Solarisem 2015, a także pokazywaną w kuluarach odmianą Rondo… winifikowaną na biało. Wśród winnic znanych już z wcześniejszych recenzji – świetny poziom trzymają małopolskie Kresy (ich wina, dostępne wreszcie w oficjalnej sprzedaży, opiszemy już wkrótce), a Winnica Zadora kolejny raz pokazała, że potrafi robić wina do dłuższego starzenia: Bene 2013 (100% regent) był w mojej opinii najlepszym – oprócz Regelta XV (regent/zweigelt 2015) z Winnicy nad Jarem – czerwonym winem konwentu. Niezmiennie pozostaję także fanem naturalnych win musujących z Winnicy Gaj, a tegoroczny Gajus to esencja owocu, kremowości i solidnej struktury.
A jednak! © Maciej Nowicki.
7. Zaskoczenia – niezmiennie dwa: historyczny debiut Winnicy Golesz w oficjalnej sprzedaży (polecam różowe Cuvée 2015 – młoda truskawka, poziomka i spora porcja odświeżenia) oraz miejsce, gdzie znajdują się paczki z niektórymi winami, które zaginęły w drodze na konwent.
Jedyny plakat wisiał w sali gimnastycznej. © Maciej Nowicki.
8.Tuchovinifest – to być może odpowiedź na wątpliwości zawarte w punktach 1 i 2. Choć kilkakrotnie (choćby w zeszłym roku w Jaśle) określane różnymi nazwami „dni wina” towarzyszyły obradom Konwentu Polskich Winiarzy, po raz pierwszy w historii to Konwent miał stać się przystawką dla Tuchovinifest – „I Międzynarodowych Dni Wina w Tuchowie”. trudno było oprzeć się wrażeniu, że gdy udało się już pozyskać prawo do organizacji Konwentu, od razu stał się on jedynie niechcianym dzieckiem, bękartem, którego obecność pierwszego dnia trzeba znieść, by później skoncentrować się na właściwym wydarzeniu.
Towarzyszył mu także Tuchovinicontest – również „Międzynarodowy Konkurs Win”, ale gdy okazało się, że 110 win oceniono w mniej niż dwie godziny – straciłem zainteresowanie merytorycznością jego wyników.
Organizatorzy już zapraszają na przyszłoroczną edycję, ale ja mam kilka wątpliwości: skoro faktycznie to Tuchovinifest miał być najważniejszą imprezą, czemu w mieście nie znalazłem ani jednego plakatu? Baneru wiszącego nad główną drogą przebiegającą przez miasteczko? Wywieszonego programu? I jak przyciągnąć winomaniaków do odwiedzenia takiego festiwalu, skoro nigdzie nie można zanocować ani skorzystać z udostępnionego transportu? Czy odpowiedź na te pytania kiedykolwiek się pojawi – czas pokaże.
9. Najlepsze wina XI Konwentu Polskich Winiarzy:
W Tuchowie przebywałem na koszt i zaproszenie organizatorów – skaskiego Instytutu Winorośli i Wina i Małopolskiego Stowarzyszenia Winiarzy.